Od starożytności do dziś: Dlaczego ludzie cieszą się w czasie Sylwestra?

Czytaj dalej
Fot. Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Mariusz Grabowski

Od starożytności do dziś: Dlaczego ludzie cieszą się w czasie Sylwestra?

Mariusz Grabowski

Trwają na ten temat niekończące się spory. Dwie najpopularniejsze teorie głoszą, że wszystko zaczęło się albo w starożytnej Grecji, albo w średniowieczu

Miłośnicy nowożytności, uwielbiający bale, huczne zabawy, strzelanie korków szampana i fajerwerki muszą zatem pogodzić się z faktem, że jesteśmy tylko dziedzicami starych tradycji.

Ku czci Dionizosa

Prof. Tadeusz Zieliński, jeden z największych polskich badaczy świata antycznego, napisał kiedyś, że historia tego święta sięga czasów starożytnych, konkretnie greckich Dionizji - obchodów ku czci Dionizosa, boga winnej latorośli. Ok. 600 r. p.n.e. Grecy personifikowali nowy rok jako małe dziecię - symbol początku. To właśnie podczas hucznych procesji na cześć Dionizosa paradowano z dziećmi w koszyku, świętując odrodzenie się ducha płodności. Tańczono, raczono się winem, śpiewano frywolne piosenki.

Z kolei Jan Parandowski owe uroczystości utożsamia z tymi, które obchodzono w Posejdonie (czyli na przełomie grudnia i stycznia), wówczas bowiem nadchodził czas, kiedy młode wino było już wystarczająco dojrzałe, by otwierać pierwsze jego amfory, świętować, organizować zabawy ludowe i procesje taneczne. Dzisiejsze dość dokładne wyobrażenie na temat przebiegu tegoż święta zawdzięczamy ateńskiemu historykowi imieniem Fanodemos. Ateńczycy, zebrani w pobliżu stojącej na moczarach (en limnais) świątyni, śpiewali sławiące Dionizosa pieśni, tańczyli i „przyzywali boga imionami Euanthes, Dithyrambos, Bakcheutas i Bromios”.

Uczestnicy obrzędu przynosili ze sobą do sanktuarium tzw. gleukos - młode, słodkie wino - które właśnie podczas owych ceremonii po raz pierwszy w „nowym winnym roku” mieszano z wodą i pito. Historycy podają, że owa bagienna świątynia, jedna z najstarszych w mieście, umiejscowiona była na południe od Akropolu. Informacje takie znaleźć można u Tukidydesa. Również sam Fanodemos, wspominając o mieszaniu gleukos z wodą źródlaną, zdaje się potwierdzać tę wersję.

Laeta dies

W starożytnym Rzymie, gdzie początkowo nowy rok zaczynał się dnia 15 marca (tzw. idy marcowe, podczas których urzędy obejmowali konsulowie), święto miało także charakter radosny. Schodzono wtedy do doliny w okolicach Rzymu (obecne piazza Euclide), gdzie świętowano i pito ze świętego źródła. Co więcej, wierzono że jeśli kobieta będzie uprawiała pierwszy raz miłość w dolinie, to będzie to pomyślna wróżba na przyszłość. Zwyczaj rozpoczynania nowego roku od pierwszego dnia stycznia wprowadził w swej reformie kalendarzowej dopiero Juliusz Cezar.

Ów nowy rok witano bardzo uroczyście i wesoło jako laeta dies. Rzymianie wierzyli, że jeżeli pierwszy dzień nowego roku spędzą wesoło, taki też będzie cały rok. Dlatego też starano się spędzić ten dzień najprzyjemniej. Ludzie życzyli sobie szczęścia, poprzez całowanie się i uścisk dłoni. Także obdarowywano się i zajadano słodkimi podarkami (np. miodem, daktylami, figami), wierząc że dzięki temu wszystkie dni roku będą równie słodkie.

Co ważne, początkowo dawano prezenty raczej skromne i symboliczne, typu: gałązki lub liście wawrzynu. W formie podarku dawano sobie także pieniądze lub różne cenne przedmioty, niekiedy nawet z inskrypcją. Obyczaj taki popularny był nie tylko w niższych warstwach społecznych. Urzędnicy składali dary swoim podwładnym, uczniowie nauczycielom, a biedni opiekunom. Owe dary nazywano strenas.

Rok 999

W prywatnych domostwach rzymskich - pisze Zieliński - świętowanie trwało dalej. Prosty lud łączył to wydarzenie z wróżbami i zabobonami. Należało unikać plotkowania i kłótni oraz nie przeciążać się w pracy. Wierzono, że jeżeli dzień noworoczny przypadnie na tzw. nundinae („dzień targowy”), to przyszły rok będzie nieszczęśliwy; jeżeli przypadnie na niedzielę, wróżono z tego wojnę lub śmierć wysokiego urzędnika; jeżeli w poniedziałek - umieranie dzieci i wysokie ceny; we wtorek - pożary i zarazy i wiele, wiele innych.

Wróżono także z wydarzeń, jakie miały miejsce tego dnia. Na przykład śmierć cesarza Kaliguli (został zamordowany przez pretorian) motywowano tym, że byk ofiarowany przez niego na początek czwartego konsulatu (1 stycznia) nie miał wątroby. Ludzie wyczytywali także wróżby z książek Homera i Wergiliusza. Wybierali wiersz, na który najpierw padł wzrok, i starali się wydobyć wróżbę.

Jak widać, chęć do radosnej noworocznej zabawy była w starożytności czymś zwyczajnym. Historycy zwracają jednak uwagę, że specyficzna forma świętowania Sylwestra narodziła się znacznie później. Wedle nich początków organizowania zabaw sylwestrowych należy dopatrywać się dopiero w 999 r.

Wolny Lewiatan

Wtedy to właśnie odbył się pierwszy Sylwester w dzisiejszym rozumieniu tego słowa, choć raczej nie wyczekiwano go z taką radością jak dzisiaj. Wręcz przeciwnie. Wedle pobożnej legendy, 31 grudnia 999 r. Rzymianie powitali z ogromnym strachem i bojaźnią. Dlaczego? W owym czasie rozpowszechniona była legenda opierająca się na proroctwie Sybilli, wedle którego w roku 1000 miał nastąpić koniec świata.

Jego sprawcą miał być - jak powszechnie wierzono - uwięziony w lochach Watykanu przez papieża Sylwestra I w 317 r. potwór Lewiatan, który pozostając dotąd w uśpieniu, w roku 1000 miał się przebudzić, wydostać z więzienia i ziejąc ogniem - spalić niebo i ziemię. Gdy więc rok 999 dobiegał końca, w Rzymie oraz w sąsiednich krajach zapanowało prawdziwe przerażenie, określone przez historyków „kryzysem milenijnym”.

Duchowni powoływali się także na objawienie św. Jana, interpretacje Ojców Kościoła, Papiasza z Hierapolis czy Ireneusza z Lyonu, żyjących w I i II w., piszących o Antychryście i końcu świata. O kaznodziejach zapowiadających Sąd Ostateczny wspominał też opat Abbon z Fleury urodzony około 940 r.

„Urbi et Orbi”

Wierzący legendzie ludzie oddawali się modlitwie, pokucie oraz ze strachem oczekiwali nadejścia końca świata i Sądu Ostatecznego. W naturalny sposób nasiliło się to w ostatni dzień roku, mający zwiastować zagładę. Kiedy jednak ów dzień dobiegł końca i wybiła północ, a w Rzymie nic się nie zmieniło - Lewiatan się nie pojawił i świat się nie skończył - powszechny strach zmienił się w żywiołową radość. Spełniła się przepowiednia, „że jeden Sylwester zamknął Smoka, a drugi go uwolni”.

Rozradowani ludzie wybiegli na ulice, składając sobie życzenia i świętując w świetle pochodni, a urzędujący wówczas papież Sylwester II udzielił błogosławieństwa „Urbi et Orbi” („miastu i światu”) na nowy rok, wiek i tysiąclecie. Tak oto radość z przetrwania świata i rozpoczęcia nowego tysiąclecia zapoczątkowała zwyczaj uroczystego świętowania nadejścia Nowego Roku, nazwanego od imienia papieża Sylwestrem. Co ciekawe, 1 stycznia jako dzień początku roku, ustanowił formalnie dopiero w 1573 r. król Francji Karol IX. Miało to ujednolicić bardzo różne obchody w różnych częściach kraju.

Dodajmy, że pomysł z 1 stycznia przyjmował się w Europie dość opornie. Np. Rosja obchodzi Nowy Rok 1 stycznia dopiero od 1700 r. (później wedle juliańskiego kalendarza od 14 stycznia), a Anglia dopiero od 1752 r. Wszędzie zresztą traktowano tę datę jako administracyjną, ale jej nie świętowano.

Bale i fajerwerki

Zwyczaj urządzania hucznych zabaw sylwestrowych narodził się zaś dopiero na przełomie XIX i XX w. Najpierw w dużych miastach, wśród bogatych ludzi, potem, w XX w., stopniowo również w uboższych warstwach społeczeństwa. Na początku zeszłego stulecia pojawiły się także sylwestrowe zwyczaje lokalne. Np. w Hiszpanii o północy z każdym uderzeniem zegara zjada się jedno winogrono. Obyczaj ten pojawił się w roku 1909 i stał się tak popularny, że stosują się do niego prawie wszyscy.

W Polsce określenie „Nowy Rok” pojawia się pod koniec XVIII w. Noc sylwestrowa rzadko była obchodzona, dopiero w połowie XIX w. w bogatych domach mieszczańskich organizowano przyjęcia, które polegały na wspomnieniach i wróżbach. Wieczór sylwestrowy długo oprawą przypominał ten wigilijny. Również spędzany wśród najbliższych, z tą różnicą, że nie obowiązywał post i nie dzielono się opłatkiem. Toast (głównie w domach szlacheckich) wznoszono popularnym tokajem - białym, deserowym winem węgierskim.

Wróżono też z bąbelków szampana. Co można było z nich wyczytać? Według tradycji mają określać charakter naszego życia w nadchodzącym roku. Unoszące się spokojnie, z dołu do góry, przepowiadają spokojny rok życia wśród najbliższych. Gdy jednak poruszają się nierównomiernie, wróżą zmiany. Łańcuszki bąbelków krzyżujących się oznaczają, że należy dbać o zdrowie i nie wydawać za dużo pieniędzy. Jeśli są małe, delikatne, równo poruszają się do góry, możemy liczyć na spokój i zdrowie.

Mariusz Grabowski

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.