Dla Danuty Szaflarskiej świat nie jest szary, ona żyje światłem

Czytaj dalej
Fot. Grzegorz Jakubowski
Anna Gronczewska

Dla Danuty Szaflarskiej świat nie jest szary, ona żyje światłem

Anna Gronczewska

6 lutego skończyła 102 lata. Jeszcze niedawno można było zobaczyć ją na scenie. Tak się złożyło, że jej 102. urodziny zbiegają się z 70. rocznicą premiery „Zakazanych piosenek”, pierwszego powojennego polskiego filmu fabularnego. Pani Danuta zagrała w nim jedną z głównych ról.

Kiedy się urodziła, trwała jeszcze I wojna światowa. Przyszła na świat w niewielkiej miejscowości Kosarzyska na Nowosądecczyźnie, blisko słowackiej granicy. Jej rodzice byli nauczycielami. Podobno już w dzieciństwie razem z bratem odgrywała różne sceny teatralne, ale o aktorstwie nie marzyła.

Dla Danuty Szaflarskiej świat nie jest szary, ona żyje światłem
Bartosz Krupa/East News Pani Danuta kończy 102 lata. Jeszcze niedawno występowała na scenie. Wszyscy mają nadzieję, że na nią powróci

Los doświadczał ją od dziecka. Miała 9 lat, gdy umarł jej ojciec. Dostał nagle zapalenia wyrostka robaczkowego. Po jego śmierci z mamą i młodszym bratem przeprowadziła się do Nowego Sącza. Tam w szkole jeden z nauczycieli odkrył w niej talent aktorski. Zagrała nawet w „Horsztyńskim”. Spektakl i młoda aktorka, która grała Michasia, zebrali dobre recenzje w lokalnej prasie. Ale Danusia marzenia miała dalekie od aktorstwa. Chciała zostać lekarzem. Mamy nie było jednak stać, by opłacić córce drogie studia medyczne. Dlatego Danusia została słuchaczką krakowskiej Wyższej Szkoły Handlowej.

W trakcie studiów zachorowała ciężko na tyfus. O medycynie powoli zapominała. Koledzy namówili ją, by została aktorką. Pojechała do Warszawy. Tam zdała do Państwowego Instytutu Teatralnego. Podczas studiów poznała starszego o dwa lata Jana Ekiera. Po latach został wybitnym polskim pianistą, profesorem sztuk muzycznych. Ale wtedy akompaniował podczas zajęć adeptom aktorstwa.

Danuta Szaflarska skończyła tuż przed wojną PIT i razem z kolegami z roku - Hanką Bielicką oraz Jerzym Duszyńskim - wyjechała do Wilna. Tam na scenie Teatru na Pohulance we wrześniu 1939 r. zaliczyła swój teatralny debiut. Podczas jednego z występów dostała wiadomość, że podczas kampanii wrześniowej zginął jej młodszy brat.

W Wilnie poślubiła Jana Ekiera. Razem z nim pojechała do Warszawy. Tu w 1943 r. urodziła się ich córka Marysia. - Jestem zahartowana wojną, powstaniem - mówiła w wywiadzie dla „Zwierciadła”. - Cierpiałam głód mniej więcej przez 12 lat, bo i w czasie studiów, i podczas wojny, i w powstaniu. A po wojnie też się nie przelewało. To pewnie dlatego żyję tyle lat. Największy głód panował w powstaniu i tuż po. Zdarzyło się, że znalazłam na ulicy ogryzek, podnosiłam go, umyłam i zjadłam. Różne świństwa się jadło z głodu. Na przykład w czasie powstania chłopcy zdobyli wytłoczyny z maku, takie odpadki, które daje się świniom. I to było wspaniałe jedzenie. Moja córka Marysia, która urodziła się rok przed wybuchem powstania, też głodowała. W ciągu trzech miesięcy zjadła tylko jedno jajko.

Po wojnie Danuta Szaflarska wyjechała do Krakowa. Grała w tamtejszym Teatrze Starym. Tam wypatrzył ją Leonard Buczkowski, który przygotowywał się do realizacji „Zakazanych piosenek”. Był przedwojennym reżyserem, który zasłynął przed wojną takim melodramatami jak „Biały Murzyn” i „Testament profesora Wilczura”.

Dla Danuty Szaflarskiej świat nie jest szary, ona żyje światłem
70 lat temu odbyła się premiera „Zakazanych piosenek”. Pierwszego polskiego powojennego filmu fabularnego. Większość scen kręcono w Łodzi

Akcja „Zakazanych piosenek” rozgrywała się od września 1939 r. do wyzwolenia Warszawy w 1945 r. Głównym bohaterem był muzyk Roman Tokarski. O swoich okupacyjnych przeżyciach i wojnie w Polsce opowiadał młodemu żołnierzowi, który wrócił do kraju z Anglii. A Roman robił to za pomocą piosenek, które śpiewano w okupowanej Polsce. Roman zorganizował uliczną orkiestrę. Wraz z siostrą Haliną i kolegami byli też członkami organizacji podziemnej - przewozili broń i nielegalne wydawnictwa, brali udział w akcjach dywersyjnych i bojowych, walczyli w powstaniu warszawskim i w partyzantce.

W filmie pojawiają się też inne wątki. Na przykład tchórzliwego muzyka Cieślaka, ukrywającego się Żyda i niemieckiej konfidentki. Jednak, jak czytamy na portalu filmpolski.pl, prawdziwym bohaterem filmu są autentyczne piosenki okupacyjne - patriotyczne, żartobliwe, satyryczne, które, jak pisała prasa, podnosiły ludność na duchu, pomagały przetrwać trudne chwile zwątpienia i depresji.

Uroczysta premiera „Zakazanych piosenek” miała miejsce 8 stycznia 1947 r. w warszawskim kinie Palladium, ale też łódzkiej Polonii. Wyprodukowano wielką liczbę kopii tego filmu. Dzięki temu był wyświetlany we wszystkich miastach polskich, trafił też do objazdowych kin.

- Wśród widzów „Zakazane piosenki” wzbudziły nieprawdopodobny entuzjazm - mówiła nam prof. Jolanta Lemann-Zajicek, historyk filmu z łódzkiej Szkoły Filmowej. - Zapełniały się sale kinowe. Ludzie, by dostać się do nich, wyłamywali drzwi, wybijali okna. Był to przecież pierwszy polski film nakręcony po wojnie.

Zachwytu widzów nie podzielali jednak krytycy. Pojawiły się zarzuty, że film nie pokazuje prawdziwej okupacji, spłaszcza ją. Ogranicza się do pokazywania głupich Niemców, którzy łatwo dają się wykpić, oszukać. Zarzucano „Zakazanym piosenkom”, że nie pokazują okrucieństwa wojny, okupacji oraz cierpienia ludzi.

Danucie Szaflarskiej „Zakazane piosenki” przyniosły niesamowitą popularność. Szybko stała się jedną z najpopularniejszych polskich aktorek. Lubi wspominać chwile, gdy kręcono „Zakazane piosenki”. Większość zdjęć do tego filmu zrealizowano w Łodzi.

Dla Danuty Szaflarskiej świat nie jest szary, ona żyje światłem
Danuta Szaflarska zagrała w „Zakazanych piosenkach” jedną z głównych bohaterek. Jej miłością w tym filmie był Ryszard. W tej roli oglądaliśmy Jana Świderskiego

- Pierwszą moją sceną było wejście po schodkach. To scena, w której przynoszę paczkę dla ukrywającego się Żyda

- opowiadała pani Danuta w wywiadzie, jakiego udzieliła projektowi „Łąkowa 29”. - Nigdy nie zapomnę tego wzruszenia, tej tremy, ale i uczucia szczęścia, jakie wówczas przeżyłam. Ujęcie było kręcone z góry: wykorzystano dźwig, sprowadzony z Babelsbergu, z dawnego niemieckiego studia UFA. Stamtąd była też jedyna na planie kamera. Ale niecały sprzęt pochodził stamtąd. Pamiętam, że kiedyś przyszła do wytwórni wiadomość, że we Wrocławiu jest jakiś fotel dentystyczny, na którym można ustawić kamerę i dowolnie ją podnosić i opuszczać. Skorzystałam z okazji i zabrałam się z ekipą, by pierwszy raz w życiu zobaczyć Wrocław.

Danuta Szaflarska wspominała, że na planie panowały cudowne obyczaje. Któregoś dnia poszła na zdjęcia i nagle usłyszała jak elektrycy wołają: „Zapal Danutę!”, a chwilę potem: „Zapal Duszka!” (tak mówiono o Jurku Duszyńskim). Potem okazało się, że tak ochrzczono pierwsze reflektory.

- W filmie obowiązywał wówczas ośmiogodzinny dzień pracy. Aktorom płacono dniówkami, za zdjęcia nocne płacono podwójnie - opowiadała pani Danuta „Łąkowej 29”. - Przy „Zakazanych piosenkach” nami, debiutantami, specjalnie się nie przejmowano: nam zapłacono ryczałtem. Kierownikiem produkcji był Franciszek Petersile, który mówił: „Ma tu pani 30 tysięcy za cały film, a jak pani chwyci, to pani będzie dyktować warunki”. Miał rację, tak było już przy „Skarbie”. I jeszcze radził mi, żebym uważała, bo jak film wejdzie na ekrany, to ludzie będą mnie obserwować, więc żebym uważała, z kim się pokazuję, kogo spotykam i gdzie chodzę. I żebym nigdy nie przebywała w złym towarzystwie. Do dziś pamiętam jego rady, jak nie zepsuć sobie opinii.

Potem Danuta Szaflarska zagrał jeszcze główną rolę w komedii „Skarb”. Tworzyła tam znów parę z Jerzym Duszyńskim. Wiele osób myślało, że parą są też w życiu. A żoną Duszyńskiego była Hanka Bielicka.

Tymczasem Danuta Szaflarska rozwiodła się Janem Ekierem. Tłumaczyła, że za często namawiał ją do porzucenia aktorstwa. Jej drugim mężem został spiker radiowy Janusz Kilański. Urodziła się im córka Agnieszka. Jednak to małżeństwo też nie przetrwało. - Mama powiedziała mi, żebym pamiętała, że żonaty i ksiądz to nie mężczyzna - mówiła w wywiadzie dla „Zwierciadła”. - Więc nie interesowałam się księżmi ani żonatymi. Nigdy nie rozbiłam żadnego małżeństwa, mam czyste sumienie.

Wydawało się, że po „Zakazanych piosenkach” i „Skarbie” będzie grała w kolejnych polskich filmach. Ale propozycje nie nadchodziły. W filmie grywała potem niezbyt duże role, ale zupełnie inaczej było w teatrze.

Danuta Szaflarska należała do przyjaciół ks. Jerzego Popiełuszki. W wywiadzie dla „Tygodnika Powszechnego” opowiadała, że była wychowana religijnie. Ale na wsi ksiądz cały czas opowiadał o „diabłach, jak będą nas w smole smażyć, jak ten Pan Bóg karze za wszystko”.

- Więc nie lubiłam Pana Boga, bo był taki groźny - opowiadała „Tygodnikowi”. - Lubiło się Jezuska i Anioła Stróża. Mama przed śmiercią nie bardzo się chciała wyspowiadać, ale w końcu się zgodziła. Tylko poprosiła, żeby ten ksiądz, co przyjdzie do niej, był wesoły. Ale potem miałam taki czas, że 40 lat nie chodziłam do kościoła... I dopiero w czasie stanu wojennego, zaraz na początku, jak byłam w Komitecie Prymasowskim, to na jednym procesie, w sądzie (bo chodziłam na procesy), usiadł koło mnie młody człowiek i przedstawił się: „Jestem księdzem, Popiełuszko się nazywam”. I na przerwie on mówi do mnie: „Idziemy na kawę?”. O - myślę sobie - to już dobrze. No i na kawie się okazało, że to bardzo sympatyczny człowiek. Któregoś dnia on mówi: „Mam do pani prośbę. Ja takie msze za ojczyznę odprawiam i czy pani by się zgodziła przeczytać w kościele wiersz?”. Mówię, że nie chodzę do kościoła, bo jestem niewierząca. A on mówi: „Nie szkodzi, to chodzi tylko o przeczytanie wiersza”. No i poszłam tam, przeczytałam wiersz, potem drugi, i zaczęłam chodzić na te msze. Ale cały czas on wiedział, że jestem niewierząca. Tylko w ogóle mu to nie przeszkadzało. I w 1983 czy 1984 r., już nie pamiętam, mówię: „Wiesz co, chciałabym się wyspowiadać, ale po 40 latach”. A on mówi: „Eee, hurtem to będzie łatwiej!” Miał ogromne poczucie humoru. I wrócił mi wiarę. Nigdy słowem mnie nie nawracając.

Pani Danuta zapewniała, że cały czas ma kontakt z błogosławionym już dziś ks. Popiełuszką. - Dwa razy już mnie ocalił, raz ozdrowił, a raz ustrzegł przed śmiercią - mówiła. - Każdą rolę dostaję od niego. I to, że Dorota Kędzierzawska napisała scenariusz do „Pora umierać”, też jemu zawdzięczam. Przecież dzięki temu mam zakończenie swojego życia dobre. Początek był wspaniały. I zakończenie też.  

Niedawno pani Danuta zapadła na zdrowiu. Złamała biodro. Kiedy wydawało się, że dochodzi do siebie, znów znalazła się w szpitalu. Miała kłopoty z chodzeniem, oddychaniem. Wszyscy jednak wierzą, że znów obejrzymy na scenie Danutę Szaflarską. Wierzy w to Jacek Bławut, łódzki reżyser, u którego aktorka zagrała w filmie „Jeszcze nie wieczór”. Jacek Bławut mówi, że pani Danuta jest osobą pełną energii. A wynika to z radości i ciekawości życia. Pozytywnego myślenia, dobrej energii, którą ma w sobie i nią żyje.

- Nie żyje szarościami, żyje światłem - mówił nam Jacek Bławut. - Rozmawiałem z nią niedawno. Ale ten głosik jest taki delikatny... Już wybiera się w swoją drogę. Jest jej mniej niż więcej. Parę razy już mi się tak wydawało. Mam nadzieję, że Danusia będzie z nami bardzo długo.
Pani Danucie życzymy wiele zdrowia!

Anna Gronczewska

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.