Co zyskasz, podróżując ze smartfonem?

Czytaj dalej
Fot. Google
Maciej Deja

Co zyskasz, podróżując ze smartfonem?

Maciej Deja

Dzięki rozwiązaniom technologicznym, o których jeszcze kilka lat temu nawet nam się nie śniło, znikają kolejne bariery, które utrudniały nam podróże zagraniczne.

Podróżowanie w erze smartfonów, internetu mobilnego i niezliczonych aplikacji dla obieżyświatów nabiera zupełnie nowego wymiaru. I choć romantycy mogą tęsknić za odchodzącymi powoli do lamusa papierowymi przewodnikami, mapami czy widokówkami (które, zamiast wisieć na lodówce, zostały zastąpione przez zdjęcia z podróży opublikowane na portalu społecznościowym już kilka sekund po zrobieniu), to nawet największy technosceptyk przyzna, że odpowiednio używane rozwiązania techniczne i technologiczne mogą ułatwić i uatrakcyjnić podróż na każdym jej etapie.

Urlop od techniki?

Technologia, niczym obosieczny miecz, może sprawić, że w nierealnym świecie spędzimy (stracimy) długie godziny, a testując kolejne gadżety, gry i aplikacje, stracimy kontakt z rzeczywistością. Jednak - pamiętając o tym, że wszystkie wynalazki zostały stworzone po to, by życie ludziom ułatwiać, a nie ich z niego okradać - możemy spojrzeć na nie nieco łaskawszym okiem. Takie rozważania wracają jak bumerang w okresie wakacyjnym - z jednej strony, marzymy o tym, żeby uwolnić się od komputera i telefonu, z którymi nie rozstajemy się w pracy i w domu, z drugiej strony, niemal cały świat stoi przed nami otworem i tylko czeka na nasze kliknięcie. I choć wakacje od techniki są coraz częściej polecane przez różnego typu specjalistów, do których udajemy się ze stresem i chronicznym przemęczeniem, to ogrom możliwości i ułatwień, które może nam dać smartfon, kusi równie mocno.

Tanio, szybko i wygodnie

Zaczyna się już od wywołania w nas chęci podróżowania. Zdjęcia znajomych spędzających urlopy w ciekawych miejscach, komunikaty, kto gdzie był, co widział i co zjadł, przewalające się przez nasze tablice na portalach społecznościowych, wzbudzają nie tylko zazdrość, ale niekiedy też impuls do zerknięcia w kalendarz i realizację dawno odkładanych planów na zagraniczne wakacje. Jeśli nie mamy sprecyzowanego konkretnego celu na taki wyjazd, w podjęciu decyzji mogą pomóc względy finansowe: liczne strony, takie jak Tanielatanie.pl czy Fly4free, informują codziennie o promocyjnych ofertach na przeloty czy pobyty w hotelach. W dodatku są one tańsze niż te, które znajdziemy na stronach biur podróży, nawet te last czy first minute.

Ofert możemy zresztą szukać sami - na stronach właściwie wszystkich przewoźników lotniczych, kolejowych czy autokarowych możemy znaleźć najtańsze połączenia w dogodnym dla nas terminie lub odwrotnie - sprawdzić, kiedy najtaniej możemy udać się w konkretną lokalizację. W ostatnich latach, po wejściu na polski rynek takich przewoźników, jak Ryanair, Wizzair, Polskibus czy Lux Express, możliwości są bardzo duże, a urlop spędzony przykładowo na Wyspach Kanaryjskich czy w Grecji może kosztować nas mniej niż wypad nad polskie morze.

Podobnie z hotelami - na stronach takich jak Booking.com, Trivago.com czy Hostelworld.com znajdziemy najtańsze i najbardziej atrakcyjne oferty w dogodnych dla nas terminach. I tu upada kolejny mur, który do tej pory skutecznie powstrzymywał przed podróżowaniem - bo jeśli za podróż w dwie strony, przykładowo do Barcelony, można zapłacić 250 złotych, a znalezienie noclegu za równowartość 50 nie jest niczym trudnym, to co jeszcze stoi na przeszkodzie?

Z planem czy bez?

Kolejny krok to ustalenie planu - niektórzy wolą działać spontanicznie, ale nawet jeśli nie trzymamy się ustalanego z minutową dokładnością harmonogramu, warto wiedzieć, które miejsca w danym mieście czy regionie warto zobaczyć. Obiektywnym, bo współtworzonym przez miliony użytkowników, jest portal Tripadvisor.com. Dzięki niemu dowiemy się, które atrakcje turystyczne, kluby, restauracje czy hotele zostały najlepiej ocenione przez podróżnych. Lokale z charakterystycznym logo zielonej sowy są gwarancją profesjonalnej obsługi w języku angielskim.

Podobną opcję oferuje Google, który pomaga znaleźć konkretne miejsca na swoich mapach, zamieszczając ich zdjęcia i recenzje użytkowników. Z pomocą podróżnym przychodzi również rząd, a konkretnie MSZ, które już kilka lat temu przygotowało aplikację iPolak, która dostarczy podstawowych informacji o kraju, obyczajach, świętach, ubezpieczeniach i sytuacjach zagrożenia, a także adresach polskich placówek.

Mapy inne niż wszystkie

Przylecieliśmy, znaleźliśmy hotel i ustaliliśmy już, które miejsca chcemy zobaczyć. Pozostaje zatem jeszcze kwestia transportu na miejscu - tu znów z pomocą przychodzą opcje w mapach Google - pokażą nam one nie tylko odległość od konkretnego punktu i czas przejazdu lub przejścia dystansu, ale również wskażą opcje transportu publicznego czy którędy dotrzeć w dane miejsce na rowerze.

Od niedawna istnieje również opcja zamówienia taksówki (Uber) bezpośrednio z mapy - po wejściu w zakładkę widzimy, w jakiej odległości od nas są dostępni kierowcy, a po wybraniu miejsca docelowego wyświetlają się czas i cena przejazdu. I jedno, i drugie potrafi zaskoczyć na tyle pozytywnie, że podróż rowerem czy komunikacją miejską nie będzie ekonomiczną koniecznością, tylko dodatkowym walorem turystycznym.

Dzięki kamerom zbierającym dane do Google Street View można bezpiecznie nawigować po nieznanych do tej pory ulicach i znaleźć tysiące sklepików, restauracji czy hosteli. Odwiedzając dane miasto po raz kolejny, można też przekonać się, jak zmieniało się na przestrzeni ostatnich lat - klikając ikonę zegara w widoku Street View, zobaczymy panoramę konkretnego miejsca nawet z 2007 r.

Z tłumaczem w kieszeni

Kolejna wielka bariera, która utrudnia wyjazdy za granicę, czyli nieznajomość języków, też przestaje powoli być problemem. We wspomnianych miejscach polecanych sobie przez turystów zawsze zostaniemy obsłużeni po angielsku (często, paradoksalnie, im gorzej go umiemy, tym łatwiej się dogadać), a nawet jeśli i tym językiem się nie posługujemy, z pomocą przychodzi Tłumacz Google. Istnieje on już od dekady i cały czas jest udoskonalany - najpierw tłumaczył pojedyncze słowa, później, choć w mocno niedoskonały sposób, całe frazy, od niedawna zaś nie wymaga on już ręcznego wpisywania kwestii, wystarczy powiedzieć ją do telefonu, by po chwili rozmówca usłyszał ją w swoim języku.

Rewolucją jest też opcja symultanicznego tłumaczenia napisów - za pośrednictwem kamery aplikacja sczytuje napis i tłumaczy go na wybrany język (dla podróżujących po krajach, w których używa się alfabetu innego niż łaciński, to prawdziwy przełom).

Telefon – asystent podróży

Kiedy opada bariera językowa i znika przesadna ostrożność spowodowana obawą przed zawędrowaniem w miejsca zbyt odległe od hotelu czy utartych szlaków turystycznych, pozostaje tylko korzystanie z uroków wyprawy. Mając w kieszeni smartfon, którego aparat zazwyczaj w niczym nie ustępuje tym tradycyjnym, nie jesteśmy zmuszeni do zapełniania bagażu (podobnie jest z odtwarzaczami muzyki, wideo, prasą czy książkami, które można czytać wygodnie na ekranie telefonu).
Zrobione nim zdjęcia można już po chwili załadować na nasze profile w mediach społecznościowych (Zdjęcia Google zapewniają nielimitowane miejsce w chmurze danych), a dostępne za darmo aplikacje pomogą nam też je posortować, edytować, stworzyć animacje lub kolaże.

W oszczędzaniu czasu, który poświęcilibyśmy normalnie na ustawianie budzika czy wyszukiwanie informacji w sieci, pomoże nam też wyszukiwarka Google, która nie tylko reaguje już na wypowiedzianą frazę, ale nawet komendy. Po wypowiedzeniu magicznego „OK, Google!” aktywuje się specjalna opcja, która - analizując nasz głos - reaguje na polecenia. Nie tylko znajdzie w internecie to, czego szukamy, ale też połączy nas z konkretną osobą (wystarczy powiedzieć np. „zadzwoń do domu”), wyśle wiadomość, włączy piosenkę, przeliczy na obcą walutę, rozpozna miejsce lub odpowie na inne proste pytania.

Internet przede wszystkim

Wobec tych wszystkich udogodnień kluczowy jest dostęp do internetu. Warto wiedzieć, czy i jaki limit transmisji danych zapewnia nam operator w ramach roamingu i kontrolować go na bieżąco, przeglądając opcję „użycie danych” w ustawieniach telefonu. Najbezpieczniej jest oczywiście korzystać z wi-fi (w poszukiwaniu tzw. hotspotów pomoże nam Wi-Fi Finder, darmowa aplikacja wskazująca lokalizację ponad 550 tysięcy punktów z bezprzewodowym internetem): większość aplikacji pozwala na ustawienie ich aktywności tylko wtedy, gdy jesteśmy połączeni z wi-fi. Inne, np. Facebook, kuszą wersjami „lite”, czyli niepożerającymi dużej ilości danych, albo oferują opcje „oszczędzania danych”.

Wiele z nich działa również w trybie offline, więc przezorni w podróż nie tylko zabiorą dodatkowy zapas gotówki, bielizny czy płaszcz przeciwdeszczowy, ale też ściągną przed wyjazdem offline’ową wersję mapy, tłumacza czy coś do czytania. Działanie wyżej wymienionych aplikacji można sprawdzić „na sucho” w miejscu zamieszkania czy podczas wyjazdu do innego miasta w Polsce, a gdy już zdobędziemy pewną biegłość w posługiwaniu się nimi - świat stanie przed nami otworem!

Autor: Maciej Deja

Maciej Deja

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.