Do patriotyzmu kij bejsbolowy dopasować się nie da

Czytaj dalej
Fot. Szymon Starnawski
Krzysztof Ogiolda

Do patriotyzmu kij bejsbolowy dopasować się nie da

Krzysztof Ogiolda

Biskupi polscy wydali kilka dni temu dokument o chrześcijańskim kształcie patriotyzmu. Wszystkie środowiska w Polsce chwalą ton i przesłanie listu. Całkiem słusznie. Byle się tylko na zachwytach nie skończyło.

Słowem, którym najczęściej kwitowano nowy dokument Episkopatu Polski, było chyba słowo „nareszcie”. Bo też na taki tekst biskupów Polacy, a zaangażowani chrześcijanie chyba najbardziej, czekali od dawna. Prace nad nim trwały podobno od 2016 roku, ale warto było czekać. Dawno nie czytaliśmy w Polsce kościelnego tekstu tak celnego, bezstronnego, wolnego od ujawniania doraźnych politycznych sympatii i dobrze osadzonego w Ewangelii i w nauczaniu Kościoła.

Dla wielu będzie pewnie zaskoczeniem, że biskupi, chwaląc patriotyzm jako postawę, wyprowadzają obowiązek miłości ojczyzny wprost z czwartego przykazania dekalogu: Czcij ojca swego i matkę swoją. O tym, że nie dla wszystkich jest to oczywiste, można niestety nadal przekonać się w niejednej parafii na Śląsku Opolskim, gdzie czasem bardzo zaangażowani w życie parafii wierni wychodzą z kościoła - np. 3 maja albo 11 listopada - w czasie śpiewu „Boże coś Polskę”. Uważają widać taką formę pobożności za przesadną, nacjonalistyczną i specyficznie polską. Biskupi przypominają, że patriotyzm jest chrześcijańskim obowiązkiem wynikającym z przykazania Bożego. Powołują się przy tym na nauczanie papieża Piusa X, który Polakiem przecież nie był, a swój list apostolski napisał w 1909 roku, kiedy Polski nie było na mapie Europy.

Najczęściej omawianym motywem biskupiego dokumentu jest jednoznaczne przeciwstawienie „szlachetnego i godnego propagowania patriotyzmu” nacjonalizmowi - „będącemu formą egoizmu”.

Episkopat przywołuje tu jednoznaczne nauczanie św. Jana Pawła II, który na forum ONZ w roku 1995 mówił: „Należy ukazać zasadniczą różnicę, jaka istnieje między szaleńczym nacjonalizmem, głoszącym pogardę dla innych narodów i kultur, a patriotyzmem, który jest godziwą miłością do własnej ojczyzny. Prawdziwy patriota nie zabiega nigdy o dobro własnego narodu kosztem innych. To bowiem przyniosłoby ostatecznie szkody także jego własnemu krajowi, prowadząc do negatywnych konsekwencji zarówno dla napastnika, jak i dla ofiary”.

Autorzy obecnego listu odwołali się także do dokumentu Episkopatu Polski o chrześcijańskim patriotyzmie z 1972 roku. Ich starsi koledzy biskupi pisali wtedy: „Siłą twórczą prawdziwego patriotyzmu jest najszlachetniejsza miłość, wolna od nienawiści, bo nienawiść to siła rozkładowa, która prowadzi do choroby i zwyrodnienia dobrze pojętego patriotyzmu”.

Biskupi - i to jest chyba jedno z ważniejszych przesłań dokumentu - zwracają uwagę na jeszcze jedną różnicę między patriotyzmem a nacjonalizmem. Ten drugi - ich zdaniem - ponad żywe i codzienne relacje z konkretnymi ludźmi - w rodzinie, w szkole, w pracy czy w miejscu zamieszkania - przedkłada często nacechowane niechęcią wobec obcych sztywne diagnozy i programy polityczne. A różnorodność kulturową, regionalną czy polityczną usiłuje zmieścić w jednolitym i uproszczonym schemacie ideologicznym.

Oczywiście, może ktoś powiedzieć, że samo napisanie choćby wielkiej liczby słusznych słów nie załatwia wszystkiego. Ale prawdą jest także, że po takim liście trudniej niż kiedyś będzie, wychodząc z kościoła, wznosić okrzyki typu: „Znajdzie się kij na żydowski (albo innego, bardziej aktualnego wroga) ryj!”. Co przed laty sam słyszałem na Górze św. Anny w okolicach święta 3 Maja.

Na niebezpieczeństwach wynikających z postaw skrajnie nacjonalistycznych skupiła się większość komentatorów biskupiego dokumentu. Ale nie mniej ważne jest jego przesłanie pozytywne. Składają się na nie co najmniej trzy elementy.

Pierwszy powinien znaleźć uznanie także w naszym, zamieszkanym przez mniejszości regionie. Episkopat przypomniał bowiem, że w czasach historycznej świetności Polska była wspólnym domem ludzi różnych języków, przekonań i religii. Wtedy - w czasach Rzeczypospolitej Obojga Narodów - żyli zgodnie obok siebie Polacy i Niemcy, Rusini i Żydzi, a także Ormianie i Tatarzy. Zaś polskim fenomenem w targanej wojnami religijnymi Europie było przyjazne, a przynajmniej tolerancyjne sąsiedztwo katolików i protestantów, wyznawców judaizmu i muzułmanów.

W dokumencie nie znalazło się wprawdzie - trochę szkoda - wezwanie do bardziej otwartego przyjmowania wojennych uchodźców, także wyznawców islamu. Ale ten głos o mnogoludnej i mnogoziemnej Rzeczypospolitej i tak wydaje się potrzebny szczególnie teraz, gdy górę bierze w Polsce model piastowski - państwa jednolitego narodowo i religijnie. Nie wszyscy pamiętają, że był on mocno popularyzowany także w okresie PRL-u.

Dobrze się stało, że biskupi, nie wytykając palcem żadnej partii ani żadnego środowiska politycznego, napisali mocno, że wyrazem patriotyzmu jest angażowanie się w dzieło społecznego pojednania i współpracy ponad podziałami. Wezwali do łagodzenia politycznych emocji i do ochrony życia publicznego przed nadmiernym upolitycznianiem. Wreszcie za wyraz patriotycznej posługi uznali krytyczną refleksję nad językiem, którym Polacy opisują swoją ojczyznę, jej współobywateli i samych siebie. Przypomnieli, że wszyscy powinniśmy unikać uproszczeń i porównań bolesnych dla myślących inaczej niż my.

Brzmią w tym fragmencie dokumentu echa stanowiska Penitencjarii Apostolskiej - przypomniane przez wiele mediów w okresie wielkiego postu - że hejt, czyli wyrażana w internecie nienawiść wobec innych, jest jednym z charakterystycznych dla wieku XXI grzechów. Zastanawiajmy się, czy w naszych domach, środkach społecznego przekazu i parafiach szanowana jest prawda i czy nie wymyka się ona niekiedy ukradkiem pod naporem okoliczności - zachęcają biskupi.

Wreszcie episkopat - wpisując się w trwającą w Polsce od dawna dyskusję na temat współczesnych przejawów patriotyzmu - przypomina, że egzamin z niego zdajemy dziś nie tyle na polu bitwy, ile w gminie, w parafii, w szkole, w zakładzie pracy i wspólnocie sąsiedzkiej. Zaś wobec utrwalonych w Polsce podziałów i konfliktów czynami patriotycznymi stają się: życzliwość, solidarność, uczciwość i troska o budowanie dobra wspólnego. Wyrazem miłości ojczyzny są też: rzetelne płacenie podatków, odpowiedzialny udział w wyborach i innych procedurach demokratycznych, rzetelna praca, szacunek dla ważnych historycznie postaci i dla symboli narodowych, a także zaangażowanie w samorządzie i w różnych organizacjach i inicjatywach społecznych.

Podzielając radość, że się takiego stanowiska Episkopatu Polski doczekaliśmy, trudno nie odczuwać niepokoju. Paradoksalnie wynika on z tego, że tekst biskupów - czego od wielu lat nie było - zbiera pochwały od prawa do lewa, od środowiska „Do Rzeczy” po „Gazetę Wyborczą”. Oby nie skończyło się jak w piosence Elektrycznych Gitar: „Wszyscy zgadzają się ze sobą, a będzie nadal tak, jak jest”.

Inne niebezpieczeństwo, które bardzo grozi przy atomizacji życia publicznego w Polsce, polega na gotowości bicia się przede wszystkim w cudze piersi. Byłoby fatalnie, gdyby środowiska, które na sam dźwięk słowa „patriotyzm” dostawały dotąd gęsiej skórki, odczytywały i cytowały wyłącznie fragmenty o nacjonalizmie i związanych z nim niebezpieczeństwach. Zaś ci, którzy gotowi byli o wielką Polskę katolicką walczyć choćby i kijem bejsbolowym, fragmenty o nacjonalizmie ominęli lub zlekceważyli, koncentrując się tylko na wartości, jaką niesie z sobą patriotyzm.

Zresztą liderzy organizacji narodowych wydali w sprawie dokumentu Episkopatu Polski stanowisko. Nie tylko dziękują w nim biskupom za dostrzeżenie patriotycznego przebudzenia Polaków, ale i przyznają, że szowinizm może prowadzić na manowce nie tylko poszczególnych ludzi, ale i całe narody. Jednocześnie jednak bronią zdrowego nacjonalizmu i powołują się przy tym na nauczanie Prymasa Tysiąclecia, kardynała Stefana Wyszyńskiego.

Pozostaje zatem mieć nadzieję, że dokument przeczyta jak najwięcej zwykłych ludzi. W tym rodzice, nauczyciele, wychowawcy, księża. A potem wszyscy przez chwilę nad nim pomyślimy. To ostatnie podobno szkodzi tylko nieprzyzwyczajonym.

Krzysztof Ogiolda

Jestem dziennikarzem i publicystą działu społecznego w "Nowej Trybunie Opolskiej". Pracuję w zawodzie od 22 lat. Piszę m.in. o Kościele i szeroko rozumianej tematyce religijnej, a także o mniejszości niemieckiej i relacjach polsko-niemieckich. Jestem autorem książek: Arcybiskup Nossol. Miałem szczęście w miłości, Opole 2007 (współautor). Arcybiskup Nossol. Radość jednania, Opole 2012 (współautor). Rozmowy na 10-lecie Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych, Gliwice-Opole 2015. Sławni niemieccy Ślązacy, Opole 2018. Tajemnice opolskiej katedry, Opole 2018.

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.