Na razie został zamontowany przy zjeździe z autostrady A1 na A4 na węźle Sośnica pod Gliwicami, ale tego typu urządzeń ma być więcej - zapowiada Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym.
- To jakaś paranoja - denerwuje się Tomasz Lubieniecki, kierowca z Opola. - Rozumiem fotoradary w centrach miast, przy szkołach, przedszkolach, itp. Ale na autostradach? Przecież to najbezpieczniejsze drogi, przy każdej okazji podkreśla to policja. To ewidentne działania skierowane na wyciąganie od kierowców dodatkowych pieniędzy.
Fotoradary na autostradach i drogach ekspresowych to nowość. Do tej pory nie były na nich montowane. Ale to już historia. Pierwsze urządzenie mierzące prędkość stanęło właśnie na zjeździe z autostrady A1 na A4, na węźle Sośnica pod Gliwicami. Na „ślimaku” obowiązuje ograniczenie prędkości do 50 km/h. Za szybszą jazdę można w tym miejscu zapłacić do 500 złotych.
Ale drogowcy na tym jednym miejscu nie zamierzają poprzestać. Już został wytypowany ponad 20-kilometrowy odcinek autostrady A4 od węzła Pietrzykowice do węzła Kostomłoty, który ma zostać objęty... odcinkowym pomiarem prędkości, o wiele skuteczniejszym od fotoradaru. Ten ostatni mierzy bowiem prędkość pojazdu tylko w miejscu, w którym stoi, natomiast ten pierwszy wylicza prędkość na dłuższych odcinkach dróg (od 10 do 20 km). Na obu końcach objętego pomiarem fragmentu są zamontowane kamery, które rejestrują czas, w jakim dany pojazd go pokonał i na tej podstawie system liczy średnią prędkość, z jaką się poruszał pojazd.
Fotoradary na autostradach i drogach ekspresowych to nowość. Do tej pory nie były na nich montowane. Ale to już historia.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 3,69 zł dziennie.
już od
3,69 ZŁ /dzień