Szanuję mój fach. Piekarz z Przechodu założył chodnikowy skansen
Maszyny też mają swoją historię. Powstają, pracują, starzeją się. Już niepotrzebne trafiają na złomowiska czy do śmieci. Wiesław Mikołajów, piekarz z niewielkiego Przechodu koło Korfantowa, na wieczną pamiątkę ustawił przed swoim zakładem, wprost na chodniku, stuletnią maszynę piekarniczą. Niech ludzie wiedzą, jak się dawniej chleb robiło.
Maszyna pracowałaby pewnie do dziś, gdyby nie ten cholerny skórzany pas. Pas przenosi napęd pomiędzy silnikiem a kołem napędowym łapy do mieszania ciasta. Pewnego dnia pękł. Takich pasów nikt już nie produkuje. Dziś wszystko pracuje na paski klinowe.
- Po poprzedniku odziedziczyłem kilka kawałków zapasowych, ale nikt tego już nie potrafił zszyć w jedno. Szewc powiedział mi, że takich rzeczy już się nie robi. Jak gdzieś pytałem o naprawę, to radzili mi, żebym to do muzeum oddał - opowiada Wiesław Mikołajów, piekarz z Przechodu. - W Nysie, w firmie produkującej plandeki znitowali mi ten pas, ale gdy się kręcił na kole, to nity się wycierały i w końcu puściły. Wtedy sam skręciłem dwa końce śrubkami. Po każdej naprawie pas robił się krótszy, gorzej pracował, w końcu urwał szajbę, czyli koło, które napędza łapę maszyny. Musiałem kupić nową.
Piekarz z Przechodu z szacunku dla swojego fachu, z uporem trzyma się też tradycyjnych metod pieczenia. Robi pieczywo tylko na zakwasach, według starej, niezmienionej procedury. Dla piekarza to uciążliwe, bo wygodniej jest stosować polepszacze, środki chemiczne spulchniające pieczywo. Większość klientów zresztą woli miękkie, pszenne bułeczki czy chleb.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień