Fritz Kleinmann poszedł do Auschwitz żeby pomagać ojcu
Wiedeński Żyd Fritz Kleinmann został więźniem Buchenwaldu. Tam dobrowolnie zgłosił się do transportu do Auschwitz, nie chcąc zostawić ojca. Członek obozowego ruchu oporu, pod koniec wojny o mało nie został... esesmanem. Przeżył wbrew wszystkim przeciwnościom.
Historia Fritza i jego ojca Gustava jest o tyle zwykła, że opowiada o losach Żydów, których dotknęło piekło Holokaustu. I o tyle niezwykła, że ci dwaj mężczyźni przeszli przez całe to doświadczenie razem, począwszy od Anschlussu Austrii przez III Rzeszę, „noc kryształową”, po aresztowanie, obozy Buchenwald, Auschwitz, Mauthausen, Mittelbau-Dora, Ellrich, Bergen-Belsen. I obaj przeżyli.
Pomogła w tym z pewnością ich niezwykła więź. „Syn jest moją największą radością” – pisał Gustav w swoim tajnym dzienniku prowadzonym w Buchenwaldzie. „Wzajemnie dodajemy sobie sił. Jesteśmy jednością, jesteśmy nierozłączni”.
Ale potrzeba było jeszcze mnóstwa odwagi i wcale nie mniej szczęścia, silnej woli i charakteru.
Żydzi, szorujcie chodniki
Włączenie Austrii do Niemiec oznaczało dla wiedeńskich Żydów ograniczenia i szykany. Osiemnastoletnia siostra Fritza, Edith, została któregoś razu zatrzymana przez szkolnego kolegę, który okazał się fanatykiem nazizmu, i zmuszona do szorowania na kolanach – wraz z innym przechodniami – chodnika, na którym wypisane były hasła przeciwników Anschlussu. Ponieważ napisy nie chciały schodzić, pomysłodawcy tego poniżenia dolewali do wody kwas, który napisy usuwał nie najlepiej, za to świetnie niszczył skórę na rękach pracujących.
Edith wróciła do domu roztrzęsiona, poraniona, w brudnym ubraniu i w podartych pończochach.
Jeżeli chcesz przeczytać ten artykuł, wykup dostęp.
-
Prenumerata cyfrowa
Czytaj ten i wszystkie artykuły w ramach prenumeraty już od 2,46 zł dziennie.
już od
2,46 ZŁ /dzień