Ręka! Noga! Rehabilitacja na ekranie

Czytaj dalej
Fot. Lucyna Nenow
Katarzyna Pachelska

Ręka! Noga! Rehabilitacja na ekranie

Katarzyna Pachelska

Starsi ludzie w szpitalu grają w gry, świetnie się bawiąc, a przy tym, przechodzą rehabilitację. System oparty o gry wykorzystujące ruchy ciała, wymyślony przez młodych ludzi z Gliwic, podbił Izrael.

Z różnych kierunków lecą na mnie piłki. Na początku powoli, później coraz szybciej. Moim zadaniem jest odbijać je, prawie jak w zwykłej siatkówce. Prawa ręka, lewa, prawa, lewa. Z boku pewnie wyglądam dziwnie, bo przecież nie jestem na żadnej sali gimnastycznej, tylko stoję przed ekranem telewizora. Widzę siebie na nim, a tło stanowi dziwne pomieszczenie. Raz, dwa, raz, dwa, oj, przepuściłam jedną piłkę. A system nieubłaganie liczy i od razu widzi, którą ręką ruszam lepiej, którą gorzej, jak z moim refleksem.

To wcale nie jest tylko zabawa, właśnie testuję system SeeMe, rehabilitacji za pomocą czegoś, co naukowo nazywa się rozszerzoną rzeczywistością.

SeeMe to program wymyślony przez dwóch braci - Andrzeja i Marka Czechów, rodem z Kuźni Raciborskiej. Dzisiaj bracia razem ze swoimi pracownikami tworzą firmę Brontes Processing. Działają w Gliwicach, a ich program już w 2009 r. zrobił furorę w Izraelu, w szpitalu geriatrycznym. Z jego pomocą ćwiczą też pacjenci szpitali w Polsce i w różnych częściach świata. Rehabilitacja nigdy nie była taka zabawna! I skuteczna.

Od nauki słówek do rehabilitacji
Kariera informatyczna braci Czechów, dziś 30 (Marek) i 35-latków (Andrzej) zaczęła się wzorcowo - od grania w gry. Namiętnie. Całymi dniami. A w latach 80. granie nie mogło się obyć bez ciągłego stykania się z podstawami programowania. Rodzice kupili im pierwszy komputer - Atari 800XL w 87 roku. Pasja do gier szybko przerodziła się w coś więcej. Szczególnie u młodszego, Marka, który już w liceum napisał program do nauki angielskich słówek, który sprzedał magazynowi "PC World".

- Nawet wspomnieli o nim na okładce, co mnie uczyniło dwa razy wyższym niż byłem - śmieje się Marek. Później w 1,5 roku napisał program komputerowy do nauki szybkiego czytania Speed Reader, jeden z pierwszych na świecie, o ile nie pierwszy. Studia informatyczne na Politechnice Śląskiej były dla niego naturalną drogą, ale wybrał tryb wieczorowy, bo już pod koniec liceum założył swoją firmę. Zaczął współpracować z Andrzejem, absolwentem elektroniki i telekomunikacji.

W sumie Speed Reader sprzedał się w kilkuset tysiącach egzemplarzy, powstały wersje angielska i niemiecka. Andrzej za to interesował się analizą i rozpoznawaniem obrazów. W ramach autorskich projektów i pracy magisterskiej opracował system, który z wykorzystywaniem kamer internetowych i silników krokowych, potrafił wykrywać twarze ludzi i śledzić ich ruch. - Pojawił się pomysł wykorzystania tego w grach dla dzieci. W 2005 r. stworzyliśmy serię gier "Debiut Małego Cyklopa" - mówi Andrzej. - Byliśmy bardzo zadowoleni z tego produktu, już widzieliśmy się na plaży na Hawajach - śmieją się bracia. Zapowiadał się świetny start, ale okazało się, że kamerki internetowe jeszcze nie były tak popularne. Ludzie kupowali gry, ale nie mieli sprzętu, by z nich korzystać. Za wcześnie wprowadzili go na rynek. Dopiero po trzech latach gry zaczęły się dobrze sprzedawać.

Jednak właśnie te gry dla dzieci kupiły: placówka zajmująca się rehabilitacją dzieci z porażeniem mózgowym w Olsztynie oraz... szpital geriatryczny Beit Rivka Geriatric Rehabilitation Hospital w Izraelu, pod Tel Aviwem i z powodzeniem stosowały je na co dzień. - Dopytywali nas, czy można to rozwijać, przekształcać. To nas zainspirowało do porzucenia gier rozrywkowych na rzecz rehabilitacji za pomocą gier - mówi Andrzej Czech.

Nie mieli żadnego doświadczenia w temacie rehabilitacji, ale znali się na produkcji gier bazujących na analizie obrazu wideo i analizowaniu wyników. Wsparcie merytoryczne otrzymali w Izraelu. - Zaprosili nas do siebie w 2009 roku, przyglądaliśmy się, jak terapeuci pracują ze starszymi ludźmi, jak wyglądają ćwiczenia. Już mieliśmy przygotowaną pierwszą wersję programu do rehabilitacji i ją tam testowaliśmy - opowiada Andrzej. - Starsi ludzie na wieść, że będą mieć ćwiczenia z komputerem, denerwowali się, że nie będą wiedzieć jak się "to" obsługuje, że na pewno coś zepsują. Gdy okazało się, że muszą się tylko ruszać przed telewizorem, napięcie od razu z nich opadało. Fajnie się bawili. Kiedyś ponad 90-letnia pani przyszła do Marka po terapii... - I mówi mi, że dopiero teraz rozumie, dlaczego jej wnuki tyle czasu spędzają przed komputerem - dopowiada Marek.

- Pacjenci zaczęli między sobą rywalizować, kto lepiej wykona jakieś ćwiczenie, kto złowi więcej wirtualnych rybek. Podglądali się, podśmiewywali się. Atmosfera na oddziale była fantastyczna - podkreśla Andrzej.

Wirtualne zakupy w supermarkecie
Rehabilitacja w formie zabawy pozwala też na oderwanie się od czarnych myśli, że kilka dni temu przeszło się udar i połowa ciała jest nagle niesprawna. - Główna moc w tym systemie i przewaga nad typowo rozrywkowymi grami jest taka, że terapeuta ma wpływ na wszystkie elementy w grze i może ją dostosować dokładnie do potrzeb tego pacjenta, nawet w trakcie gry. Zawsze będzie mógł wygrać, bo przecież o to chodzi - wyjaśnia Marek Czech.

- Scenariusze gier są proste. Przy projektowaniu gier wychodzimy od wzoru danego ćwiczenia, przekładając je na grę. Np. chcemy, by pacjent ćwiczył ręce w konkretnym zakresie ruchu i przy okazji mieć informację, jak szybko i dokładnie wykonuje te ruchy, czy ruchomość się poprawia. W tym celu projektujemy grę, w której zadaniem pacjenta jest zbijanie lecących w jego kierunku przedmiotów - opowiada Andrzej.

Pacjent się bawi, a program, dzięki kamerze i platformie Kinect, pokazuje efekty rehabilitacji i to, co można jeszcze poprawić, na czym się skupić. Wykresy, statystyki, raporty, niczym u mistrza olimpijskiego w bieganiu.

Dzisiaj program SeeMe jest rozbudowany tak, że wykorzystuje się go głównie na oddziałach rehabilitacji neurologicznej, go również w terapii neurologicznej, np. u pacjentów po udarze, czy w ortopedii. Pacjenta można np. wysłać na wirtualne zakupy do supermarketu, każąc mu kupić konkretne produkty, a potem analizować jego zachowanie, czy błądził między regałami, czy rozsądnie zarządzał portfelem itd. Kompletny program kosztuje 15 tys. zł.

- Nasz system nie zastępuje klasycznej rehabilitacji - zastrzega Andrzej. - Wspomaga ją i dostarcza obiektywnych wyników, dokumentując zmiany u pacjentów, które są wynikiem pracy i przeróżnych ćwiczeń i zabiegów, jakie pacjent wykonuje z fizjoterapeutą - dodaje.

Obecnie ekipa Brontes Processing pracuje nad systemem rehabilitacji przy pomocy Kinecta do używania w domu, po opuszczeniu już oddziału szpitalnego. - Pacjenci dzięki temu będą mogli wykonywać właściwe ćwiczenia w poczuciu ciągłego wsparcia specjalisty, a terapeuci będą mieli pełną kontrolę nad nimi wgląd w efekty kontynuowanych w domu ćwiczeń i możliwość ustalania i modyfikacji zakresu rehabilitacji.

Kibicuję im, w przyszłości chętnie połowię wirtualne rybki zamiast ćwiczyć na sali z tymi okropnymi przyrządami.

Katarzyna Pachelska

Jestem redaktorką Dziennika Zachodniego, wiceszefową Newsroomu DZ, prowadzę też m.in. serwis Strona Kobiet na dziennikzachodni.pl. Zostałam wybrana Dziennikarką Roku 2019 "Dziennika Zachodniego". Interesuję się sprawami kobiet i dzieci, ale również sporo piszę o kulturze, rozrywce, literaturze, lubię też współczesną architekturę. Innym obszarem moich zainteresowań jest handel, ostatnio dość często piszę o zakazie handlu w niedziele.

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.