Bomba? Bierz nogi za pas! [rozmowa]

Czytaj dalej
Fot. Jaroslaw Jakubczak
Maciej [email protected]

Bomba? Bierz nogi za pas! [rozmowa]

Maciej [email protected]

Jak się zachować, gdy obok nas dojdzie do strzelaniny albo w publicznym miejscu wypatrzymy podejrzany pakunek - radzi wrocławski ekspert do spraw antyterroryzmu i bezpieczeństwa Grzegorz „Cichy” Mikołajczyk.

Bomba? Bierz nogi za pas! [rozmowa]
Archiwum Grzegorza Mikołajczyka Antyterroryści nie są w stanie ochronić nas w każdej sytuacji. Dlatego trzeba uczyć ludzi, jak powinniśmy się zachować w przypadku ataku terrorystycznego. Niestety, na razie z taką edukacją jest w Polsce kiepsko.

- Bomba podłożona we wrocławskim autobusie miejskim sprawiła, że ludzie zaczęli się poważnie zastanawiać: a może jednak trzeba się bać terroryzmu? Kłopot w tym, że większość z nas nie wie, jak się zachować w razie takiego zagrożenia. Choćby w sytuacji, w jakiej był kierowca wrocławskiego autobusu linii 145. Wyniósł ładunek, media zachwycały się, że uratował wiele osób. Obawiam się jednak, że to nie najlepszy sposób radzenia sobie z podejrzanym ładunkiem. Zwykle słyszy się, że w takiej sytuacji trzeba uciekać…
- Pana wątpliwości są jak najbardziej uzasadnione, chociaż nie można mieć pretensji do kierowcy - zachował się tak, jak mu podpowiedział instynkt, a nie miał fachowej wiedzy. Zdroworozsądkowo zrobił to, co uważał za stosowne. Nikt mu nie powiedział, jak ma w takiej sytuacji postępować.

- Co każdy z nas powinien robić, gdy w publicznym miejscu zobaczymy podejrzany pakunek?
- Na pewno nie wolno dotykać tego pakunku, przenosić go - trzeba go zostawić tam, gdzie leżał. Wróćmy do kierowcy linii 145 - zgodnie z zasadami powinien od razu otworzyć drzwi i nakazać wszystkim ewakuację na zewnątrz, potem wyjść, pozamykać drzwi w autobusie i zostawić ładunek w środku. Gdyby doszło do detonacji, kubatura autobusu zawsze zmniejszyłaby falę uderzeniową, ale należy się liczyć z odłamkami z szyb.

- Podobne procedury obowiązują, gdy zauważymy dziwny pakunek w pomieszczeniach zamkniętych, jak sala koncertowa, kino czy galeria handlowa?
- W takich przypadkach obowiązuje jedna procedura na całym świecie, którą powinni stosować wszyscy: jeżeli mamy podejrzenie, że pakunek może być bombą, nie dotykamy go! Możemy jedynie zabezpieczyć otoczenie, żeby nikt się nie zbliżał do takiego ładunku. Wszystkim ludziom w pobliżu trzeba nakazać ewakuację.

- Sam przypominam sobie sytuację z kina, gdy obok zauważyłem bezpańską torbę. Co zrobić w takich sytuacjach, by nie popaść w paranoję? Poza tym mogę zostać obciążony kosztami za nieuzasadnione wezwanie policji…
- Nie, na pewno policja nie każe panu płacić w takiej sytuacji. Obowiązkiem każdego obywatela jest zgłosić coś takiego - czy to służbie ochrony w kinie, o którym pan wspomniał, czy od razu policji. Zalecałbym raczej to drugie rozwiązanie.

- Druga trudna sytuacja, na którą możemy trafić - jak pokazują zamachy z Europy Zachodniej - to strzelanina w miejscu publicznym. Jak powinniśmy się zachować?
- To temat bardzo niedoceniany w naszym kraju. Uważam, że edukacja w tej sprawie jest naszemu społeczeństwu bardzo potrzebna. Jeśli pojawimy się w jakimś miejscu - w kościele, galerii handlowej, na ruchliwej ulicy - gdzie jest skupisko ludzi i dojdzie do strzelaniny, bez względu na to, czy to strzelanina między grupami przestępczymi, czy to policjanci z przestępcami, czy to aktywny strzelec, a więc tzw. psychopata z bronią, powinniśmy natychmiast położyć się na ziemi albo czym prędzej oddalić się stamtąd, uciekać. Można też schować się za czymś, co - jak się nam wydaje - jest materiałem trwałym, który może nas osłonić przed pociskami. To może być ściana, samochód, drzewo. Można też położyć się w rowie, jeśli jest w pobliżu. W żadnym wypadku nie powinniśmy wyglądać zza zasłony, by zobaczyć, co się tam dzieje. O tym, jak się zachować w takich przypadkach, powinien wiedzieć każdy obywatel Polski. Zwłaszcza, że tu nie trzeba żadnej specjalistycznej wiedzy i wielkich nakładów - wystarczy odrobina dobrej woli.

- Każdy powinien wiedzieć, ale tak przecież nie jest. To przynajmniej po części dziwne, bo lekcje przysposobienia obronnego ciągle się odbywają - przynajmniej w niektórych szkołach. To idealny pretekst do nauki takich zachowań.
- Może więc pora na zmianę programów szkolnych? Może warto zrezygnować z kilku innych, mniej przydatnych rzeczy, a zacząć uczyć zachowań w takich sytuacjach, gdy zagrożone jest życie. Nie trzeba wprowadzać psychozy strachu, że jesteśmy krajem zagrożonym terroryzmem, czy bandytyzmem (chociaż uważam, że jesteśmy, ale nie można głośno o tym mówić…), jednak te sprawy, o których teraz rozmawiamy, powinny być poruszane w szkole - w podstawowym zakresie, żeby każdy - od podstawówki aż po liceum - się tego nauczył.

- Mówiliśmy o strzelaninie, a jak postąpić, gdy w naszym pobliżu pojawi się szaleniec straszący bombą albo bronią?
- Podobnie jak w poprzednim przypadku - jeśli to możliwe, trzeba się jak najszybciej oddalić i zadzwonić na telefon 112, by powiadomić służby. Ewentualnie, jeśli jeszcze do niczego nie doszło, a widzimy, że ten człowiek ma broń albo jakiś pakunek i zbyt nerwowo się zachowuje, np. ściąga plecak, kładzie go gdzieś i zostawia, trzeba natychmiast ostrzec inne osoby w pobliżu, że jest szaleniec, że zaraz coś złego może się wydarzyć, że trzeba uciekać. Można próbować obezwładnić napastnika. Jeżeli mówimy o aktywnym strzelcu, to i tak zostają nam tylko te dwa wyjścia: pierwsze - uciekać, drugie - zaatakować. No ale tu już potrzebne jest minimalne przeszkolenie proceduralne - takie, jakie odbywa się np. w Stanach Zjednoczonych.

- Osobny problem to imprezy masowe: koncert, zawody sportowe, czy spotkanie takie, jak mające się niebawem odbyć Światowe Dni Młodzieży. Jak się zachować, gdy w tłumie dojdzie do strzelaniny czy wybuchu bomby?
- To pytanie, na które nie ma - niestety - dobrej odpowiedzi. Jeśli jesteśmy w samym centrum, wokół mamy duże skupisko ludzi i nie ma gdzie uciekać, to najlepszym rozwiązaniem jest po prostu położyć się na ziemi. Jeżeli widzę, że szaleniec strzela do ludzi, a rażeni pociskami padają, wskazane jest nawet zakrycie się ludzkimi zwłokami - po to, by mieć jakąkolwiek osłonę. Nie możemy wstawać, uciekać wprowadzać paniki, bo to prowadzi do chaosu i wtedy służby ratunkowe mają dwa razy trudniejsze zadanie do wykonania, żeby zlikwidować napastnika. Na imprezach masowych, gdzie jest wielki tłum, jaki będzie na Światowych Dniach Młodzieży, gdy znajdziemy się w samym centrum, a doszłoby do wybuchu, do strzelaniny, to tak naprawdę zostaje nam zaufać służbom, wierzyć, że jak najszybciej zneutralizują napastnika, czyli go zlikwidują. Powtarzam: najlepsze, co możemy zrobić, to położyć się na ziemi, żeby nie przeszkadzać służbom. Czasami ewentualnie możemy zrobić coś jeszcze innego. Kiedy byłem w Nowym Jorku, widziałem, jak w szkołach są stosowane specjalne treningi dotyczące tego, jak się zachować, gdy wpadnie tam szaleniec z bronią.

- Jak wygląda taka procedura?
- Jest bardzo prosta, często odbywają się treningi z tym związane: trzeba w kilkuosobowych zespołach zaatakować takiego szaleńca w taki bardzo podstawowy sposób.

Nie trzeba mieć umiejętności walki wręcz, nie trzeba być fighterem - wystarczy odrobina chęci i świadomości. Myślę, że przeniesienie takiego treningu do naszych szkół byłoby znakomitym rozwiązaniem.

- To, o czym pan wspomniał, przypomina mi film przyrodniczy, gdy rodzina małych surykatek broni się przed zabójczą kobrą, atakując ją całą grupą. Pojedynczy zwierzak nie miałby szans, ale atak całym stadem sprawia, że w efekcie zdezorientowany wąż rezygnuje.
- Można powiedzieć, że na tym właśnie to polega (uśmiech).

- Zwykle zagrożenie terrorystyczne jest u nas kojarzone jednoznacznie: człowiek ze śniadą cerą, pewnie Arab, z pasem szachida.
- Tak, najlepiej mający sandały na nogach, arabskie szaty - tak kojarzy zagrożenie terrorystyczne przeciętny Polak. Tymczasem to może być ktoś zwyczajny, z plecakiem na plecach, wyglądający jak wszyscy inni, przechodzący ulicą obok nas. Być może ma pod kurtką czy pod marynarką broń - to zwyczajny bandyta, terrorysta. Wcale nie musi się rzucać w oczy - w pewnym momencie wyciąga broń i strzela albo zostawia paczkę, detonuje ją. I znika. Nawet nikt nie zwróci uwagi, kim był. Świrów u nas nie brakuje. Sytuacja sprzed tygodnia z autobusu linii 145 pokazuje to najlepiej.

- Nie bardzo jesteśmy przygotowani na zagrożenia terrorystyczne?
- To prawda, bo od kiedy powstały w Polsce jednostki antyterrorystyczne, czyli od około 40 lat, nikt nie szkoli społeczeństwa pod tym kątem.

- Ciągle jeszcze czekamy, chociaż nie wiem, na co. Może potrzebujemy jakiegoś większego wstrząsu, żeby się za to poważnie zabrać. Nie chcę wdawać się w politykę, ale ktoś powinien wreszcie podjąć decyzję, że edukacja dotycząca tego, jak się zachowywać w takich trudnych sytuacjach, musi się pojawić w szkołach, w zakładach pracy, w galeriach handlowych, w kościołach, czyli wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z dużymi skupiskami ludzi. Jest to przecież w interesie zarządcy - zgodnie z przepisami - oraz samego społeczeństwa.
- To, o czym rozmawiamy, to zaledwie kilka podstawowych zasad dotyczących tego, jak mamy się zachować w sytuacjach, o które pan pytał, czyli: atak szaleńca z bronią w miejscach publicznych, zamach terrorystyczny przy użyciu ładunków wybuchowych, jak się zachować i co zrobić będąc zakładnikiem. Jeżeli te tematy trafią do programów edukacyjnych, będzie to naprawdę wielki sukces.


Grzegorz „Cichy” Mikołajczyk
Bomba? Bierz nogi za pas! [rozmowa]
Archiwum Grzegorza Mikołajczyka Antyterroryści nie są w stanie ochronić nas w każdej sytuacji. Dlatego trzeba uczyć ludzi, jak powinniśmy się zachować w przypadku ataku terrorystycznego. Niestety, na razie z taką edukacją jest w Polsce kiepsko.
Były szef wyszkolenia wrocławskich antyterrorystów policyjnych, ekspert do spraw antyterroryzmu i bezpieczeństwa. Konsultant zespołów ochronnych w sektorze biznesowym.

Autor: Maciej Sas

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.