Seks, ogień i alfons na wariografie. Jak zginęła Zmysłowa Ines?

Czytaj dalej
Fot. Polska Press
Małgorzata Oberlan

Seks, ogień i alfons na wariografie. Jak zginęła Zmysłowa Ines?

Małgorzata Oberlan

Podobno poszło o to, że Zmysłowa Ines za mało z siebie dała klientowi. "Nie zasłużyła na śmierć" - mówią mieszkańcy wieżowca w Toruniu. Tyle, że wszyscy mogli zginąć w pożarze, który dla zatarcia śladów zbrodni wzniecił sprawca.

Ładna była - przyznają zgodnie lokatorzy. Magdalena miała 28 lat i pochodziła z małej miejscowości pod Toruniem. Dlaczego weszła do seksbiznesu, można się tylko domyślać. W kontrolowanym przez rumuńskiego sutenera Josifa D. mieszkaniu czasem bywała jej córeczka.

Zmysłowa Ines, bo takiego pseudonimu w branży używała kobieta, zginęła w okrutny sposób 19 marca 2020 roku. Wiele wskazuje na to, że została zamordowana przez niezadowolonego klienta z Gdańska, który potem wzniecił pożar. Gdy wyniesiono ją na dwór z płomieni, jeszcze tliła się jakaś nadzieja. Niestety, reanimacyjne wysiłki strażaków nic nie dały. Prawdopodobnie ofiara uduszona została wcześniej.

W tej historii jest jednak kilka wątków, wymagających wyjaśnienia. Prokuratura Rejonowa Toruń Centrum Zachód podczas pięciu miesięcy śledztwa zrobiła wiele, by poskładać puzzle. Co z nich wynika?

"Konflikt na gruncie usługi"

Magdalena Z. na popularnym portalu anonsów erotycznych funkcjonowała jako Zmysłowa Ines, lat 23. Faktycznie była o pięć lat starsza, ale klientom nie robiło to różnicy. Ładna, zgrabna i zaradna kobieta w mieszkaniu przy ul. Kraszewskiego w Toruniu miewała naprawdę wielu klientów. Podobno w marcu, mimo pandemii, przyjmowała ich nawet 10-12 na dobę.


W czwartek, 19 marca, mieszkańców tego wieżowca stojącego w centrum miasta, przeraził pożar. Jak wspomnieliśmy, ciało kobiety na zewnątrz wynieśli strażacy. Próbowali ją ratować, ale bezskutecznie. Sam ogień natomiast - i co do tego śledczy nie mają wątpliwości - zagrażał życiu wielu osób.

Policjantom na miejscu zdarzenia od początku coś nie grało. Pożar wyglądał na podpalenie, a i tożsamość ofiary oraz charakter mieszkania, w którym doszło do dramatu, dawały do myślenia. Ostatecznie "do sprawy", jak określają to śledczy, zatrzymano kilku mężczyzn. Byli wśród nich klienci Zmysłowe Ines oraz Josif D., obywatel Rumunii.

Zarzuty zabójstwa kobiety i spowodowania pożaru zagrażającego wielu osobom i mieniu wielkiej wartości postawiono Radosławowi W. - Generalnie mężczyzna przyznał się do wszystkich zarzucanych mu czynów, choć wyjaśnienia wymaga dokładny przebieg wydarzeń i motyw jakim się kierował sprawca - podkreśla prokurator Andrzej Kukawski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Toruniu.

Na razie wygląda na to, że pomiędzy Magdaleną a klientem doszło do "konfliktu na gruncie usługi". Najprościej rzecz ujmując, mężczyzna dostał w jej ramach nie to, na co liczył i za co miał zapłacić.

Twierdzi, że musiał się bronić

Radosław W. ma 29 lat i dotąd nie był jeszcze karany. Jest mieszkańcem Gdańska, a w okolice Torunia przyjechał do pracy. Według jego zeznań, tamtego marcowego dnia pojawił się w mieszkaniu przy ul. Kraszewskiego by skorzystać z wiadomych usług. Doszło do sprzeczki z kobietą i rękoczynów. -Podejrzany twierdzi, że to on musiał się bronić. Przekonuje, że "nie chciał nikogo zabić" - mówi prokurator.


Pożar miał zacząć się od umyślnego podpalenia przez niego fotela. Potem ogień zajmował kolejne sprzęty i powierzchnie. Taki scenariusz prawdopodobnym czyni m.in. gotowa już ekspertyza biegłego z dziedziny pożarnictwa. Kolejna opinia, sądowo-psychiatryczna, wskazuje, że Radosław W. był poczytalny. Tyle, że mógł być pod wpływem narkotyków. Przy sobie miał amfetaminę i MDMA - w niewielkich ilościach; takie jakie posiada się zazwyczaj na własny użytek.

Opinii zleconych lub już wykonanych w tej sprawie jest więcej. Jest ta z dziedziny medycyny sądowej (charakter obrażeń, przyczyna zgonu - to naświetla), ta z Instytutu Genetyki Sądowej dotycząca śladów na niedopałkach papierosów znalezionych w mieszkaniu (należały do Radosława W.); są wyniki badań śladów w samochodzie mężczyzny oraz wyniki badań jego włosów (w nich można odkryć ślady używania narkotyków).

-Zlecona została również opinia biegłemu z dziedziny fonoskopii, któremu przekazaliśmy pewne nagranie (szczegółów na obecnym etapie śledztwa zdradzać nie będziemy), ekspertyza dotycząca danych na kartach SIM z telefonów komórkowych. Wreszcie, dysponujemy już opinią po badaniu świadków i Josifa D. na wariografie - wylicza prokurator Andrzej Kukawski.

Co chce ukryć Rumun?

I tutaj dochodzimy do wątku, który w całej tej tragicznej historii może się nieoczekiwanie gmatwać najbardziej. Mieszkanie przy ul. Kraszewskiego wynajmowane było przez 35-letniego Josifa D., obywatela Rumunii, od dawna mieszkającego jednak w Polsce. Jak przekazuje prokuratura, zamordowaną Magdalenę i Josiła łączył "układ biznesowy".

Zatrzymując Rumuna, śledczy postawili mu dwojakie zarzuty. Po pierwsze, typowo sutenerskie, czyli czerpania korzyści z cudzego nierządu i uczynienia sobie z tego stałego źródła dochodu. Po drugie jednak - zacierania śladów przestępstwa. Według nieoficjalnych informacji, Rumun wysłał do swojego mieszkania znajomych, aby zniszczyli karty SIM do telefonów. Kryminalnym natomiast miał wmawiać, że nie jest żadnym alfonsem tylko zwykłym taksówkarzem.

-W trakcie badania na wariografie Josif D. reagował na zadawane pytania jak osoba wprowadzająca w błąd - przekazuje prokurator Andrzej Kukawski.

Wyjaśnijmy, że w języku potocznym ten wynik badania wariograficznego brzmiałby tak: Josif D. kłamał. Pytanie brzmi, co chce ukryć Rumun i czy ma związek z zabójstwem kobiety, na której pracy zarabiał?

"Mój klient spanikował"

Obywatel Rumunii szybko po zatrzymaniu został tymczasowo aresztowany. Za kratami miał spędzić przynajmniej 3 miesiące. Już na początku kwietnia był jednak wolny. Decyzję o areszcie skutecznie zaskarżyła do Sądu Okręgowego w Toruniu broniąca go adwokatka. 7 kwietnia areszt uchylono.

-W momencie ujmowania Josifa D. prokuratura nie miała jeszcze podejrzanego o zabójstwo. W chwili rozstrzygania przez sąd mojej skargi na tymczasowe aresztowanie Radosław w. miał już jednak postawione zarzuty i z tego co wiem, przyznawał się do nich - mówi mecenas Katarzyna Bórawska.

Ta toruńska adwokatka, mimo młodego wieku, cieszy się już opinia skutecznej i nie stroniącej od najtrudniejszych spraw. To ona broniła m.in. Bartosza D., oskarżonego o bestialskie skatowanie własnego szczeniaka Fijo w Chełmży; ona tez podjęła się w zeszłym roku obrony Jakuba A., podejrzanego o brutalny mord na 10-letniej Kristinie z Mrowin.

Broniąc Rumuna będzie starała się wykazać, że po pierwsze nie ma on absolutnie nic wspólnego z zabójstwem Zmysłowej Ines. Po drugie zaś - jego działania w charakterze sutenera jest co najmniej wątpliwe. A zacieranie śladów przestępstwa?

Mój klient, słysząc o pożarze i policji w wynajmowanym przez niego mieszkaniu, po prostu spanikował. Dlatego wysłał do tego lokalu wspomnianych mężczyzn; dlatego zniszczył telefon. Nie chciał być łączony ze sprawą - mówi adwokatka. - Tamtego dnia nie miał nawet świadomości tego, że w mieszkaniu przebywała opisywana kobieta.

Nawet dożywocie

W areszcie od marca przebywa Radosław W. Czeka na proces, który będzie miał przed Sądem Okręgowym w Toruniu. Wszystko wskazuje na to, ze postawione mu zarzuty przyjmą w finale śledztwa formę oskarżenia o zabójstwo, umyślne podpalenie mieszkania będące sprowadzeniem zagrożenia dla życia wielu osób oraz mienia znacznej wielkości oraz - to już drobiazg - posiadanie narkotyków. Grozić mu będzie nawet dożywocie.

Małgorzata Oberlan

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.