Ginekolog skasował za wizytę 150 zł. NFZ kazał zwrócić pieniądze pacjentce
Narodowy Fundusz Zdrowia nakazał przychodni z Kluczborka zwrócić pacjentce 150 zł za wizytę, która powinna być bezpłatna. To skutek interwencji kobiety, ale wynik kontroli jest ważny dla wszystkich pacjentów.
Klaudia Sałanowska była w ósmym miesiącu ciąży, kiedy pewnego dnia poczuła silne bóle. Poszła do przychodni Medicus w Kluczborku, gdzie mieści się poradnia ginekologiczna. Ginekolog zbadał ją, za wizytę wziął 150 zł, wydając paragon.
- Poszłam na tę wizytę w ramach ubezpieczenia. Byłam zaskoczona, że muszę tyle płacić, zwłaszcza że jestem osobą bezrobotną - mówi oburzona Klaudia Sałanowska.
- Pacjentka nie była zarejestrowana, w tym dniu nie przyjmowałem już pacjentów, zgodziłem się na wizytę prywatną na wyraźne życzenie pacjentki - wyjaśnił lekarz ginekolog Ireneusz Gulewicz.
Oburzona pacjentka z Kluczborka złożyła jednak oficjalną skargę do Narodowego Funduszu Zdrowia w Opolu, który wnikliwie zbadał tę sprawę. Przychodnia Medicus twierdziła wprawdzie, że doszło do nieporozumienia i że ciężarna kobieta domagała się wizyty prywatnej. NFZ przyznał jednak rację pacjentce.
- Trudno dać wiarę tym wyjaśnieniom, zwłaszcza że w godzinach pracy poradni w ramach NFZ lekarz nie może udzielać świadczeń medycznych prywatnie, pobierając za nie opłatę - wyjaśniła w odpowiedzi na skargę Grażyna Kowcun, p.o. dyrektora opolskiego oddziału NFZ. W poradni ginekologicznej wyraźnie było zaś napisane, że poradnia w tych godzinach czynna jest w ramach kontraktu, a gabinet prywatny działa dwa razy w tygodniu po południu.
Przychodnia przeprosiła już pisemnie Klaudię Sałanowską i zwróciła jej 150 zł. Szefowa opolskiego NFZ obiecuje, że będzie monitorować przychodnie, aby podobne sytuacje się nie powtarzały.
NFZ rozważa także przeprowadzenie postępowania kontrolnego świadczeń z zakresu ginekologii i położnictwa.
- Cieszę się, że NFZ rozpatrzył moją skargę - mówi Klaudia Sałanowska. Urodziła już syna. Alan, w chwili urodzenia mierzył 56 cm i ważył 3300 cm.