Rzucił robotę w Niemczech, żeby w Polsce rozkręcić własną firmę

Czytaj dalej
Radosław Dimitrow

Rzucił robotę w Niemczech, żeby w Polsce rozkręcić własną firmę

Radosław Dimitrow

Zaczynał od spawarki i drobnych narzędzi do pracy ze stalą nierdzewną. Dziś Arkadiusz Kinder prowadzi w Strzelcach Opolskich firmę, która jest liderem w produkcji poręczy w regionie.

Z wykształcenia jest elektrykiem, ale los chciał, że nie było mu dane pracować w swoim zawodzie. Pochodzący z Ozimka Arkadiusz Kinder zaraz po odbyciu służby wojskowej trafił do pracy w hucie szkła w Jedlicach, gdzie przepracował trzy lata. To był 1996 rok. Na Opolszczyźnie szalało wtedy bezrobocie, a kto mógł, pakował się i wyjeżdżał na stałe do Niemiec.

- Pamiętam, że zarabiałem wtedy 800 złotych na rękę - wspomina Kinder. - Choć wypłata była kiepska, to starałem się jeszcze odłożyć trochę grosza. Różnice w zarobkach między Niemcami a Polską były jednak gigantyczne. Mnie nie było stać praktycznie na nic, a znajomi po półtora roku pracy na Zachodzie wracali do kraju z nowszym autem i kupowali na miejscu mieszkania. W końcu uznałem, że ja też wyjadę trochę dorobić.

W kolejnych latach Arkadiusz Kinder wyjeżdżał na Zachód i wracał do kraju kilkakrotnie, w zależności od tego, ile było pracy. Pracował m.in. na lotnisku we Frankfurcie nad Menem, gdzie nauczył się pracy jako budowlaniec - kładł regipsy i montował podwieszane sufity. Przez dwa lata był także zatrudniony w logistyce w Holandii, ale najważniejsza okazała się praca, którą dostał w niemieckim Osnabrück w Dolnej Saksonii.

- Trafiłem tam do zakładu ślusarskiego, który zajmował się produkcją elementów ze stali nierdzewnej - wspomina Kinder. - Początkowo byłem nastawiony do tej pracy negatywnie, bo ślusarstwo kojarzyło mi się przede wszystkim z wszechobecnym brudem i pyłem, który powstaje przy obróbce metalu. Okazało się, że praca ze stalą nierdzewną jest zupełnie inna od tego, jakie było moje wyobrażenie.

W nowej firmie Arkadiusz Kinder nie próżnował. Gdy nauczył się cięcia, próbował szlifowania. Gdy przyswoił te podstawy, zaczął podpatrywać, jak pracują spawacze. Ostatecznie opanował cały proces produkcyjny, co wzbudziło uznanie u niemieckiego szefa.

- Planowałem wtedy ściągnąć do Niemiec żonę, która pochodzi spod Strzelec Opolskich, ale ona powiedziała mi, że nie chce mieszkać za granicą - mówi Kinder. - Postanowiłem więc wrócić do Polski i otworzyć na miejscu własną firmę. Praca ze stalą nierdzewną bardzo mi się spodobała, więc niedługo po przyjeździe kupiłem dwie spawarki i podstawowe narzędzia do obróbki. Pamiętam, że wpakowałem wtedy całe oszczędności życia, które razem z żoną odkładaliśmy na budowę naszego domu.

Gdy Arkadiusz szykował się do szukania zleceniodawców w kraju, przypomniał sobie o nim były szef z Niemiec: - Arek, mamy seryjną robotę dla ciebie. To duże zlecenie. Trzeba zrobić 300 wrzutni do koszy na śmieci. Podjąłbyś się tego?

To było jedno z pierwszych większych zleceń - metalowe elementy z klapą montowane w miastach. Odpady wrzucane do środka lądowały w śmietniku, który osadzony był pod ziemią.

Żeby sprostać wymaganiom, Arkadiusz Kinder musiał najpierw pojechać do Niemiec i wykonać kilka próbnych modeli. Gdy klient je zaakceptował, mógł zabrać się do produkcji kolejnych. Materiał przywoził do Polski z Niemiec (już częściowo obrobiony na giętarkach), ale wszystkie elementy spawalnicze i ostateczna obróbka były wykonywane w Polsce. W ten sposób w listopadzie 2005 r. powstała firma Ar-Masz, którą Arkadiusz zaczął prowadzić w Strzelcach Opolskich w opustoszałych magazynach.

- Na początek zatrudniłem trzy osoby - wspomina. - Gdy uporaliśmy się z tym zleceniem, przyszło kolejne. Zostałem w ten sposób stałym podwykonawcą niemieckiej firmy, która powierzała mi coraz to bardziej wymagające zadania. W 2008 i 2009 roku dostawaliśmy już bardzo poważne zlecenia produkcji metalowych elementów do branży farmaceutycznej i spożywczej. Musieliśmy maksymalnie zadbać o precyzję, bo byliśmy rozliczani z każdego milimetra.

Kryzys gospodarczy sprawił, że niemiecka firma nie wytrzymała konkurencji. Ogłosiła upadłość, a wraz z tym Arkadiusz Kinder z dnia na dzień stracił jedynego zleceniodawcę. Co gorsza, nie był w stanie odzyskać pieniędzy za wykonaną pracę, bo niemiecka firma straciła płynność finansową.

- Stało się wtedy źle i do dzisiejszego dnia nie udało mi się dostać zaległych pieniędzy - opowiada Arkadiusz Kinder. - Ale zyskałem wtedy coś zdecydowanie bardziej cennego. Ponieważ wiedziałem, kto jest końcowym odbiorcą wszystkich moich produktów, odwiedziłem szefów tych firm i zaproponowałem im bezpośrednią współpracę. W ten sposób przejąłem sporą część klientów upadłej firmy.

W tym czasie Arkadiusz Kinder szukał także rynku zbytu w samych Strzelcach Opolskich. Zrobił kilka pierwszych poręczy dla znajomych, a kolejne zlecenia posypały się jak z rękawa. Klienci zachwalali, że poręcze wykonane są z aptekarską precyzją i dużo się nie pomylili, bo ta precyzja wzięła się właśnie z dostarczania metalowych elementów dla firm farmaceutycznych.

Dużą pomoc Arkadiusz Kinder dostał także od miejscowych samorządowców oraz z urzędu pracy, który przekazał dotację do funkcjonowania jego firmy. Nie bez znaczenia był także start firmy Ar-Masz w konkursie na najlepszy produkt powiatu strzeleckiego. Głosami ponad 800 mieszkańców firma Arkadiusza Kindera zdobyła pierwsze miejsce w konkursie i szybko zrobiło się o niej głośno.

- Nawet nie wiem, kiedy moje przedsiębiorstwo rozrosła się do rozmiarów, o których kiedyś mogłem jedynie pomarzyć - mówi właściciel. - Zatrudniam dziś 20 osób, a naszym flagowym produktem są właśnie poręcze ze stali nierdzewnej. Cały czas stawiam na szkolenia i doposażanie firmy. Od pewnego czasu zajmujemy się także szkiełkowaniem stali, tak by cały element miał jednolitą, satynową fakturę. Staram się też rozwijać działalność. W planach mam m.in. uruchomienie punktu sprzedaży stali, który będzie działać w Strzelcach Opolskich.

Arkadiusz Kinder wykonuje dziś poręcze nie tylko dla osób prywatnych, ale także dużych firm, które wyposażają m.in. hotele. Wytwarza także metalowe fragmenty mebli. 60 procent produkcji zamawiają klienci z Polski, 40 procent wysyłane jest na Zachód.

- Takie statystyki pokazują nam nasze dane sprzedażowe - zauważa Kinder. - W rzeczywistości za granicę idzie nieco więcej elementów, bo część polskich firm pełni tylko funkcję pośrednika, który wysyła je na Zachód.

Właściciel Ar-Maszu w Strzelcach Opolskich radzi osobom, które przebywają obecnie w Niemczech, by nie marnowały przez całe życie swojego talentu na wykonywaniu obowiązków szeregowego pracownika.

- Jeśli ktoś w trakcie wyjazdu na saksy nauczył się nowego fachu i czuje się w nim dobrze, powinien spróbować swoich sił, zakładając własną firmę - podkreśla Arkadiusz Kinder. - Ja jestem najlepszym dowodem na to, że przy odrobinie samozaparcia można w Polsce całkiem nieźle prosperować.

Radosław Dimitrow

Jako dziennikarz „Nowej Trybuny Opolskiej” i portalu nto.pl staram się być wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego. Zajmuję się sprawami, które są istotne dla mieszkańców. Relacjonowałem już m.in. przejście tornada, powódź, liczne procesy sądowe, a także ujawniałem informacje niewygodne dla władz: przypadki mobbingu i nieprawidłowości w pracy urzędów. Uważam, że praca dziennikarza polega nie tylko na opisywaniu, ale także naprawianiu rzeczywistości, dlatego przy okazji klęsk żywiołowych niosłem pomoc poszkodowanym, a podczas epidemii koronawirusa organizowałem wsparcie dla służby medycznej.

Na co dzień szczególnie bliskie są mi sprawy mieszkańców powiatów strzeleckiego i krapkowickiego. Jeśli jest coś, o czym powinienem widzieć, to dzwoń lub pisz.

Moją pasją jest filmowanie. Od 2017 r. pełnię w redakcji funkcję wydawcy wideo oraz kieruję pracą studia nto tv, które działa w Opolu. Jestem twórcą programów telewizyjnych i dokumentalnych.

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.