Mobilizacja, aneksja, broń atomowa. Jak Putin przeprowadził Rosję przez Rubikon

Czytaj dalej
Fot. kremlin.ru
Grzegorz Kuczyński

Mobilizacja, aneksja, broń atomowa. Jak Putin przeprowadził Rosję przez Rubikon

Grzegorz Kuczyński

Decyzja o aneksji ukraińskich terytoriów i mobilizacji Rosjan na wojnę z Ukrainą, szczególnie w obecnych okolicznościach – to przyznanie się Władimira Putina do porażki. Jednak to też próba prezydenta zapobiegania szybkiej militarnej klęsce i jeszcze szybszym jego upadku. Klęska i upadek są jednak nieuniknione, nastąpią później, ale będą miały dla Rosji katastrofalne skutki.

Decyzja zapadła po podróży Putina do Samarkandy. A dokładniej po tym, jak go tam potraktowano i po rozmowach z przywódcami Chin, Indii i Turcji. W starożytnym środkowoazjatyckim mieście nie przyjęto prezydenta Rosji z takim szacunkiem, jak niegdyś. To dało się odczuć i zauważyć. Zaś kluczowi rozmówcy Putina dali mu wyraźnie do zrozumienia, że widzą, jak przegrywa. Erdogan mówił o konieczności zwrotu okupowanych ziem, łącznie z Krymem. Modi wzywał do zakończenia wojny. Ale najważniejsze było to, co powiedział Xi Jinping. Prawdopodobnie oznajmił Putinowi, że Chiny nie zamierzają w nieskończoność przyglądać się tej wojnie i Kreml powinien dążyć do jej szybkiego zakończenia. W jaki sposób – jego sprawa. Putin uznał więc, że w tej sytuacji pozostaje mu tylko scenariusz eskalacji.

[polecane]23807447[/polecane]

Niemal natychmiast zmieniła się więc narracja w sprawie „referendów” i aneksji okupowanych ziem Ukrainy. Jednocześnie Duma przyjęła poprawki do kodeksu karnego pod kątem sprawnego przeprowadzenia mobilizacji i większej dyscypliny w wojsku. Ostatnim krokiem był dekret prezydencki o częściowej mobilizacji oraz „zielone światło” dla tzw. referendów i aneksji.

Putin przekracza Rubikon

W środę rano telewizja państwowa wyemitowała nagrane wcześniej wystąpienie Putina. Prezydent ogłosił w nim, że w Rosji ogłoszona została częściowa mobilizacja. - Dla obrony naszej ojczyzny i jej integralności uważam za konieczne poprzeć częściową mobilizację - powiedział Putin. Decyzję przypisał konieczności działań wojskowych wzdłuż linii frontu, która liczy ponad tysiąc kilometrów.

Dzień wcześniej samozwańcze władze okupowanych przez Rosję regionów Ukrainy pilnie zapowiedziały przeprowadzenie referendów w sprawie przyłączenia do Rosji. Mają się one rozpocząć w najbliższy piątek. Putin oświadczył, że Rosja zrobi wszystko dla „bezpiecznego przeprowadzenia referendów” w czterech okupowanych ukraińskich regionach, a członkowie tamtejszych formacji zbrojnych zostaną zrównani w prawach z rosyjskimi wojskowymi.

[polecane]23829443[/polecane]

Putin powtórzył, że celem Rosji pozostaje zajęcie całych obwodów donieckiego i ługańskiego. Zachodowi zagroził użyciem broni jądrowej – w przypadku „ataku na integralność terytorialną Rosji”. - Celem Zachodu jest osłabienie, podzielenie i zniszczenie Rosji – oznajmił Putin, utrzymując, że Zachód grozi Rosji m.in. użyciem broni jądrowej. - W przypadku zagrożenia dla naszego państwa, naszej ziemi i narodu wykorzystamy wszystkie niezbędne środki do obrony. To nie jest blef – podkreślił.

[twitter]https://twitter.com/ChristopherJM/status/1572475888079609857[/twitter]

Zaraz po wystąpieniu Putina głos zabrał minister obrony. Siergiej Szojgu powiedział, że powołanych zostanie 300 tys. rezerwistów. Mobilizacja studentów i poborowych na wojnę nie wchodzi w rachubę - dodał. Powołani zostaną tylko obywatele z rezerwy i ci, którzy odbyli służbę wojskową. Przed wyprawieniem na front przejdą dodatkowe szkolenie. Obywatele, którzy zostaną powołani w ramach mobilizacji, otrzymają status, wypłaty i gwarancje socjalne przysługujące żołnierzom służby kontraktowej - obiecał prezydent. Jest to wpisane do dekretu. Obok marchewki jest też kij. We wtorek Duma przyjęła ustawę, która wprowadza lub zaostrza kary więzienia m.in. za poddanie się do niewoli i ucieczkę z frontu oraz niewypełnienie rozkazów. Karane będzie również nie stawienie się na pobór mobilizacyjny.

Eskalacja, ale jeszcze niepełna

Moskwa postawiła na scenariusz eskalacji pomimo, a może raczej z powodu, porażek na froncie. Aneksja okupowanych terytoriów ma być próbą powstrzymania ukraińskiej kontrofensywy i demonstracją determinacji Moskwy, przede wszystkim wobec krajowej opinii publicznej oraz prorosyjskich sił na terenach okupowanych. To zaspokojenie żądań „jastrzębi”, radykałów, generalnie partii wojny i zabezpieczenie się – na razie przynajmniej – od tej flanki. To również otwiera drogę propagandzie, że chodzi już nie tylko o wyprzedzające uderzenie na kraj mogący być przyczółkiem NATO zagrażającym Rosji, ale o obronę „rosyjskich ziem”. Być może Kreml liczy na podobny efekt, co w 2014 roku, czyli tzw. krymski efekt. Po aneksji Krymu poparcie dla Putina poszybowało do niespotykanego wcześniej poziomu.

Zarazem nie jest przypadkiem, że Putin ogłasza „częściową” mobilizację. To pozwala uniknąć terminu „mobilizacja powszechna”. Taką bowiem popiera mniej niż 10 proc. Rosjan. Poza tym państwowa machina rosyjska nie jest w stanie „przerobić” ogromnej liczby zmobilizowanych żołnierzy. Nawet teraz, gdy Szojgu mówi o 300 tys., to należy robić poprawkę. Jeśli będzie z tego 150 tys. – to już dobrze.

[polecane]23831505[/polecane]

W zamyśle władz rosyjskich referenda mają powstrzymać natarcie wojsk ukraińskich, które rzekomo "nie będą ryzykować posuwania się na terytorium Rosji". Jeszcze przed wystąpieniem Putina straszyć zaczęła czołowa propagandzistka Margarita Simonjan. „Sądząc po tym, co się dzieje i co ma się wydarzyć, ten tydzień oznacza albo wstęp do naszego rychłego zwycięstwa, albo wstęp do wojny nuklearnej” – napisała naczelna RT. Zgodnie z art. 87 konstytucji w razie agresji na Rosję lub bezpośredniego zagrożenia agresją prezydent wprowadza stan wojenny w kraju lub w jego poszczególnych regionach, niezwłocznie informując o tym Radę Federacji i Dumę Państwową; stan wojenny określa federalna ustawa konstytucyjna.

Szukając mięsa armatniego

„Referenda” w sprawie aneksji „republik ludowych” w Donbasie oraz obwodów chersońskiego i zaporoskiego pozwolą nazwać toczące się walki wojną (ponieważ działania wojenne będą miały miejsce na terytorium Rosji) i umożliwią w razie czego szybkie, za zgodą Rady Federacji, wprowadzenie stanu wojennego i ogłoszenie powszechnej mobilizacji.

W przypadku aneksji Moskwa będzie mogła wysyłać na okupowane tereny poborowych, argumentując, że jest to terytorium Rosji. Obecnie w Rosji trwa szkolenie żołnierzy z jesiennego poboru. Wiadomo też, że już setki poborowych z wiosennej „branki”, choćby z obwodu leningradzkiego, zostało wysłanych do obwodu biełgorodzkiego, przy granicy z Ukrainą.

[polecane]23824271[/polecane]

W okupowanych obwodach chersońskim i zaporoskim Rosja tworzy też formacje „ochotnicze” i będzie najpewniej zmuszać ukraińskich mężczyzn do walki w tych oddziałach, tak samo jak robi to już w „republikach ludowych” w Donbasie. Zwłaszcza, że aneksja tych ziem ma sprawić, że te „milicje” staną się oficjalnie częścią sił zbrojnych FR. Duma we wtorek przegłosowała też ustawę, która przyspiesza możliwość uzyskania rosyjskiego obywatelstwa obcokrajowcom walczącym w rosyjskiej armii. Będzie to możliwe już po roku służby, a nie – jak wcześniej – po trzech. To ma z kolei zachęcić do służby przede wszystkim imigrantów zarobkowych z Azji Środkowej.

Wyrok tylko odroczony

Mobilizacja nie da natychmiastowego efektu na froncie. Można raczej zakładać, że powołani teraz mężczyźni będą szykowani do walki raczej już na wiosnę, być może część już na styczeń. Obecnie Moskwa zamierza bronić stanu posiadania tymi siłami, które posiada. I liczyć na szybkie przyjście jesieni, co utrudni działanie oddziałom atakującym – zwłaszcza na stepach południa. Decyzje Rosji wyraźnie więc określają kalendarz i pokazują Ukrainie, że największe okno możliwości będzie miała otwarte przez najbliższy miesiąc, półtora. To najlepszy czas na odbicie jak największych obszarów. Zresztą Moskwa też to wie, stąd pomysł równoczesnego ogłoszenia mobilizacji (odkrycia kart przed Kijowem) i szybkiej aneksji okupowanych ziem, co ma – taką Rosjanie mają nadzieję – być może nawet powstrzymać przeciwnika przed dalszą ofensywą.

Za to polityczne skutki „referendów” i aneksji będą natychmiastowe. - Jakiekolwiek referenda w sprawie przyłączenia do Rosji okupowanych terytoriów ukraińskich wykluczą wszelkie nadzieje na rozmowy pomiędzy Kijowem a Moskwą - oświadczył rzecznik biura prezydenta Ukrainy Serhij Nykyforow. To powtórzenie stanowiska Wołodymyra Zełenskiego jeszcze z początków sierpnia. Aneksja ukraińskich terytoriów oznaczać będzie też zaostrzenie zachodnich sankcji nakładanych na Rosję. Dali to już we wtorek wieczorem wyraźnie do zrozumienia szef unijnej dyplomacji Josep Borrell oraz wysoki urzędnik Departamentu Stanu cytowany przez Reutera.

Rynek rosyjski zareagował na doniesienia o planach „referendów” i przewidywaniu ogłoszenia mobilizacji największym spadkiem od 24 lutego. Do zamknięcia sesji głównej we wtorek Moskiewski Indeks Giełdowy spadł o 8,84%. Wśród liderów spadku znalazły się Sbierbank (-9,88%), Gazprom (-9,63%), Łukoil (-10,18%), Yandex (-12,62%) i VK (-12,29%). W środę rano, już po orędziu Putina, na otwarciu sesji indeks spadł o blisko 10%, a notowania np. Gazpromu o 13%. Po ostatnich decyzjach Kremla będzie tylko gorzej. Wojna i kryzys gospodarczy – taka wizja wielu Rosjanom się nie uśmiecha. Dosłownie w kilka minut po wystąpieniu Putina wykupiono wszystkie bilety na środowe rejsy lotnicze do Stambułu i Erywania.

lena

Grzegorz Kuczyński

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.