Zieloni partyzanci w Opolu: Stokrotka też może być groźna
Działają w nocy, ale prawie nigdy w pojedynkę. Bo w grupie i raźniej, i bezpieczniej. Upiększają miasto, sadząc kwiaty i warzywa tam, gdzie króluje szarość i beton. – Jesteśmy solą w oku władzy, bo bierzemy sprawy w swoje ręce– mówią ludzie z grupy Guerilla Gardening Opole.
Połowa czerwca, ulica Niemodlińska. W rejonie skrzyżowania z ulicą Koszyka w ciągu jednej nocy pojawia się kilkadziesiąt aksamitek. Nikt się do tego oficjalnie nie przyznaje. Miesiąc później roślin nie ma. Skoszono je. Aktywiści uważają, że władza postanowiła pokazać, gdzie ich miejsce.
Aksamitki na Niemodlińskiej nie były wtedy pierwszym przypadkiem ogrodniczej partyzantki. Wcześniej grupa osób zebrała się, by posadzić dynie na nasypie kolejowym w rejonie stacji kolejowej Opole Wschodnie.
- Okazuje się, że zwykła stokrotka posadzona gdzieś przy ulicy też może być groźna. Bo pokazuje rzeczywiste potrzeby mieszkańców i niemoc urzędniczą. Stokrotka jest wyrzutem sumienia władzy, bo to nie ona ją posadziła i stanowi dowód zaniedbania. Dlatego nas, społeczników, się zwalcza. Również dlatego, że pewnych działań władza nie może przypisać sobie - komentują aktywiści.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień