Kiosk z prasą na prowincji to często mała ambasada kultury
Większość prowincjonalnych kiosków z prasą ledwie wiąże koniec z końcem. Właściciele chcą je zamykać. Tymczasem dla mieszkańców, zwłaszcza starszych, to gwarancja dostępu do wiadomości, rozrywki i kultury.
Jakieś wsparcie by się nam przydało, są takie pomysły - mówi Kazimierz Morawa, ajent kiosku „Ruch” na placu Wolności w Prudniku.
- Pracuję prawie 12 godzin dziennie - opowiada pan Kazimierz. - Zaczynam planowo o 6 rano, ale jestem tu najpóźniej 5.20, bo nieraz ktoś przemknie do zakładu na 6 i chce mieć gazetę czy papierosy. I tak siedzę do 16.30. Wychodzi mi zarobek na czysto 4 złote za godzinę. Za takie pieniądze nikt nie będzie siedzieć. Jak nas nie wspomogą, to sieć padnie.
- Dla ludzi gazety są ważne. Nie wszystko wyprze internet. To jest papier, można wziąć do ręki, pokazać koledze, skomentować...
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
już od
2,46 ZŁ /dzień