Rozwód to pestka. Prawdziwym problemem jest mieszkanie
Dostałam z sądu pozew, że mam byłem mężowi zapłacić za mieszkanie 22 tysiące złotych. Nie stać mnie na to. 51- letnia Brygida S. z Głogówka patrzy bezradnie, jakby szukała pomocy.
Koleżanka, prawniczka, przez internet pomogła Brygidzie napisać odpowiedź na pozew, ale w sądzie musiała stawić się sama. Nie stać ją na adwokata. Siedzi na ławce pod salą rozpraw i zastanawia się, co powinna sądowi powiedzieć.
Z Tomaszem S. byli małżeństwem 20 lat. Mają troje dzieci, najmłodszy syn ma 17 lat. Rozeszli się w 2008 roku bez orzekania o winie.
W 2010 roku Tomasz S. zachorował na cukrzycę. Amputowano mu nogę, ma uszkodzony słuch i niemal stracił wzrok. - Nie opuściłam go w potrzebie – opowiada Brygida. - Był w stanie krytycznym, a nie chciał się leczyć. Nawet matka z Niemiec do niego nie przyjechała. To ja uratowałam mu życie. Opiekowałam się nim przez 6 lat. W czasie jednego z pobytów w szpitalu przedstawił mi Grażynę, panią, która tam sprzątała. Pomyślałam, że to znajoma. Dopiero kiedy już w domu zaczął do niej wydzwaniać wieczorami, domyśliłam się, że coś ich łączy.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień