Gra, która zabija zdrowy rozsądek

Czytaj dalej
Przemysław Franczak

Gra, która zabija zdrowy rozsądek

Przemysław Franczak

To nie jest największa czarna wołga doby internetu, która wjechała pod nasze strzechy, ale bodaj pierwsza, przed którą ostrzegają urzędnicy. Na rodziców padł blady strach: dzieci odbierają sobie życie grając w „Niebieskiego wieloryba”. Temat pompują media, kuratorzy oświaty ślą do szkół utrzymane w alarmistycznym tonie listy, policja zbiera dane. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby cała sprawa nie była - napiszę ostrożnie - najprawdopodobniej humbugiem. Nie mylić z humbakiem.

Zacznijmy od faktów. Jak dotąd nie udało się nikomu nawet udowodnić, że taka gra w ogóle istnieje, a co jest tego konsekwencją - nie można powiązać z nią samobójstw nastolatków. Działa więc w tej chwili klasyczny mechanizm legendy miejskiej, która tym razem - o dziwo - postawiła na baczność służby w Europie. Źródłem całej historii jest artykuł rosyjskiej Nowajej Gaziety z maja ubiegłego roku, gdzie nazwa gry pada po raz pierwszy - nawiasem mówiąc w Polsce została źle przetłumaczona, bo „blue whale” to nie żaden niebieski wieloryb, tylko płetwal błękitny; istnieje teoria, że te ssaki są w stanie same odebrać sobie życie. Reporterzy połączyli z nią śmierć 130 dzieci, wszystkie miały być użytkownikami ichniejszego Facebooka - VKontakte. Temat nie został podchwycony przez inne rosyjskie media, jedynie Russia Today zajął się problemem bardziej ogólnie. Bo liczba samobójstw wśród młodych Rosjan faktycznie jest duża, ale zjawisko nie jest nowe. Zajmujący się weryfikowaniem plotek i mitów portal The Snopes - historię z wielorybem opisuje jako „nieudowodnioną” - podaje, że w 2013 roku było tam aż 461 takich przypadków.

Stary news odrodził się niespodziewanie na Wyspach Brytyjskich, potem zainfekował resztę Europy. Agregacja treści, najpopularniejsze dziś narzędzie dziennikarskiego warsztatu, zrobiła swoje. Artykuły pączkują, mity wypierają fakty, bańka strachu rośnie, zaraz ruszą eksperci mówiący o kryzysie wartości, a przerażeni rodzice przetrzepią pociechom smartfony i komputery. Wszyscy zachowują się tak, jakby samobójstwa, próby samookaleczenia się nastolatków, czy poświęcone temu grupy dyskusyjne były czymś nowym. Nie są.

„Równocześnie proszę nie ostrzegać uczniów przed niepokojącymi treściami, tak aby nie budzić ich ciekawości i nie uaktywniać ich w poszukaniu nowych informacji w internecie” - to fragment pełnego trwogi listu małopolskiej kurator oświaty do szkół. Powinno być odwrotnie: to idealna okazja, by podyskutować z uczniami o manipulacjach, fake newsach, postprawdach i zagrożeniach. Oni przecież i tak wiedzą o rzekomej grze więcej od policji. Lęki dorosłych, strach przed mrokiem sieci - bo one grają tu główną rolę - znowu wzięły jednak górę. W świecie dzieci, już częściowo wirtualnym, jesteśmy bezradni jak płetwale wyrzucone na plażę.

Przemysław Franczak

Kraków, wszechświat i cała reszta. Dziennikarz, publicysta, wydawca. Autor felietonów: społeczno-polityczno-kulturalnego "Smecza towarzyskiego" oraz sportowego "Sporty bez filtra". Korespondent Polska Press Grupy z siedmiu igrzysk olimpijskich.

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.