To nowa społeczna plaga. Świadkowie wypadków, zamiast pomagać ofiarom, wyjmują telefony i robią zdjęcia. Będzie co wrzucić na fejsa...
Dwa tygodnie temu w tragicznym wypadku w Kozłowi-cach pod Gorzowem Śląskim czołowo zderzyły się volkswagen passat i audi A3. Zginęła 43-letnia kobieta. Ze wstępnych ustaleń wynika, że 20-letni kierowca audi A3 zjechał na przeciwległy pas ruchu, otarł się o naczepę jadącej z naprzeciwka ciężarówki i zderzył się z jadącym prawidłowo za tirem volkswagenem passatem. Kierująca volkswagenem 43-letnia mieszkanka Olesna zginęła. Tragedia jest tym większa, że w 2016 r. w wypadku zginęła jej 15-letnia córka. 43-letni mąż ofiary wypadku w Kozłowicach odniósł obrażenia, ale nie zagrażające jego życiu.
Ofiar wypadku byłoby jeszcze więcej, gdyby nie bohaterskie zachowanie Grzegorza Lacmańskiego, 20-letniego mieszkańca Kluczborka, który otworzył drzwi płonącego auta i wyciągnął rannych.
- Szybko zużyliśmy naszą gaśnicę. Przejeżdżający kierowcy, zamiast dać nam swoje gaśnice, woleli robić zdjęcia telefonami - mówi Andrzej Jurczok, wujek Grzegorza Lacmańskiego, który również razem z żoną Zofią brał udział w akcji ratowniczej. - W końcu pomógł nam kierowca jaguara.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień