Bogna Skarul

Ilu przyszło Niemców? Niewielu

Papugi w Trzęsaczu z utęsknieniem wypatrują turystów chętnych do zdjęć... Fot. Katarzyna Świerczyńska Papugi w Trzęsaczu z utęsknieniem wypatrują turystów chętnych do zdjęć...
Bogna Skarul

Turystów nad zachodniopomorskim morzem w tym roku jest zdecydowanie mniej niż w poprzednim sezonie. Miejscowi szacują, że nawet o połowę.,

Ale rok temu pod względem frekwencji w wakacje padały rekordy – podkreślają przedsiębiorcy związani z branżą turystyczną.
Statystyka jednak nie uspokaja właścicieli obiektów turystycznych. Liczyli na większy zarobek, bo jeszcze nie wylizali się z dwóch pandemicznych sezonów. W porównaniu do zeszłego roku spadek zainteresowania wynajmem noclegów nad morzem portale internetowe szacują aż na ponad 50 proc.

- Do tego dochodzi tegoroczna inflacja i coraz bardziej dotkliwa drożyzna – mówią. Jak wynika z przeprowadzonego przez serwis rankomat.pl badania, aż 20 proc. Polaków całkowicie zrezygnowało z wyjazdu z powodu rosnącej inflacji. Natomiast ci, którzy planują urlop, nie ukrywają, że mocno ograniczą swój wyjazdowy budżet. Aż 33 proc. ankietowanych szuka tańszej alternatywy. - To widać – zaznacza Maria, która opiekuje się sześcioma apartamentami nad morzem. – W tym roku goście wyraźnie szybciej wynajęli te tańsze miejscówki.

W Międzyzdrojach przeciętny apartament dla dwóch osób niedaleko promenady i morza kosztuje od 500 do 650 zł za dobę. Za podobny, ale trochę dalej od plaży trzeba zapłacić 450 zł za dobę. Z kolei pokoje w kwaterach prywatnych kosztują od 50 zł do 120 zł za dobę dla dwóch osób.

- Te najtańsze są bez łazienek – tłumaczy Maria i dodaje, że da się w Międzyzdrojach wynająć pokój nawet za 45 zł za dobę, ale nie będzie to komfortowe locum. – Na przykład w przystosowanym do spania garażu czy komórce przy domu – wyjaśnia.
Opowiada też, że w tegorocznym sezonie właśnie największy popyt jest na takie skromne miejsca noclegowe.
Magdalena Troszczyńska z noclegowo.pl. podaje, że aż o 40 proc. więcej osób szuka w tym roku noclegów w kwaterach prywatnych i to w Świnoujściu.

- To jest dla nas zaskoczeniem – zaznacza. - Goście sami tłumaczą, że chcą gdzieś wyjechać na wakacje, ale nie chcą za dużo płacić - opowiada Maria. – Muszą oszczędzać, bo nie wiedzą, co ich czeka w najbliższej przyszłości.
Zauważa też, że jeszcze parę lat temu nad morze turyści, przede wszystkim ci z południa Polski, przyjeżdżali na dwa tygodnie. Jakieś pięć lat temu skracali swoje pobyty do tygodnia.

- Teraz rzadko zdarzają się tacy, którzy wynajmują apartament na tydzień – zdradza. – Normą stał się pobyt na trzy, najwyżej cztery dni. Za to na brak zainteresowania nie mogą w sezonie 2022 narzekać właściciele skromnych domków campingowych i pól namiotowych.

- Obłożenie mam w tym roku pełne – mówi właścicielka campingu w Dziwnówku. – I to nie tylko w czasie najwyższego sezonu, czyli pod koniec lipca i na początku sierpnia. Na brak gości nie narzekają też prowadzący gospodarstwo agroturystyczne niedaleko Rewala. - Latem zawsze był ruch – mówi. – Właściwie mam pełen pensjonat już od czerwca, ale liczba telefonów z pytaniami, czy może coś się zwolniło, czy może ktoś zrezygnował, w tym roku mnie zaskoczyła. Jak podaje portal noclegowo.pl, w tym sezonie zainteresowanie noclegami w obiektach agroturystycznych na zachodniopomorskim wybrzeżu wzrosło aż o 62 proc.

Natomiast brakiem zainteresowania wynajmem luksusowych apartamentów, za które trzeba było jeszcze pół roku temu zapłacić nawet 1600 zł za dobę, zdziwieni są nie tylko ich właściciele, ale i firmy zajmujące się pośrednictwem w wynajmie.
- Bardzo często goście odwołują rezerwację – zdradza Katarzyna zajmująca się wynajmowaniem luksusowych apartamentów w Świnoujściu. – A właściciele takich apartamentów zarzucają mi, że gości zniechęcam, że podtykam im raczej takie, gdzie mam większą prowizję albo wynajmuję swoje mieszkania. To dla mnie przykre – dodaje.

- Bo w ubiegłym roku chętnych na wynajem było więcej niż trwał sezon – mówi jedna z właścicielek apartamentu nad morzem.
Zdradza, że jeszcze w czerwcu miała klientów na wynajem, ale jak niemal masowo zaczęli rezygnować z przyjazdu i odwoływali rezerwację, musiała zmienić cenę.

- Oczywiście na niższą – dodaje. Żali się też, że nie wie, czy uda jej się w tym roku nazbierać z wynajmu tyle kasy, aby starczyło na utrzymanie mieszkania przez cały rok.

– Bo wszystko zdrożało – woda, gaz, prąd. A za media trzeba płacić przez cały rok. Do tego przecież zapowiadane są kolejne podwyżki. A poza wakacjami to już rzadko kto decyduje się na przyjazd nad morze. Liczy się bowiem słońce.
Monika Kowalska z Vienna Hause Amber Baltic mówi, że u niej w hotelu pełno jest przez całe wakacje.

- Ale jak tylko pojawią się prognozy pogody z dużą liczbą dni słonecznych i wysoką temperaturą powietrza, to od razu rozdzwaniają się telefony z pytaniami, czy może mamy wolne pokoje w hotelu - opowiada i dodaje, że sama dziwi się, że tak dużo gości swój przyjazd nad morze uzależnia od możliwości plażowania.

– Bo przecież wakacje to nie tylko siedzenie na plaży – tłumaczy i namawia wszystkich do przeglądania przewodników, bo zachodniopomorskie wybrzeże pełne jest ciekawych miejsc i ma mnóstwo atrakcji. Pojawiło się wiele turystycznych tras.
Zdradza też, że w tym roku w sezonie ma mniej gości z Niemiec, którzy zwykle stanowili 80 proc. wszystkich gości w hotelu.
Mniej też ich „słychać” na ulicach nadmorskich miejscowości. W tej chwili językiem dominującym jest raczej ukraiński.
- W tym roku będzie mniej turystów z zagranicy – zapowiadała jeszcze przed wakacjami Hanna Mojsiuk, prezeska Północnej Izby Gospodarczej. – Oni boją się do nas przyjeżdżać, bo dla nich Polska jest krajem frontowym. To ich zniechęca.

Tymczasem dla branży brak turystów z Zachodu to prawdziwy cios. Właściciele lokali gastronomicznych, hoteli i pensjonatów na wybrzeżu liczyli, że pieniądze od turystów z Niemiec i Skandynawii pomogą im w odrobieniu strat z okresu pandemii.
Według danych zgromadzonych w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazie informacji kredytowych BIK, branża turystyczna miała na koniec kwietnia tego roku 78 mln zł zaległości, a branża noclegowa ponad 921 mln zł. Problemy z rozliczeniami dotyczyły odpowiednio 930 firm turystycznych i 1908 oferujących noclegi.

To nie znaczy, że w Świnoujściu, Międzyzdrojach czy Dziwnowie (ulubionych przez turystów niemieckich miejscowościach) nie ma w ogóle gości z Niemiec czy Norwegii.
- Ale to najczęściej jednodniowi turyści – mówi Anna, właścicielka restauracji w Międzyzdrojach, która od lat obserwuje ruch wakacyjny. – Niemcy przyjeżdżają do nas na zakupy, pospacerują po promenadzie, wejdą na molo, zamówią loda i wyjeżdżają do siebie. Oni też mają inflację, też muszą oszczędzać, ale jednak najbardziej boją się koronawirusa. W ogóle ten sezon nad morzem jest jakiś dziwny. Dziwny?- Tak, bo niby turystów jest sporo, szczególnie widać to na ulicy i na plaży w weekendy, ale wyraźnie mniej osób decyduje się na zjedzenie posiłku w restauracji, na kawę w kawiarni, a nawet gofra z owocami i bitą śmietaną – zauważa.

Rzeczywiście, w tym roku nie ma specjalnych problemów ze znalezieniem wolnego stolika na posiłek, nawet w ciepłe weekendowe wieczory, za to w sklepach spożywczych, szczególnie tych sieciowych, kolejki do kas są spore.
- Ludzie kupują pieczywo i coś do pieczywa – mówią sprzedawcy i dodają, że w tym sezonie wyraźnie mniej jest kupujących alkohol. – To przez wysokie ceny innych produktów – tłumaczą to mniejsze zainteresowanie „ulubionymi rozrywkami wakacyjnymi Polaków”.

– Wszystko przez inflację i wzrost cen. Kupujący mają dylemat – chleb czy piwo? Wygrywa chleb, bo przecież często przyjeżdżają z całą rodziną.

Z badania firmy Quality Watch wynika, że aż 40 proc. turystów dysponuje skromniejszym niż w poprzednim roku budżetem na letni urlop. Co piąty z nich zapowiada też, że jak już pojedzie na wakacje, to będzie oszczędzał na atrakcjach i jedzeniu, ewentualnie skróci wyjazd.

Bogna Skarul

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.