List otwarty do tych, co to czytają: dajmy w te święta spokój Jezuskowi. Zarobiony jest...

Czytaj dalej
Fot. Polska Press Grupa
Arkadiusz Franas

List otwarty do tych, co to czytają: dajmy w te święta spokój Jezuskowi. Zarobiony jest...

Arkadiusz Franas

Mój ulubiony Jezusek mieszka w Pradze. Nazywa się Pražské Jezulátko, na świecie znany jako Bambino di Praga, i od pierwszej połowy XVII wieku stoi sobie w kościele Najświętszej Marii Panny Zwycięskiej na Malej Stranie. Nie jest Dzieciątkiem, jakie poznajemy w stajenkach budowanych z okazji świąt Bożego Narodzenia, a już 3-letnim Synem Bożym. Ma zaledwie 45 cm wysokości. Został wyrzeźbiony w drewnie. Wyobraża dziecko, które prawą dłoń unosi w geście błogosławieństwa, w lewej zaś trzyma kulę symbolizującą świat.

Ubrany jest w białą koszulkę, na którą nakłada się - stosownie do okresu liturgicznego - jedną z ponad 70 szat. To m.in. ubiory pochodzące z dalekich krajów, takich jak Chiny, Wietnam, Filipiny czy USA. Żyje sobie Jezulatko w kraju, w którym już tylko nieliczni wierzą w Boga. Ale, o ironio, jak to u naszych południowych sąsiadów, prawie wszyscy wierzą, że zawdzięczają Mu m.in. zakończenie Wojny Trzydziestoletniej, uratowanie Pragi przed Potopem szwedzkim czy zniszczeniami w czasie II wojny światowej. Wierzą w wiele innych bardziej prywatnych cudów i w to, co jest zresztą najprawdziwszą prawdą, że Antoine de Saint-Exupéry wpadł na pomysł napisania „Małego księcia” akurat w chwili, gdy spoglądał na cudowną, praską figurkę. I trzyma ten cały świat jak może, ale bez przesady... Dlatego rodzą się w mej głowie pytania, gdy słyszę słowa „Kolędy dla tęczowego Boga” Grzegorza Turnaua: „Bóg się rodzi, Cyganiątko, obok niego śpi jagniątko, Bóg się rodzi, Pakistańczyk”.

Tak samo jak rodzą się pytania, gdy słyszę z ust bojowników o wolność i demokrację, że przecież mały Jezus też był uchodźcą i ludzie wierzący powinni pomagać wszystkim, którzy próbują dostać się na nasz kontynent czy do naszego kraju. Po pierwsze z czterech kanonicznych ewangelii tylko jedna twierdzi, że musiał uciekać ze swojego kraju. Po drugie pamiętajmy, że po 2000 lat tak naprawdę Dzieciątko to przede wszystkim obraz religijny, postać metafizyczna, a nie historyczna. Po trzecie zawsze mnie zastanawia, dlaczego postać Jezusa w tych kontekstach przywołują ci, którzy już dawno z religią chrześcijańską nie mają nic wspólnego. A religia, tak jak i Kościół, rządzą się pewnymi prawami, wskazują tradycyjne wartości. Czasami mam wrażenie, że niektórzy „bojownicy” chcieliby nawracać samego Jezusa. I jeszcze, że tęczowy?

Teologiem nie jestem. Nie mi rozstrzygać o roli Syna Bożego, ale pamiętam pewne zdarzenie sprzed lat. Podczas wakacji grałem w brydża na plebanii u znajomego proboszcza mojego kolegi. Żaden hazard, żeby przypadkiem ktoś nie pomyślał sobie, że osoba duchowna ulegała pokusom życia doczesnego. Podczas jednego roberka na plebanię zawitała zabłąkana owieczka pełna pretensji. I dawaj narzekać, że tyle się modlił, a pracy nadal nie może nigdzie znaleźć. Cierpliwy proboszcz mu odrzekł: „A ty myślisz, że Pan Jezus to pracownik pośredniaka? On ci daje wsparcie i spokój jak każdy dobry rodzic. Ale sam musisz też coś zrobić. On za ciebie na rozmowę kwalifikacyjną nie pójdzie. Przestaniesz zionąć wińskiem, to na pewno poczujesz Jego pomoc”. Kazanie to pamiętam do dziś. Tak jak słowa dominikanina ojca Pawła Krupy: „A okazji do heroicznych czynów i tak nie brakuje. Na początek może zaprośmy serdecznie na Wigilię zgorzkniałą i samotną kuzynkę, której nikt w rodzinie nie lubi. Sądzę, że na razie to zupełnie wystarczy”.

A Jezulatko pewnie ma plan. Nie poganiajmy Go. Może ten plan zakłada właśnie: szanujmy się lokalnie, to nie będzie wojen globalnie? Poza tym do Pana Boga nie pisze się petycji jak do rządu czy zarządu. Tylko modli. Jak się chce... I gdy naprawdę uznaje się Jezulatko za Szefa.

Arkadiusz Franas

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.