Co łączy księcia Jana Dobrego z turbiną wiatrową albo wodną? Nic. Poza tym, że konkursy poświęcone tak odległym dziedzinom wygrywa jeden młody człowiek - Michał Wachnicki, uczeń II klasy gimnazjum nr 9 w Opolu.
Michał wygrał w tym roku turniej maszyn wodnych. W ogólnopolskim konkursie wzięło udział 171 drużyn (2-3-osobowych) z całej Polski. Michał był najlepszy, a startował jako drużyna... jednoosobowa. - Tu się podłącza wodę, tu jest ciężarek, a tu linka, która nawija się na bębenek - pokazuje 15-latek. - Ta linka jest tu przeciągnięta i podnosi ciężarek. Na górze jest fotokomórka, ciężarek musi do niej dojść i zużyć jak najmniej wody. Jasne? Kiwam głową, ale potrafię tylko powtórzyć za fenomenalnym gimnazjalistą, że w turnieju chodzi o to, by zbudować maszynę, która wykona pracę 100 dżuli, czyli podniesie ciężarek o masie 2,5 kg na wysokość 4 metrów.
Ogólnopolskie Turnieje Maszyn Wodnych są organizowane przez Piaseczyńską Fundację Ekologiczną od 2012 roku. Zbudowane przez nastoletnich uczestników turbiny wodne biorą udział w jednej z dwóch konkurencji: „moc” i „wydajność”. W tej pierwszej decyduje czas wykonania zadania, a w konkurencji wydajność - ilość wody zużytej podczas pracy.
Maszyna Michała zużyła 1,85 litra, a to prawie pół litra mniej niż rok temu. Wyzwaniem jest tak skonstruować maszynę, by osiągnęła wynik lepszy od poprzedniego.
Rok temu Michał startował też w turnieju maszyn wiatrowych. Tu ocenia się łącznie trzy elementy: moment obrotowy, moc i liczbę obrotów. Wiatrak Michała kręcił się z prędkością 800 obrotów na minutę, a Michał zajął drugie miejsce w Polsce.
- Wyjątkowe w tych konkursach jest to, że trzeba być kreatywnym, trzeba stworzyć własne rozwiązanie wykorzystania naturalnych źródeł energii i ulepszać coś, co kiedyś może będzie patentem - mówi Joanna Raźniewska, dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących, w skład którego wchodzi Publiczne Gimnazjum nr 9 w Opolu.
Organizatorzy podpowiadają, że płyta montażowa to może być np. laminowana płyta meblowa, sklejka albo drewniana półka z szafy. Korpus turbiny, czyli tarczę, do której zostaną przymocowane łopatki, można zrobić z np. z aluminiowej pokrywki do garnka, a same łopatki to mogą być łyżeczki od herbaty, rozcięte piłeczki do ping-ponga, cienka sklejka, tworzywo sztuczne albo blacha miedziana.
Jak się buduje maszynę wodną? Michał: - W garażu. Bierze się młotek, piłkę, wiertarkę i się wycina. A konkretnie? Konkretnie to garaż jest u dziadka.
- Najpierw trzeba mieć ideę, wpaść na to, jak ta maszyna ma wyglądać. Później kupić materiały. Najważniejszym elementem maszyny są łopatki. Muszą być dobrze wyprofilowane, by jak najlepiej odprowadzały wodę - opowiada Michał, a im bardziej wchodzi w szczegóły, tym bardziej się zapala. Chyba nawet zapomina, że pani dziennikarka i tak niewiele z tego rozumie. - Dysza musi być ustawiona pod odpowiednim kątem, a więc musi mieć właściwą średnicę, żeby łopatki uderzały w odpowiednie miejsce. Bębenek musi być proporcjonalny do wielkości dyszy. Jak będzie za duży, to albo maszyna nie ruszy, albo będzie powoli wciągać ciężarek, przez co zużyje zbyt dużo wody.
Michał nie poszedł na łatwiznę i nie wykorzystał gotowych łyżeczek. Łopatki miedziane zrobił sam - wycinając je z blachy i młotkiem nadając odpowiedni kształt. Takich próbnych wersji turbiny powstaje przed konkursem nawet dziesięć, jedna lepsza od drugiej.
Skąd te zainteresowania? - Pan z fizyki zaproponował, by wystartować w konkursie. Spodobało mi się to - mówi chłopak.
Krzysztof Łapczyński, czyli „pan z fizyki”, już w pierwszej klasie zorientował się, że Michał to talent. To się poznaje nie tylko po świetnie napisanych klasówkach, ale - nawet bardziej - po pytaniach, jakie zafascynowany i myślący uczeń zadaje nauczycielowi.
A Michał jak już zacznie pytać, to nie odpuszcza.
- Kiedy powiedziałem mu o konkursie maszyn, zobaczyłem błysk w jego oczach - mówi Krzysztof Łapczyński. - Trzeba było sporo przegadać, zanim zrobił turbinę, która działała. To był taki fajny moment, kiedy Michał przełamał się z teoretycznego patrzenia na naukę i zaczął ją postrzegać praktycznie. To ważne, że on nie jest uczniem, który siedzi tylko nad książkami, ale to, czego się nauczył na lekcjach techniki i fizyki, potrafi zastosować. Lubi grzebać, konstruować. To mi w nim imponuje. Na dodatek ma zacięcie. Jest perfekcjonistą. Jak już się za coś bierze, to robi to na full. I chce być w tym najlepszy. Kiedy daję mu jakiś nowy materiał, on bardzo głęboko w to wchodzi, a potem „męczy” i wierci dziurę w brzuchu. Dlatego warto w niego inwestować. Czasem zadaje takie pytania i stwarza takie sytuacje, że ja też przy nim muszę się uczyć.
Opolski orzeł
Opolskim orłem był już w 2015 roku, jeszcze jako uczeń podstawówki. Opolskie Orły to honorowe tytuły przyznawane od 1997 roku przez prezydenta Opola najzdolniejszym uczniom opolskich szkół - laureatom wojewódzkich, ogólnopolskich i międzynarodowych olimpiad i konkursów przedmiotowych, sportowych i artystycznych. Rok temu ponowny tytuł Michałowi przyniosło II miejsce w turnieju maszyn wodnych.
W tym roku Michał został laureatem wojewódzkich konkursów z matematyki i fizyki, finalistą konkursu technicznego oraz konkursu wiedzy obywatelskiej i ekonomicznej. W wojewódzkim konkursie dla gimnazjalistów „W świecie finansów” był piąty. Konkursów matematycznych, w których doskonale sobie radzi jest więcej - Matmix, Alfik. Ostatnio w Kangurze - konkursie międzynarodowym - zajął I miejsce w kraju, zdobywając 100 procent punktów. A jeszcze wystartował w Polsko-Ukraińskim Konkursie Fizycznym „Lwiątko”. Specjalnie wybrał wyższą wiekowo kategorię.
- Taki już jest. Kiedy wie, że w swojej kategorii nie będzie miał konkurencji, próbuje sił na wyższym poziomie, ze starszymi rywalami - mówi dyrektor Raźniewska.
Kilka dni temu Michał Wachnicki odebrał też pierwszą nagrodę w kategorii gimnazjalistów w kuratoryjnym konkursie plastycznym o księciu Janie Dobrym. - To bardzo ciekawa postać, świetny gospodarz i władca. Zaimponowało mi to, że trzykrotnie powiększył swoje włości w trakcie panowania - mówi chłopak. Nakręcił o nim film w konwencji „teleekspresowej”. Co ciekawe, zrobił to z równą pasją, z jaką konstruuje swoje wiatraki i turbiny. Z taką samą, z jaką kilka lat temu z klocków lego budował gmach opery w Sydney i Tower Bridge w Londynie.
A jeszcze odnosi sukcesy w biegach na orientację (ostatnio III miejsce w biegu międzynarodowym) i w trenowanym od 9 lat karate (na poziomie mistrzostw Polski).
Aż dziw, kiedy znajduje na to wszystko czas. - W tygodniu jest siedem dni, więc jakoś się znajduje - mówi z uśmiechem.
Krzysztof Łapczyński widzi w nim zadatek na wspaniałego inżyniera, konstruktora. Michał jednak jeszcze nie wie, kim chciałby zostać w przyszłości. Nie wie nawet, jaki profil klasy wybierze w liceum. Ma tyle pasji, tyle rzeczy go ciekawi. Już ma pomysł na kolejny start w turnieju maszyn i poprawę wyniku. Oczywiście go nie zdradzi, bo konkurencja nie śpi.
- Jeszcze trochę i zacznie nam się w szkole nudzić - mówi Joanna Raźniewska. - Warto byłoby postarać się o stypendium Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci. Trzeba szerzej otworzyć mu drzwi.
Krajowy Fundusz nie daje pieniędzy do ręki. Pomaga w rozwoju uczniom szkół ponadgimnazjalnych, gimnazjów i szkół podstawowych o wybitnych uzdolnieniach poznawczych, technicznych, plastycznych, baletowych i muzycznych, organizując sytuacje sprzyjające rozwojowi uzdolnień specjalnych i rozwojowi ogólnemu. Nominacje Funduszu są przyznawane osobom, które mają znaczące osiągnięcia i chcą pracować nad swoim rozwojem. Fundusz zapewnia bezpłatny udział w zajęciach prowadzonych przez pracowników wyższych uczelni i instytutów Polskiej Akademii Nauk. Organizuje obozy naukowe, staże badawcze, seminaria, warsztaty naukowe, muzyczne i plastyczne, koncerty i wystawy. Stypendystom pomaga też finansowo w realizacji działań służących rozwojowi, np. w udziale w muzycznych kursach mistrzowskich i konkursach międzynarodowych.
Zamiast przyznawać zwyczajne stypendium, twórcy Funduszu zapraszają podopiecznych do... pracy. Rzuca im się trudne wyzwania, inspiruje, zaraża nowymi pasjami. Sprzyja rozwojowi, ułatwiając kontakt ze światowej sławy naukowcami, wybitnymi twórcami i najlepszymi w Polsce popularyzatorami nauki. Fundusz pokazuje, jak naprawdę wygląda praca badacza, na czym polega warsztat krytyka lub pisarza, z jakimi problemami mierzą się dzisiaj uczeni.
Pod opieką Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci co roku jest ponad 500 zdolnych i pracowitych uczniów. Czekają tam na wszystkich, dla których szkolne wyzwania to za mało. A taki właśnie jest Michał.