Piotr Lato: Była gwiazda "Big Brothera" opowiada o swoim rockowym debiucie. "Zajęło mi to 20 lat"

Czytaj dalej
Fot. fot. Wojtek Ciszkiewicz/mat. prasowe
Maciej Szymkowiak

Piotr Lato: Była gwiazda "Big Brothera" opowiada o swoim rockowym debiucie. "Zajęło mi to 20 lat"

Maciej Szymkowiak

Piotr Lato to jeden z najbardziej rozpoznawalnych uczestników pierwszej, historycznej edycji programu "Big Brother". Muzyk niedawno wydał swój debiutancki album, czyli „Dust Bowl Desert Night Fantasies", a w czasie rozmowy opowiedział o tym, dlaczego wydanie własnego debiutanckiego krążka zajęło mu 20 lat i co od tego czasu się zmieniło w jego życiu.

Zacznijmy od pańskiej działalności i rozpoznawalności medialnej, która rozpoczęła się w 2001 roku w programie „Big Brother”. Następnie doszedł Pan do finałów w „Idolu” w 2005 roku, ale nie zdobył Pan uznania w 1. edycji „The Voice of Poland” w 2011 roku. Co się zmieniło od tamtej pory?
To są trzy programy telewizyjne, które czasowo są od siebie oddalone. „Idol” i „The Voice of Poland” nie spowodował u mnie zbytniej rozpoznawalności, ale „Big Brother” był pod tym względem szaleństwem. Potrzebowałem po nim przerwy na odetchnięcie. Tamten okres trzech lat był bardzo intensywny: w domu rodzinnym bywałem tylko na weekendy. Od tamtej pory wszystko złagodniało, nie ma wokół mnie już hałasu medialnego. Dzięki temu mogę prowadzić normalne życie. Czasami rozpoznają mnie i zagadują do mnie poszczególni ludzie, którzy kojarzą mnie z twarzy lub głosu. W tej chwili żyję, skupiając się na muzyce, mimo że na niej nie zarabiam. Zawodowo jestem lektorem i nauczycielem angielskiego i niemieckiego, co pozwala mi swobodnie dysponować czasem przeznaczonym na rozwój muzyczny.

Piotr Lato opowiada o swoim muzycznym debiucie, ale też życiu, jakie na niego czekało po telewizyjnej sławie z "Big Brothera".Przeglądaj
fot. Jarek Paszkiewicz vel Edward Głowacki/mat. prasowe

Czy nadal ma Pan gitarę Zbigniewa Hołdysa? Nie kusiło, żeby sprzedać? Jak ważna była to dla Pana postać?
Nie sprzedałem i nie sprzedam. Mam z nią masę pozytywnych wspomnień. W 2001-2003 roku często się widzieliśmy ze Zbyszkiem, to on zaprowadził mnie do studia nagraniowego. Wrzucił mnie na głęboką wodę, opowiadając o swoich doświadczaniach. Był dla mnie bardzo ważną postacią. Mamy cechę wspólną: trzymamy rękę na pulsie. On doskonale się orientuje, co się dzieje nowego w muzyce. W tej chwili nie mamy stałego kontaktu, ale otrzymał moją płytę. Czasami się spotykamy i rozmawiamy, więc kontakt, chociaż sporadyczny, pozostał.

Jakiś czas temu była premiera pańskiej płyty „Dust Bowl Desert Night Fantasies”. Proces jej powstawania trwał 20 lat. Czy tyle samo trwał proces twórczy? Czym się Pan zajmował przez te 20 lat? Dlaczego było trzeba czekać tak długo na debiut?
Proces nagrywania, zapraszania gości i produkcji trwało krócej, około 7 lat, ale ja o tej płycie myślałem od bardzo dawna. Wielokrotnie mówiłem, że jej wydanie się zbliża. Piosenki piszę nieustannie od 20 lat. Cały proces zajął mi tak długo, ponieważ być może miałem obawę przed wypuszczeniem materiału, który moim zdaniem, nie był wtedy idealny. Jestem pedantyczny i bałem się, że ludzie, którzy mnie znają, źle przyjmą materiał. Potrzebowałem też przestrzeni dla siebie po programach telewizyjnych. Wtedy było zbyt wcześnie. Musiałem spłacić kredyt swojej popularności. Pierwsze trzy lata były nauką pisania piosenek. Z 50. „demówek” nie pokazałbym teraz więcej, aniżeli z 2 piosenki. Kolejnym czynnikiem poza naturalną ewolucją i rozwojem stylu muzycznego była kwestia finansowa. Nagrywanie płyty rockowej nie jest tanie. To nie muzyka elektroniczna, którą można nagrać domowo, zwłaszcza że chciałem nagrywać z udziałem innych muzyków.

Zaprosił Pan do współpracy 35 muzyków, z kim współpracowało się najlepiej, kto był pańskim marzeniem, które udało się spełnić? Dlaczego ich aż tylu?
Po programach w telewizji pozbyłem się wrodzonej nieśmiałości i otworzyłem się na ludzi. Dzięki popularności łatwo mi było nawiązywać nowe znajomości muzyczne. Na tej płycie zebrałem dużą liczbę gości i każdemu z osobna jestem wdzięczny za udział. Każdy, kto się pojawił na moim materiale, był moim muzycznym marzeniem. Moją nauczycielką śpiewu była Ania Serafińska i bardzo się cieszę, że zgodziła się wystąpić na tej płycie. Zaprosiłem też szereg gitarzystów, z których część to moi znajomi, a część poznałem w internecie. Pojawili się między innymi: Robert Cichy, który zdobył Fryderyka za swój debiut, Jurek Zagórski, który gra w zespole Natalii Przybysz, Maciej Bąk i Maciej Wasio. Zastanawiam się, dlaczego zabrakło Zbyszka Hołdysa, ale może uda się to tę pomyłkę nadrobić na drugiej płycie. (śmiech)

Większość utworów jest w języku angielskim. Czy to inspiracja konkretnymi wykonawcami? Jacy twórcy Pana inspirują?
Język angielski jest naturalnym wyborem dla muzyka, ponieważ najlepiej pasuje do intonowania piosenek. Kiedy nie mam jeszcze tekstu gotowego, ale bawię się gitarą i próbuje różnych melodii, wtedy nucę „po norwesku” lub „po flamandzku”. To śpiewanie przypomina „angielski bez sensu, ale z samogłoskami”. To bardzo plastyczny język i wdzięczny do komponowania piosenek. Dopiero potem piszę tekst, żeby pasował do melodii. Na sam koniec przekładam treść na język polski, żeby przypominał angielski. Większość utworów ma swoje wersje polskojęzyczne, które wydam w wersji minialbumu. Niektóre z nich znalazły się też na fizycznym wydaniu płyty, która trafiła do ludzi ze zbiórki crowdfundingowej.

Moimi inspiracją są różni wokaliści z lat 90. i ery grungu jak na przykład Chris Cornell. Wtedy rock przestał być „plastikowy” i „różowy”, a stał się surowy i bardzo emocjonalny. Inspirują mnie też legendy z lat 60. jak The Doors, czy Led Zeppelin. To oni wywołują we mnie emocje i gęsią skórkę.

Piotr Lato opowiada o swoim muzycznym debiucie, ale też życiu, jakie na niego czekało po telewizyjnej sławie z "Big Brothera".Przeglądaj
fot. Wojtek Ciszkiewicz/mat. prasowe

Wydanie płyty było możliwe, dzięki zbiórce crowdfundingowej. Wierzył Pan w sukces tej zbiórki? Jak długo i ile pieniędzy było potrzebnych, żeby samemu stworzyć materiał muzyczny?
To zależy od tego, co się chce osiągnąć. Do wydania płyty nie potrzeba dużej ilości pieniędzy. Ja rozpocząłem zbiórkę crowdfundingową, nie wiedząc, jaki będzie jej finalny efekt. Złożyło się tak, że akcja zbiegła się z moimi urodzinami i wtedy uzbierałem 100%, czyli 20 tysięcy złotych. Za to można stworzyć dwa debiuty, ale ja miałem w planach wydać fizyczny nośnik dla tych wszystkich, którzy mnie wsparli. Cała akcja polegała na mikro-wpłatach, które potraktować było można, jako przedsprzedaż. To bardzo przydatna forma wsparcia dla ludzi bez wytwórni. Można uzbierać też 5 tysięcy i wydać płytę, ale jeżeli chce się zrealizować, taki efektowny projekt, jak ja, czyli wytłoczyć płytę, wydrukować 40-stronicową książeczkę i zatrudnić producentów muzycznych, to ta kwota wzrasta. Miałem szczęście, że każdy muzyk, którego zaprosiłem, nie chciał w zamian pieniędzy, bo na to bym musiał mieć około 35 tysięcy. Największe koszty u mnie to było wydanie książeczki, mix i mastering. Pamiętajmy, że premierę można zrealizować cyfrowo i nie wiem, czy sam będę powtarzał cały proces fizycznego wydania, ale na pewno docenię każdego, kto by mnie wsparł w akcji crowdfundingowej.

Wydanie płyty to spełnienie pańskiego marzenia. Jest Pan wzorem, że do marzeń należy dążyć. Co by Pan przekazał innym ludziom tworzącym muzykę, którzy z jakiegoś powodu nie mogą, ale chcą się przebić na rynku muzycznym w Polsce?
Mam dobrą i złą wiadomość. Zła jest taka, że to nie jest takie łatwe, ponieważ natłok premier jest liczny. Łatwo utonąć w oceanie nowości. Trzeba działać w mediach społecznościowych i samemu wypracować sobie sukces. Dobra jest taka, że jeżeli ktoś wierzy, że muzykowanie to jego droga życia, a nie tylko jakiś dodatek, to w końcu osiągnie swój cel. Ja nagrywałem płytę dla siebie i wiedziałem, że zrobię ją dobrze. Nie należy się śpieszyć, nie warto też iść na ugodę z wytwórnią, kosztem własnego zamysłu twórczego. Doradców trzeba wysłuchać, ale trzeba mieć głowę na karku i spojrzeć na wszystko z boku. Powinno się szukać forów internetowych i stron muzycznych, gdzie można pisać o swojej i cudzej muzyce. Warto też chodzić na lekcje śpiewu, jeśli ktoś jest wokalistą. Ja śpiewam 20 lat, a nadal chodzę na kontrolne lekcje. Najważniejszą rzeczą jest tworzenie, nie zapominajmy bawić się instrumentem lub swoim głosem. Nie poddawajmy się po drodze.

Czy ma Pan ulubiony utwór ze swojej płyty? Taki, który poleciłby Pan komuś, kto Pana nie zna i chce posłuchać?
Szczególnym uczuciem darze te, które powstawały szybko. Nie tworzę muzyki na siłę, nie mam harmonogramu, że teraz muszę zacząć pisać. To spontaniczny proces. Wszystkie utwory mają mój stempel jakości. Wybrałbym otwierający płytę, czyli „Sicario”, który powstał bardzo szybko pod koniec sesji nagraniowej. „Just Yesterdays”, jako najbardziej melodyjny. „Zapach twoich rąk” jest najintymniejszy i najbardziej melancholijny z wszystkich. „Czekam (w ogniu)” jest jego przeciwwagą, bo jest bardzo ciężki, więc idealny dla fanów metalu. Na koniec „Kid-S”, bo to wyprawa improwizacyjna w stronę jazzu. Nie mogę wybrać jednego. (śmiech)

Jakie ma Pan teraz plany muzyczne? Czy usłyszymy, gdzieś Pana w Poznaniu? Jest na to szansa?
W tym roku nie będę koncertował, chociaż bardzo bym chciał. Obecnie czekam, aż moja dziewczyna Karolina Charko – która pojawiła się na płycie, chociaż wtedy jeszcze nie byliśmy razem – zakończy swój projekt muzyczny. Kiedy to zrobi, to zabierzemy się za tworzenie kolejnych piosenek. Mam 88 demówek, z których wybiorę najlepsze 14-15 utworów. Kompletuję muzyków, z którymi będę mógł też koncertować. Oczywiście, bardzo bym chciał zagrać w Poznaniu.

---------------------------

Zainteresował Cię ten artykuł? Szukasz więcej tego typu treści? Chcesz przeczytać więcej artykułów z najnowszego wydania Głosu Wielkopolskiego Plus?

Wejdź na: Najnowsze materiały w serwisie Głos Wielkopolski Plus

Znajdziesz w nim artykuły z Poznania i Wielkopolski, a także Polski i świata oraz teksty magazynowe.

Przeczytasz również wywiady z ludźmi polityki, kultury i sportu, felietony oraz reportaże.

Pozostało jeszcze 0% treści.

Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.

Zaloguj się, by czytać artykuł w całości
  • Prenumerata cyfrowa

    Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.

    już od
    3,69
    /dzień
Maciej Szymkowiak

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.