1706 pieczęci, w których ukryta jest historia Opolskiego

Czytaj dalej
Fot. Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda

1706 pieczęci, w których ukryta jest historia Opolskiego

Krzysztof Ogiolda

Te pieczęcie dawnych sołtysów odnalazła, opisała i sfotografowała Aleksandra Starczewska-Wojnar z Archiwum Państwowego w Opolu. Poświęciła na to dziesięć lat.

Dokładnie rzecz biorąc odnalazła odciski pieczęci pochodzących z lat 1816 - 1933, bo to one są do znalezienia w archiwach.

Same pieczęcie leżą najczęściej pochowane w regionalnych muzeach, ale właśnie ich odciski są naprawdę ciekawe. Znaleźć je nie było łatwo. Nie są zgromadzone w jednym zbiorze.

- Pojawiają się one w różnych aktach administracyjnych, aktach korespondencji, dokumentach gruntowych, w testamentach osób pochodzących z poszczególnych miejscowości - mówi Aleksandra Starczewska Wojnar. - Poszukiwania były mocno intuicyjne. Trzeba było na pieczęcie trafić. Nieraz przejrzeć 50 ksiąg z dokumentami, żeby znaleźć jedną pieczęć. Żeby odnaleźć na pewno wszystkie, należałoby przejrzeć całe 9 kilometrów akt, które mamy w archiwum. Przejrzałam na razie półtora kilometra. Pomogło mi to, że wiedziałam, gdzie najlepiej szukać. Zresztą w ciągu 200 lat pieczęcie w poszczególnych miejscowościach się zmieniały. Nie tylko wtedy, kiedy pieczęć się zgubiła, albo zużyła. Ten sam odcisk w kolejnych wariantach często różni się szczegółami. Na pieczęci z tej samej miejscowości widzimy nad głową siewcy cztery ptaszki. W późniejszej wersji krzyżyki, które ostatecznie przechodzą w rozetki. Takie zmiany są czasem efektem niewiedzy tego, kto nową wersję projektował i wykonywał, przerysowując wcześniejszą pieczęć.

Kiedy dr Starczewska-Wojnar rozpoczynała poszukiwania odcisków pieczęci, kserowała dokumenty, na których się znajdowały. W ciągu lat poprawiła się bardzo jakość aparatów fotograficznych i okazało się, że lepiej pieczęcie fotografować. Do kilkuset pierwszych kopii trzeba było wrócić i na nowo zrobić zdjęcia.

- Rzadko się zdarza, żeby pieczęcie były opisane w aktach - opowiada autorka książki. - Tak jest w Grudzicach, dzisiaj dzielnicy Opola. Z korespondencji, jaka zachowała się do naszych czasów wiemy, że sołtys zgubił pieczęć. Trzeba było zrobić nową. Właśnie ta nowa jest opisana. Z tekstu wynika, że wyobraża ona kosz z jajkami. Gdyby tak było, pieczęć stanowiłaby absolutny wyjątek, bo taki motyw na żadnym innym odcisku nie występuje. Bo też w rzeczywistości jest to misa z ziarnami.

Od połowy XIX wieku, kiedy znacząco wzrosła liczba osób umiejących czytać, wiele gmin zmieniało pieczęcie na napisowe. Poprzedniczki naszych gumowych pieczęci były wykonane z metalu. Pieczątki z gumy pojawiają się dopiero pod koniec XIX stulecia. Te metalowe wykonywali początkowo kowale. Dopiero z czasem pojawiły się wyspecjalizowane zakłady pieczątkarskie. W materiałach archiwalnych landratów, czyli starostów można znaleźć oferty wiejskich rzemieślników gotowych wykonać pieczątki dla gmin z danego powiatu.

- Na niektórych pieczęciach wręcz widać, że wyszły one spod tej samej ręki - zauważa Aleksandra Starczewska Wojnar.

„Odciśnięta pamięć wspólnoty” to księga, która samym kształtem robi wrażenie. Ma mniej więcej format mszału i niemal połowę jego objętości. Dlaczego pieczęci było tak wiele w dziesięciu powiatach relatywnie niedużej rejencji opolskiej? Bo w czasach, które zbadała dr Starczewska-Wojnar, każda wioska była gminą (w niemieckim systemie samorządowym jest tak do dzisiaj). Każda gmina miała swojego sołtysa z uprawnieniami o niebo większymi niż ma dziś sołtys w Polsce. A każdy sołtys musiał mieć pieczęć. Obszar zbadany przez badaczkę z Archiwum Państwowego w Opolu obejmuje niemal całe dzisiejsze województwo opolskie, bez Brzegu i Namysłowa, które należały wówczas do rejencji wrocławskiej.

- Sołtys zbierał podatki zarówno od chłopów, jak i od rzemieślników, mógł chłopów karać. Nie tylko grzywną, ale i zamykając ich w izbie, jak w areszcie, na kilkadziesiąt godzin - zauważa pani doktor. - Miał obowiązek rejestrowania i kontrolowania podróżnych, którzy przez wieś przejeżdżali. Przecież mogli to być przestępcy albo jacyś uciekinierzy czy dezerterzy, więc karczmarz powiadamiał sołtysa o każdym obcym, który się we wsi zatrzymywał. A sołtys odciskał pieczęć w podróżnym paszporcie np. czeladnika rzemieślniczego podróżującego od wioski do wioski. Kiedy paszport się kończył nitką dowiązywało się do niego kolejną kartę.

- W gminie urzędował sołtys i dwóch jego pomocników, przysięgłych, którzy administrowali gminą - opowiada pani Aleksandra. - Od połowy XVIII wieku do 1870 takie trójki urzędników były całą wiejską administracją. Mimo, że mieli równocześnie uprawnienia władzy samorządowej i sądowniczej, wystarczyło, jeśli jeden z nich umiał pisać i czytać. Z upływem lat osób piśmiennych przybywało, ale w początkach XIX wieku wystarczające wykształcenie miał często wcale nie sołtys, ale wiejski pisarz. Był bardzo ważny, skoro potrafił sporządzać dokumenty i dopilnować, by miały one moc prawną.

Ale to sołtys korzystał z pieczęci i musiał - wraz z pomocnikami - o nią dbać, przechowywać w skrzyni itd. Był naprawdę ważny. To on organizował wiejskie zebrania i przekazywał informacje zarówno te od wsi przez właściciela ziemskiego, jak i pochodzące od władz powiatu. Występował wtedy jako administrator gminy. Używał pieczęci do uwierzytelniania konkretnych dokumentów, na przykład testamentów nagłych spisywanych przez kogoś, kto się z życiem żegnał, ale na wezwanie zawodowego sędziego z miasta lub z majątku już czasu nie miał, bo śmierć była u drzwi. Bywało, że umierający dyktował pisarzowi treść testamentu, mógł też mieć przygotowany tekst, który sołtys pieczęcią uwiarygadniał. Wykonywał wtedy czynność prawną, ale testament składał ostatecznie u zawodowego sędziego.

Sołtys odciskał pieczęć nie tylko na papierze. Także za pomocą pieczęci - w tym przypadku odciskanej w gorącym laku - zabezpieczał, tj. plombował drzwi, okna, chroniąc majątek zmarłego przed rozgrabieniem lub dokonaniem niesprawiedliwego podziału dóbr przez spadkobierców.
Pieczęcią sołtys poświadczał także tzw. atesty. - Kiedy chłop nie mógł stawić się w sądzie w określonym terminie, bo na przykład był chory, sołtys wystawiał mu usprawiedliwienie, koniecznie z pieczątką - opowiada pani Aleksandra. Natomiast nie znajdziemy pieczęci w księgach podatkowych.

Zwyczajnie, na papier pieczęć odciskano w tuszu, nie od razu w takim atramentowym, jaki dziś znamy. Czarnidło - jak nazywano go w polskojęzycznych dokumentach - sporządzano, używając w tym celu m.in. sadzy. Było ono mniej wyraźne niż współczesny tusz.

Dr Starczewska-Wojnar zauważyła, że pieczęcie odciskano na przeróżnych dokumentach. Także na tych, które - według prawa - wcale tego nie wymagały. Wystarczał podpis.
- Przystawiając pieczęć, sołtys dodawał sobie powagi - śmieje się pani doktor. - Prawdopodobnie sami interesanci nalegali, żeby postawił pieczęć wiejską na dokumencie. Oni się tak bardzo od nas nie różnią. Do dziś wiele osób ma przekonanie, że dokument z pieczątką jest ważniejszy niż bez niej.

Umieszczonym w książce zdjęciom odcisków pieczęci warto się uważnie przyjrzeć. Nie są wielkie. Ich średnica nie przekracza 3 cm, wiele z nich ma 26 mm średnicy. Na początku owalne lub okrągłe, z czasem tylko okrągłe. Ale też wiele z nich to są prawdziwe dzieła sztuki.

- Każdy ze zgromadzonych przeze mnie odcisków pieczątek jest inny - zapewnia dr Starczewska - Wojnar. - Nie powtarza się ani jeden odcisk, choć oczywiście, na wielu pojawiają się podobne motywy, np. młyn albo grabie, ale w różnych konfiguracjach.

Można je podzielić na kilkanaście kategorii. Najwięcej jest takich, które pokazują różne motywy związane z życiem wsi. Ich zbiór liczy ponad 500 sztuk. To na nich znajdziemy np. grabie, kosę, cepy, rosnące zboże czy chłopa przy pracy - w czasie siewu, idącego za pługiem lub koszącego zboże. Różne formy zatrudnienia ludności to zresztą jedna z ciekawych grup tematycznych, według których da się klasyfikować odciski pieczęci. Na dwóch wariantach pieczęci z Zagwiździa znajdujemy na jednej młotki, na drugiej młot parowy. Oba motywy są nawiązaniem do tamtejszej huty.

Są także pieczęcie - jest ich wiele choćby w powiatach strzeleckim i oleskim, gdzie było dużo lasów i drwali - związane z gospodarką leśną. Wyobrażają np. piły, drwali z siekierą przy drzewie itd. Z gospodarką leśną i w ogóle z lasami są też związane pieczęcie z wizerunkami zwierząt (przykładowa pieczęć tego typu to odcisk z Zakrzowa - Turawskiego - Kolonii z 1833 roku wyobrażający jelenia w skoku). Na pieczęciach pojawiają się też motywy zwierząt nawiązujące wprost do pracy na roli - konie, woły itp.

Charakterystyczne dla opolskich pieczęci są też motywy topograficzne - kościoły, ale i kuźnie czy bażanciarnie typowe dla danej gminy. Zdarza się, że na odcisku pojawia się patron kościoła i miejscowości, jak np. św. Katarzyna na pieczęci z Groszowic.

- Jeśli spojrzymy przykładowo na pieczęcie z Kotorza i Dobrzenia, zauważymy, że widoczne na odciskach kościoły są bardzo podobne z kształtu do świątyń, które w tych miejscowościach stały. Zostały one wiernie odwzorowane. Mamy też godła mówiące, których wizerunek nawiązuje bezpośrednio do nazwy wsi - opowiada Aleksandra Starczewska-Wojnar. - Przykładowo na pieczęci z miejscowości Rybarze będą ryby, na odcisku z Brzezinki - brzozy, a wieś Czaple Wolne na swojej pieczęci umieściła czaple, zaś Rożnów - róże. Na pieczęci Wąsic znajdziemy portret mężczyzny z okazałymi wąsami, Dzbaniec ma na pieczęci dzban, Folwark - budynek folwarczny, zaś Radynia - koło (po niemiecku Rad). Ciekawa jest pieczęć z Pomorzowiczek, która wyobraża winorośle. Jest to nawiązanie do dawnej, niemieckiej nazwy tej miejscowości - Alt Wiendorf. Pieczęcie sprzed stuleci są generalnie bardzo dobrze zaprojektowane. Dziś też by się obroniły.

Znaczącą grupę stanowią pieczęcie z motywami religijnymi. Znajdziemy na nich przede wszystkim postaci świętych, którzy konkretnym miejscowościom i ich świątyniom patronują. Czasem są to postaci związane z lokalną tradycją pielgrzymkową, np. św. Florian w powiatach głubczyckim i kozielskim. Ciekawe są także pieczęcie wyobrażające symbol baranka paschalnego z charakterystycznymi motywami krzyża i zwycięskiej chorągwi zmartwychwstałego Chrystusa. Znajdziemy je m.in. w Zabierzowie czy w Zawiści.

Dr Starczewska-Wojnar ma w kolekcji swoją ulubioną pieczęć. Pochodzi ona ze wsi Bukowo (Georgenwerk) i została odciśnięta w roku 1780. Okrągłe pole o średnicy 26 milimetrów wypełnia wewnątrz napisu z nazwą wsi postać mężczyzny w kapeluszu (mniej wprawny obserwator mógłby na pierwszy rzut oka sądzić, iż jest to kobieta spodziewająca się dziecka). Po bliższym przyjrzeniu się nie ma wątpliwości, na odcisku widzimy siewcę, który dźwiga przed sobą chustę z ziarnem, idzie przez zaorane pole (ma trzy bruzdy pod stopami),a prawą ręką rozsypuje ziarno.

- Widzimy wyraźnie każde ziarenko, które wylatuje z jego dłoni - zwraca uwagę pani doktor.
- Mam nadzieję, że po książkę sięgną badacze dziejów miejscowości - przyznaje pani Aleksandra. - Bo też prawie wszyscy powinni znaleźć odciski z terenu swoich wiosek. Także badacze kultury i etnografowie, bo wizerunki na pieczęciach mocno nawiązują do historii i tradycji wsi, do wiary mieszkańców, by przypomnieć wspomniany wyżej kult świętych. Wiele gmin tworzy nadal swoje znaki identyfikacyjne (w PRL-u od lokalnych herbów raczej odchodzono, mieliśmy być wszyscy tacy sami), próbując wzmacniać tożsamość lokalną. Odciski z dawnych pieczęci świetnie się do tego nadają. Są wystarczająco dawne, by uwolniły się od jakiejkolwiek ideologii. Stanowią bezpieczny kulturowo, ciekawy i autentyczny ślad przeszłości. Bardzo zachęcam samorządowców, by z tych historycznych wzorów korzystać w lokalnych muzeach i izbach tradycji, jak i przy tworzeniu stron internetowych. Do uprawnień sołtysa sprzed wieków już nie wrócimy. Ale pamięć przeszłości warto przechowywać na różne sposoby.

Książka jest dostępna w Archiwum Państwowym w Opolu. Zarówno, gdy odwiedzi się tę placówkę osobiście, jak i po zamówieniu e-mailowym.

- Serdecznie zapraszamy wszystkich Opolan na Noc Kultury - dodaje dr Starczewska-Wojnar. - Podczas tej nocy, czyli 25 czerwca, pokażemy w naszym archiwum wystawę prezentującą wybrane pieczęcie umieszczone w publikacji. Zaproponujemy naszym gościom także opowieść o książce - pracy nad nią i o tym, co udało się znaleźć. Początek o 18.00. Dzieci zapraszam do „wiejskiego klimatu”, który zamierzamy stworzyć przed archiwum.

Krzysztof Ogiolda

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.