Irena Sowiecka z Opola nie odmawiała pomocy nigdy. Pracowała przez 7 dni w tygodniu, lecząc ptaki za własne pieniądze. Zmarła po ciężkiej chorobie. W środę została pochowana na cmentarzu na Półwsi.
Ile razy w redakcji dzwonił telefon z informacją, że pomocy potrzebuje ptasie nieszczęście, wiedzieliśmy, że trzeba dzwonić do „pani Ireny od ptaków”. Wiedzieli to również lekarze weterynarii, którzy wysyłali do niej skrzydlatych pacjentów.
Irena Sowiecka była pasjonatką. Dużo czytała na temat ptaków, a każdy kolejny przypadek był dla niej lekcją, jak kolejnym pomagać jeszcze skuteczniej.Te zziębnięte wygrzewała termoforem. Opatrywała te z połamanymi skrzydełkami. Wiele, dzięki jej staraniom, wróciło na wolność. Inne, te które na pełną sprawność nie miały szans, dostały w jej mieszkaniu na opolskim Zaodrzu bezpieczne dożywotnie. O najmniejszym wróbelku mówiła jak o członku rodziny.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień