Jak narodzili się „Chłopi”, najsławniejsza powieść Reymonta

Czytaj dalej
Fot. FOT. NAC
Mariusz Grabowski

Jak narodzili się „Chłopi”, najsławniejsza powieść Reymonta

Mariusz Grabowski

Po ponad stu latach od powstania powieści „Chłopi” Władysława Stanisława Reymonta nakręcony na jej podstawie film będzie rywalizował w wyścigu do Oscara. Do polskich kin film wejdzie w przyszłym tygodniu, 13 października

Władysław Stanisław Reymont publikował „Chłopów” w odcinkach w latach 1902-1908 w „Tygodniku Ilustrowanym”. W całości wydano ich w latach 1904-1909 w wydawnictwie „Gebethner i Wolff”. W 1924 r. pisarz otrzymał za nich literacką Nagrodę Nobla, wygrywając z „Czarodziejską górą” Tomasza Manna.

CV noblisty

Reymont nie był dzieckiem idealnym. Nie chciał chodzić do szkół, często zmieniał zawody i miejsca zamieszkania. Dużo podróżował po Polsce i Europie. Przymuszony zdobyciem jakiegokolwiek praktycznego zawodu ukończył Warszawską Szkołę Niedzielno-Rzemieślniczą. Potem, w latach 1880-1884, uczył się zawodu krawieckiego w Warszawie, po czym został czeladnikiem.

Nożyce krawieckie porzucił dla bycia aktorem i okazjonalnym poetą. Od 1884 do 1888 r. grywał w wędrownych grupach teatralnych w małych miasteczkach: w Turku, Ozorkowie, Łęczycy.

Następnie zaczepił się jako niskiej rangi funkcjonariusz Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, pracując m.in. w Rogowie i Lipcach. Wreszcie zaczął utrzymywać się z pisania - w 1894 r. przeniósł się do Warszawy. 13 lipca 1900 uległ wypadkowi kolejowemu i trafił do szpitala poturbowany i z dwoma złamanymi żebrami. W raporcie lekarskim napisano jednak, że pisarz ma 12 złamanych żeber oraz „inne kontuzje ciała i nie wiadomo, czy będzie nadal zdolny do pracy umysłowej”. Ekspertyzę szpitalną sfałszował ponoć dr Jan Roch Raum, ordynator I oddziału chirurgicznego Szpitala NMP na Pradze. Tym samym medyk trafił na karty historii literatury.

Astronomiczne odszkodowanie w wysokości ponad 38 tys. rubli (dla porównania: Eliza Orzeszkowa za jeden tom powieści brała ich sto), pomogło mu zdobyć niezależność finansową i mógł wreszcie poświęcić się pisarstwu, a w praktyce dziennikarstwu. I jeszcze jedno: 15 lipca 1902 r. w Krakowie ożenił się z Aurelią Szabłowską z domu Schatzschnejder. Posiadanie małżonki wymagało stabilizacji i stałych dochodów. Reymont zaczął więc pisać rzeczy „poważne”.

Plagiat z Zoli?

Pomysł na „Chłopów” wziął się z bacznej obserwacji i uważnego słuchania. Reymont urodził się w 1867 r. we wsi Kobiele Wielkie, dziś w powiecie radomszczańskim, gdzie jego ojciec był organistą. Matka wywodziła się ze zubożałej szlachty krakowskiej; co zresztą w latach dojrzałych pisarz często podkreślał. To ona snuła mu gawędy o chłopach, których zapamiętała z dzieciństwa.

Najwyraźniej dobrze zapamiętała wydarzenia, które miały miejsce w Krakowskiem od połowy lat 40. XIX w. W 1846 r. doszło do rebelii galicyjskiej, podczas której chłopi wyrżnęli tamtejszą szlachtę. Potem było powstanie styczniowe, które całkowicie zignorowali, i uwłaszczenie. W „Chłopach” dobrze widać fascynację chłopską energią, naturalnością i prostotą życia, charakterystyczną dla wielu dzieł początków XX w., powstałych na fali „chłopomanii”.

Wielu historyków literatury, choćby Józef Rurawski w tomie „Władysław Reymont”, sugeruje, że bezpośrednim impulsem do napisania powieści mogła być dla pisarza inna powieść - „Ziemia” Emila Zoli. „Chłopi” mieliby być zatem polemiką z francuskim naturalistą. Ale jest pewien problem - Reymont nie znał jednak francuskiego. Oba utwory łączy, co prawda, tematyka chłopska, opisy prac i uroczystości wiejskich oraz charakterystyczny podział akcji na cztery pory roku, ale to za mało, by uznać Reymonta za plagiatora..

U Zoli nie znajdziemy bowiem ognistego romansowego trójkąta między chłopskim krezusem, jego synem i wioskową pięknotką, rozgrywającego się w anturażu wsi typowej dla centralnej Polski.

Wielkie spopielenie

Prawdopodobnie pierwsza wersja powieści była gotowa już w 1901 r., jednak niedługo przed oddaniem tekstu do druku Reymont postanowił przeredagować jej początek. Jak pisze Barbara Kocówna, autorka „Reymonta”, przeglądając rękopis „uznał jednak, że całość utworu nie jest zgodna z jego zamierzeniami. Niezadowolony pisarz zdecydował się więc zacząć pracę od nowa i spalić napisaną już powieść”.

To musiała być dość dramatyczna decyzja. Zniszczeniu uległo wtedy w sumie 11 tys. wierszy. Pierwszą wersję utworu mogło znać zaledwie kilka osób. Jedną z nich był Julian Ochorowicz, dość barwna postać owych czasów - psycholog, filozof, wynalazca, poeta, publicysta, fotografik, a ponadto spec „w zakresie zjawisk mediumicznych”. To z jego wspomnień wiemy o spopieleniu wczesnych „Chłopów”.

Dziś przyjmuje się powszechnie, że ta wersja powieści, którą znamy, powstawała przez siedem lat, od 1901 do 1908 r. Duża część powieści pisana była w czasie pobytu pisarza w Paryżu, gdzie, jak twierdził Reymont, „łatwiej było mu się skupić na pracy niż na ziemiach polskich”.

W szeregach Ligi

Czy siedem lat na napisanie powieści, nawet opasłej jak cegła (a właściwie dwie) to dużo? Wspomniany już Józef Rurawski dowodzi, że Reymont w tym czasie nie tylko dużo wojażował, ale cały czas zajmował się pisaniem „innych rzeczy”. Powstały wtedy przymiarki do „Marzyciela” i „Wampira”, jedna z polskich modernistycznych powieści grozy. Na łamach „Kuriera Warszawskiego” w 1904 r., w numerach od 2 do 76, ukazywała się powieść „We mgłach”, która stała się podstawą „Wampira” wydanego w 1911 r.

Ponadto pisarz był pilnym obserwatorem wydarzeń rewolucji 1905 r. Swoje obserwacje ze strajku powszechnego i demonstracji w Warszawie, po ogłoszeniu „Manifestu konstytucyjnego” cara Mikołaja II, opisał m.in. w „Kartkach z notatnika” w nr. 45 „Tygodnika Ilustrowanego”.

Dodajmy do tego, że Reymont politykował. Był wówczas ideowym członkiem Ligi Narodowej. W odpowiedzi na deklarację wodza naczelnego wojsk rosyjskich Wielkiego Księcia Mikołaja Mikołajewicza Romanowa, z 14 sierpnia 1914 r., podpisał telegram dziękczynny, głoszący m.in., „że krew synów Polski, przelana łącznie z krwią synów Rosyi w walce ze wspólnym wrogiem, stanie się największą rękojmią nowego życia w pokoju i przyjaźni dwóch narodów słowiańskich”.

Łagodny rytm

Reymont narzucił sobie dużą dyscyplinę pracy, pisząc codziennie - jak mówił - zaplanowaną część powieści. Pisał prawdopodobnie rano, wstając dość wcześnie, a następnie po obiedzie. Jako dobrze sytuowany mieszczanin musiał mieć także czas na rytuały: wizytę w kawiarni (czytanie dzienników) i wieczorną wizytę u znajomych (wymienienie się codziennymi plotkami).

Może ten regularny rytm miał wpływ na strukturę powieści - panoramę życia polskiej wsi na przełomie XIX i XX w. z kapitalnie zarysowanymi postaciami na tle rzeki wydarzeń. W tę strukturę wpisane są ponadto rok astronomiczny i liturgiczny. Dzięki temu powieść ma wymiar uniwersalny, ponadczasowy, a doszukiwanie się, w którym roku czy w jakiej wsi rozgrywają się „Chłopi”, nie ma do końca znaczenia.

„To rzecz o ludzkich dramatach, namiętnościach, wpisana w przestrzeń wieczności - z tej właśnie perspektywy należy ją czytać” - przekonuje prof. Maria Olszewska z Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Dodając, że jeszcze jednym atutem „Chłopów” jest fakt, że mamy tu trzech narratorów i trzy różne perspektywy spojrzenia.

„Chłopi” i armia Kajzera

Na Noblowski laur Reymont czekał do 1924 r., kiedy to właśnie jemu przyznano największe wyróżnienie w dziedzinie literatury. Wcześniej, w 1912 r., ukazała się niemiecka edycja „Chłopów” (w tłumaczeniu Jana Pawła Kaczkowskiego dla wydawnictwa Diederichsa), ale sięgnęło po nią niespełna stu czytelników. Sytuacja uległa zmianie dopiero po wybuchu Wielkiej Wojny.

Warto przytoczyć tę dość sensacyjną historię. Oto jeden ze współpracowników wydawnictwa, w randze rotmistrza, był odpowiedzialny za działalność kulturalną w sztabie generała Paula von Hindenburga. „To prawdopodobnie za jego sprawą armia niemiecka doszła do przekonania, że właśnie lektura »Chłopów« stanie się dla niemieckich oficerów najlepszym przewodnikiem po duszy polskiej i obyczajowości miejscowego chłopstwa - pisze Maciej Górny na portalu wielkahistoria.pl.

Wypełniony niesprzedanymi tomami magazyn Diederichsa w szybkim tempie opustoszał, a Reymont zyskał liczny zastęp nowych czytelników. A w konsekwencji Nobla. „Oszołomiony jestem tą niespodzianką. Odszedłem wewnętrznie od świata i spraw jego. Marzyłem jeno o ciszy i możliwości spokojnego pracowania jako największym szczęściu. A tu naraz otwierają się wielkie drzwi rozgłosu” - miał powiedzieć Reymont na wieść o otrzymaniu prestiżowego wyróżnienia.

Mariusz Grabowski

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.