Nasz polski bez tak pachniał na wiosnę...

Czytaj dalej
Fot. Fot. archiwum
Andrzej Kozioł

Nasz polski bez tak pachniał na wiosnę...

Andrzej Kozioł

Obyczaje. Fiołki podawano na deser. Konwalie przeżywały wielki dzień w czasie pierwszej Komunii.

Pierwsze były przebiśniegi, walczące swą bielą z topniejącym śniegiem. W Lasku Wolskim ścieliły się ogromnymi łanami, dowodząc, iż mimo nocnych przymrozków nadchodzi już wiosna i już wkrótce place targowe zakwitną narcyzami i żonkilami. A później pojawiały się plamki fioletu skryte w bujnej już zieleni. Viola silvestris, najwonniejszy kwiat wiosny. I tani - za grosze można było kupić dziewczynie malutki bukiecik - nie tylko pod pomnikiem Mickiewicza, ale także na Kleparzu, na placu Na Stawach. Już nie pamiętamy, że fiołki były także kwiatami kulinarnymi. Smażono je w cukrze, a w starej książce kucharskiej można znaleźć przepis na crême au violette:

Rozpuścić 16 deka (9 1/2 łuta) cukru, a gdy ten jeszcze jest gorący, wrzucić 16 deka (9 1/2 łuta) fiołków, oczyszczonych z wszelkich listków, korzonków i zbieranych przed wschodem słońca. Przykryć cukier i zostawić go przez 7 godzin, aby naciągnął zapachem fiołkowym. Gdy cukier jeszcze ciepły, dać 3 łyżki maraskino, 2 deka (dobry łut) rozpuszczonej żelatyny, wymięszać to wszystko dobrze, przecedzić przez serwetę, wlać pół litra (1/2 kwarty) bitej śmietany, wlać do formy oliwą wysmarowanej i postawić na lód.

Po fiołkach bielą wybuchały konwalie - znów w Lasku Wolskim ścieliły się intensywnie pachnące łany. Drobne, dzwonkowate kwiatki nie trafiały do kuchni - są trujące. Chętnie natomiast strojono nimi sukienki dziewczynek przystępujących do Pierwszej Komunii, kościoły i komunijne stoły. Kojarzono je różnie, ale w średniowieczu były symbolem wiedzy i sztuki medycznej. Dlatego Kopernik na jednym ze swych najbardziej znanych wizerunków dzierży gałązkę konwalii.

I jeszcze bez, równie majowy jak konwalie. Rozpanoszony, bujny, fioletowy lub biały. Sprzedawany z wiader, w bukietach związanych podartą na paski tkaniną, sukienką lub koszulą - w podobny sposób wiązano łapy sprzedawanym na targach kurom i kurczakom. Pachniały nim ulice, kwitły targowe place, panoszył się na przedmieściach i po wsiach, litościwie otulając swą wonią drewniane sławojki. I szkoda, wielka szkoda, że krakowski bez nie miał swojego Tuwima:

A polski bez jak pachniał
w maju
W Alejach i w Ogrodzie
Saskim,
W koszach na rogu
i w tramwaju,
Gdy z Bielan wracał lud
warszawski!
Szofer nim maił swą
taksówkę
Frajerów wioząc
na majówkę...

Bez, choć piękny, był kwiatem pospolitym, plebejskim, można powiedzieć. Co innego róże. Część z nich miała kuchenne przeznaczenie, no bo czy można wyobrazić sobie pączki bez różanej konfitury? Pan Gałganek, cukiernik, opowiadał mi, jak w lecie szedł o świcie na Kleparz, po różane wonne płatki, które ukręcał z cukrem. Ale inne róże już uchodziły za kwiaty szlachetne, godne imieninowej, urodzinowej okazji lub wręcz ołtarza. W starej symbolice róże, przede wszystkim białe, kojarzone były z Matką Boską, podobnie zresztą jak inne kwiaty, przede wszystkim białe lilie. Dlatego te słodko pachnące kwiaty hodowano w wiejskich ogródkach tylko po to, aby ozdabiać nimi kościoły.

Ach, te wiejskie kwietne ogródki! Dalekie potomstwo klasztornych wirydarzy, miniaturowe raje przytulone do drewnianych chałup.

W jednej ze swych powieści Władysław Machejek miał za złe bogatemu chłopu, czyli kułakowi, jego dziwactwo. Kułak (nazywał się Wnuk) lubił, aby na stole stał bukiecik kwiatów. Takie jego, psiamać, „wiciarskie” fanaberie. Jednak kwiaty kochano zawsze i wszędzie. Niesłusznie zapomniany Konstanty Paustowski pisał o kwiatach, które wiózł w smutnym sowieckim tramwaju, pełnym zmęczonych, poszarzałych ludzi. I nagle stał się cud - pisarz rozdał kwiaty i wtedy tramwaj pojaśniał. Nie od kwietnych barw, ale od uśmiechów.

Andrzej Kozioł

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.