Prawda mi mamiczka powiadali. O pieśniach, które po stu latach do domu wróciły
W 1913 roku Paul Schmidt, nauczyciel z Berlina, nagrał w Racławiczkach, Smolarni i Dziedzicach na fonograf Edisona pieśni ludowe i religijne grane i śpiewane przez miejscowych. Zachowały się do dziś i należą do najstarszych zapisów polskich pieśni.
Zdigitalizowane na nośniku cyfrowym w berlińskim Archiwum Fonograficznym przez Albrechta Wiedemanna i przeniesione na płytę CD wydaną w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk dają się świetnie słuchać, choć w niektórych utworach głosom śpiewaków i instrumentów towarzyszy dyskretny chrobot, jak na dawnych płytach.
Zdigitalizowane na nośniku cyfrowym w berlińskim Archiwum Fonograficznym przez Albrechta Wiedemanna i przeniesione na płytę CD wydaną w Instytucie Sztuki Polskiej Akademii Nauk dają się świetnie słuchać, choć w niektórych utworach głosom śpiewaków i instrumentów towarzyszy dyskretny chrobot, jak na dawnych płytach. Trudno tych dawnych śpiewów słuchać bez wzruszenia. I to niezależnie od tego, czy berliński nauczyciel nagrywał ludzi ni to mówiących, ni to śpiewających (melorecytacja) różaniec, czy młode kobiece głosy wykonujące kolędę „A wczora z wieczora” (zupełnie tak samo, jak dziś w naszych kościołach, może tylko odrobinę wolniej) albo wielkanocną antyfonę „Raduj się nieba Królowo”.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień