Raport NIK miażdżący dla reformy oświaty: W szkołach brakuje miejsc, a Poznań chce pieniędzy od ministra

Czytaj dalej
Fot. Waldemar Wylegalski
Błażej Dąbkowski

Raport NIK miażdżący dla reformy oświaty: W szkołach brakuje miejsc, a Poznań chce pieniędzy od ministra

Błażej Dąbkowski

Władze Poznania wraz z dziewięcioma innymi miastami domagają się zwrotu ponad 100 mln zł od Ministerstwa Finansów za reformę oświaty wprowadzoną przez PiS. Z kolei Najwyższa Izba Kontroli publikuje miażdżący Ministerstwo Edukacji Narodowej raport. Jak bardzo ucierpiały na niej wielkopolskie szkoły?

We wtorek samorządowcy z 10 polskich miast złożyli w Ministerstwie Finansów wezwania do zapłaty na łączną kwotę ponad 103 mln zł. Sam Poznań żąda zwrotu 9,5 mln zł, które miasto wydało na wyposażenie szkół i przystosowanie sal lekcyjnych do potrzeb uczniów w związku z likwidacją gimnazjów i wprowadzeniem do szkół podstawowych klas 7. i 8. W stolicy Wielkopolski w latach 2017-2018, koszty związane z reformą oświaty przekroczyły 9,5 mln zł - w 2017 roku było to 4,2 mln zł, w 2018 roku - 5, 2 mln zł.

Na co wydano te pieniądze? Jak wyjaśnia miasto, m.in. na utworzenie lub doposażenie pracowni przedmiotowych w szkołach podstawowych, adaptację świetlic, czy łazienek w szkołach podstawowych oraz utworzenie świetlic w budynkach po gimnazjach.

Czytaj też: Poznań: Dużo uczniów, mało nauczycieli. Przez reformę dyrektorzy muszą zapewnić więcej miejsc w szkołach

- To nie są wszystkie wydatki, jakie poniósł samorząd, a jedynie te zaksięgowane, na które mamy faktury

- zastrzega Mariusz Wiśniewski, wiceprezydent Poznania.

Według wyliczeń urzędników, Poznań oprócz 9,5 mln zł, może domagać się od ministerstwa kolejnych 52 mln.

- To między innymi wzrost wydatków związanych z podwójnym rocznikiem - mówi Mariusz Wiśniewski.

Wiceprezydent zwraca też uwagę, że w związku z tym, że sześciolatki zostały w przedszkolach, miasto musiało wykupić około tysiąca miejsc w niepublicznych przedszkolach dla trzylatków.

- W wielu przypadkach musieliśmy zrezygnować z wynajmowania pomieszczeń w placówkach oświatowych, szkołom prywatnym. To też jest strata dla Poznania

- zaznacza.

Głos 10 samorządów nie jest jedynym krytycznym w stosunku do reformy edukacji. Miażdżący dla działań MEN raport w środę opublikowała Najwyższa Izba Kontroli. Z dokumentu jasno wynika, że wprowadzenie w zaledwie 9 miesięcy zmian w systemie oświaty likwidujące gimnazja i wydłużające szkołę podstawową, zostały przygotowane nierzetelnie, w takim sam sposób je zresztą wprowadzano.

- Nie jest to żadne zaskoczenie dla samorządowców, czy rodziców, ale cieszę się, że niezależna instytucja to potwierdziła, bo do tej pory rząd odpychał wszystkie argumenty, twierdząc, że są one polityczne - mówi Mariusz Wiśniewski.

Z raportu można dowiedzieć się, że dotacje z rezerwy budżetowej, które miały sfinansować remonty i wyposażenie szkół, były za niskie. Tym samym samorządy dostały niecałe 40 proc. środków, o które wystąpiły do ministerstwa. Problemem okazała się także likwidacja godzin karcianych, co skutkuje ograniczeniem godzin zajęć pozalekcyjnych. NIK podkreśla również, że MEN nie miało informacji na temat możliwości przyjęcia do szkół średnich podwójnego rocznika, dysponując danymi jedynie z 30 proc. szkół.

Czytaj też: Poznań: W szkołach będzie zdecydowanie więcej uczniów. Kurator oświaty: "Dyrektorzy cieszą się z tej reformy"

Jakie są jeszcze efekty reformy? Z kontroli wynika, że jeszcze w styczniu aż w ośmiu województwach liczba miejsc potrzebnych w rekrutacji podwójnego rocznika do szkół ponadpodstawowych i ponadgimnazjalnych była mniejsza niż potrzebna. W Wielkopolsce brakowało ich aż 5 tysięcy. W samym Poznaniu łącznie przygotowano 13,5 tysiąca miejsc (o 500 więcej niż w ubiegłym roku), ale już wiadomo, że wielu uczniów nie dostanie się do wymarzonej szkoły.

Wicedyrektor wydziału oświaty w poznańskim magistracie Wiesław Banaś zwraca także uwagę na wzrost liczby nauczycieli „wędrujących”.

- Muszą oni po reformie uzupełniać etat w kilku szkołach. Pani minister Zalewska mówiła też, że nauczyciele nie będą tracić pracy, ale to nieprawda. To także będzie wydatek miasta, bo odprawa dla jednego pedagoga to koszt około 20 tysięcy złotych brutto

- wylicza Wiesław Banaś.

W odpowiedzi na raport NIK, MEN wydał w środę oświadczenie. Czytamy w nim, że reforma oświaty jest odpowiedzią na oczekiwania większości Polaków i została starannie przygotowana oraz wdrożona.

Zostały opracowane pełne analizy organizacyjne oraz finansowe skutków zmian. MEN zapewniło środki na zadania związane z reformą. Przygotowało odpowiednie akty prawne pozwalające nawdrożenie zmian, opracowało podstawy programowe i dopuściło podręczniki do użytku szkolnego

- czytamy w oświadczeniu.

Błażej Dąbkowski

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.