W ciągu jednego dnia stracili córkę. Kto zawinił?

Czytaj dalej
Fot. Iwona Rojek
Iwona Rojek

W ciągu jednego dnia stracili córkę. Kto zawinił?

Iwona Rojek

Dorota i Jerzy Kardynałowie mieszkający w Chałupkach za Morawicą przeżyli ostatnio niewiarygodny szok. Jak opowiadają, w ciągu w jednego dnia stracili 17-letnią córkę, którą wychowywali od urodzenia, jako zastępczy rodzice. Mówią, że urzędnicy zadali im okropny cios i zupełnie nie wiedzą dlaczego tak się stało.

Anna Bielna, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kielcach ma na ten temat zupełnie inne zdanie. – Ta rodzina przeżywa kryzys, a my niczemu nie jesteśmy winni - wyjaśnia.

Córka zniknęła

- Najgorsze w tym wszystkim jest to, że córka została nam odebrana przez pracowników ośrodka pomocy i umieszczona w Placówce Opieki Doraźnej „Azyl” w Kielcach, w czasie kiedy nie było nas w domu – opowiada zrozpaczona matka zastępcza. – Wróciłam z pracy i nie zastałam w domu dziecka. Mąż w tym czasie pracował w Niemczech, przyjechał natychmiast. To dla nas bardzo bolesne, bo zajęliśmy się Sandrą od razu po urodzeniu, po wyjściu ze szpitala. Ani jej młoda matka, a moja siostrzenica, ani jej babcia, a moja rodzona siostra nie chciały wychowywać tego dziecka ze względu na ciężką sytuację materialną i zdrowotną. Chociaż mieliśmy dwóch synów, teraz są już po studiach, pracują zawodowo, to podjęliśmy to wyzwanie. Dorota Kardynał jest bardzo poruszona tym co ją spotkało, że nagle straciła przybraną córkę Mówi, że będzie się starała przedstawić całą historię jak najbardziej obiektywnie, bo absolutnie nie rozumie tego dlaczego ona od nich odeszła. Obydwoje z mężem twierdzą, że nie zrobili jej niczego złego, starali się być dobrymi rodzicami. – Ja przez wiele lat pracowałem w Niemczech, zabiegałem o to, żeby moim dzieciom i przybranej córce niczego nie brakowało - mówi zastępczy ojciec. – Miała modne ubrania, jeździliśmy wspólnie na wycieczki, dużo rozmawialiśmy, snuliśmy plany na przyszłość. Córka miała zdolności plastyczne, ale nie dostała się do plastyka, poszła do liceum. Tylko my już nie byliśmy tego świadkami, bo zabrano ją od nas nagle w wakacje. Spakowała się i zawieziono ją do placówki. To wszystko nie mieści się nam w głowie.

W gustownie urządzonym domu w Chałupkach,o którym wiele dzieci mogłoby tylko sobie pomarzyć, panuje atmosfera smutku i przygnębienia. Dorota całymi dniami płacze.

Zakaz zbliżania
- Dodatkowo mamy jeszcze zakaz zbliżania się do własnego dziecka – oburza się ojciec. – To jest dla nas niepojęte, całe życie ciężko pracowaliśmy, żeby dzieciom było jak najlepiej, a zostaliśmy potraktowani jak przestępcy. Wcześniej mieszkaliśmy w domu w Dyminach, ale rozebrano go pod budowę drogi i musieliśmy wszystko zaczynać od nowa, tu w Chałupkach. Cała rodzina i znajomi nam współczują, że coś podobnego nas spotkało. To dla nich też nieludzkie.

Anna Bielna, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kielcach mówi, że cała sprawa jest bardzo skomplikowana i przykra, ale wygląda inaczej, niż ją przedstawiają rodzice. – Wiem, że to może brzmieć szokująco, ale to ta dziewczyna zgłosiła do nas to, że nie chce dalej mieszkać z rodzicami zastępczymi i prosi, żeby zabrać ją z ich domu – mówi dyrektor Bielna. – Nie mieliśmy innego wyjścia, musieliśmy bronić interesów dziecka, umożliwiliśmy jej zamieszkanie w innym miejscu i skierowaliśmy sprawę do wydziału rodzinnego Sądu Rejonowego w Kielcach. To mało komfortowa sytuacja, ale zdarzyła się. O przyszłości dziewczyny zdecyduje ostatecznie sąd rodzinny.

Ciężko mówić o winie

Dyrektor Bielna zaznacza, że w tym przypadku nikt nikogo nie oskarża. – To wszystko nie oznacza, że ktoś tu zawinił, że ci rodzice byli złymi rodzicami, bo wcale tak nie musiało być. - Sprawa jest badana pod wieloma kątami – tłumaczy dyrektor. – Może problem tkwi zarówno w rodzicach jak i w ich zastępczej córce. Nigdy wina nie leży tylko po jednej stronie. A może ta dziewczyna chciała się usamodzielnić i żyć własnym życiem, bo takie pomysły mają często nastolatki. Wiem, że dla tych ludzi może to być bardzo ciężkie, ale nie mogą na córkę wywierać żadnej presji, bo to niczego dobrego nie przyniesie. Wielokrotnie z nimi rozmawiałam zarówno przed jej odejściem jak i ostatnio, ale nie chcą się z taką rzeczywistością pogodzić. Radziłam im, żeby przeczekali całą sprawę, ale oni nie potrafią tego zrobić. To, że matka chodzi do szkoły, wymusza kontakty z córką, na ten moment niczego nie polepsza.
W wydziale rodzinnym Sądu Rejonowego w Kielcach poinformowano nas, że sprawa jest w toku, jeszcze nie zapadła decyzja co będzie dla tego dziecka najlepsze, gdzie ostatecznie trafi.

Dzieci przeciwko rodzicom

Dyrektor Anna Bielna mówi, że takie sytuacje zdarzają się coraz częściej. – Ostatnio chłopiec przyszedł do nas i skarżył się na swoją biologiczną matkę, że nie może z nią wytrzymać pod jednym dachem – mówi. – Badamy ten przypadek i kilka innych. Jedna z pracownic ośrodka dodaje, że w Stanach Zjednoczonych takie przypadki są już od dawna nagminne. – Dzieci występują oficjalnie przeciwko swoim rodzicom i to nawet w programach telewizyjnych. Potrafią otwarcie powiedzieć co im się w nich nie podoba, że nie chcą, aby nadal je wychowywali.

Nastolatka, która odeszła od swoich zastępczych rodziców w Chałupkach mieszka obecnie w ośrodku przeznaczonym dla dzieci przeżywających kryzysowe sytuacje.

Jerzy Pióro, dyrektor Placówki Opieki Doraźnej „Azyl” potwierdza, że oni realizują tylko postanowienie sądu, wydziału rodzinnego w Kielcach. – Mieliśmy jedynie zabezpieczyć interesy tego dziecka, nic więcej ze względu na delikatność tej sprawy nie mogę powiedzieć- tłumaczy. – Nastolatka sama chodzi do szkoły, uczestniczy w popołudniowych zajęciach, może w każdej chwili porozmawiać z psychologiem. Zdaniem dyrektora Pióro postanowienie o zakazie zbliżania się rodziców do dziecka może wynikać z tego, żeby wyciszyć emocje, tak aby każda ze stron konfliktu mogła nabrać dystansu do sprawy. – Naszą rolą nie jest odbieranie rodzicom dzieci - zapewnia. – Wręcz przeciwnie pracujemy nad tym, żeby każde dziecko mogło wrócić do domu. I tak się dzieje.

Najczęściej trafiają do nas z powodu nadużywania alkoholu i zaniedbań potrzeb dzieci. W tym wypadku sprawa jest bardziej skomplikowana.
- Ja bardzo chciałabym, żeby córka wróciła do nas – mówi Dorota Kardynał, matka zastępcza dziewczyny. – Kochamy ją, chcemy się nadal z mężem o nią troszczyć.

Iwona Rojek

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.