Opolski licealista napisał powieść historyczno-przygodową z czasów Hannibala

Czytaj dalej
Fot. Sławomir Mielnik (O)
Iwona Kłopocka-Marcjasz

Opolski licealista napisał powieść historyczno-przygodową z czasów Hannibala

Iwona Kłopocka-Marcjasz

Książkę osadzoną w realiach II wojny punickiej zaczął pisać w gimnazjum. Machnął od razu trylogię i lada dzień odda do druku I tom. Marek Zatwarnicki ma 16 lat, jest uczniem III LO w Opolu.

- Dla mnie to hobby. Inni grają w piłkę lub gry komputerowe, a ja lubię pisać. To mnie bawi - mówi Marek, który w piłkę zresztą też gra, w LZS Grudzice. - Od najmłodszych lat moim największym marzeniem było napisanie i wydanie książki. Zawsze chciałem zrobić coś więcej i pokazać, że aby odnieść sukces, wystarczy pomysł i ciężka praca.

Zabierał się do tego kilka razy, ale wszystko szybko się kończyło. W tym przypadku też myślał, że skończy na trzeciej-czwartej stronie, ale stało się inaczej. Wcale nie planował trylogii, ale kiedy pisanie skończyło się na 600 stronach formatu A4, podzielił je na trzy części. Pierwsza - „Nowa Kartagina” - jest już prawie gotowa do druku.

W rodzinie jest wyjątkiem, bo wszyscy zajmują się naukami ścisłymi. Mama i tata to naukowcy - informatycy na Politechnice Opolskiej, babcia też ma wykształcenie techniczne. Młodszy brat programuje jak z nut, choć ma dopiero 13 lat. A Marka zawsze interesowała historia. Już jako przedszkolak dostawał od rodziców dawne zbroje i miecze, początkowo kartonowe, potem metalowe. Jeszcze później sam sobie zrobił kolczugę z czterech tysięcy drobnych metalowych kółeczek. Niestety już jest za mała i oddał ją bratu, ale jak tylko wyda książkę, zrobi sobie nową.

W podstawówce fascynację tym, co minione, wzmógł nauczyciel, Zbigniew Janusz. - Dzięki niemu zacząłem o historii myśleć na poważnie, dużo czytałem, grałem w gry historyczne. Z datami nigdy nie miałem problemu, ale w historii nie chodzi tylko o zapamiętanie dat i wydarzeń. Najbardziej interesuje mnie ciąg przyczynowo-skutkowy, dlaczego coś się wydarzyło, dlaczego ktoś tak postąpił, a nie inaczej i jakie były tego skutki - mówi licealista.

W II klasie gimnazjum przymierzał się do książki o Hannibalu, ale skończył na drugiej stronie, bo uznał, że biografii tego bohatera jest już wystarczająco dużo, a jego ciekawi to, co jeszcze nie zostało wyeksploatowane. Pomyślał, że ciekawa może być II wojna punicka, bo nie ma jeszcze książki przygodowej osadzonej w tych czasach. Na pomysł wpadł pewnego razu wieczorem, a dwa tygodnie później scenariusz był gotowy.

Esquin kontra Hannibal

„W trzecim wieku przed naszą erą na śródziemnomorskiej scenie politycznej pojawiły się dwie nowe potęgi - Rzym i Kartagina.

Kartagina była wielokulturową republiką, zajmującą północne wybrzeże Afryki, Sardynię, Baleary, fragment Hiszpanii oraz Sycylii. Ze względu na fenickie pochodzenie mieszkańców państwa nazywano Punijczykami. Flota imperium nie mogła równać się z żadną inną, a stolica Kartagina była najwspanialszym miastem Morza Śródziemnego.

Republika Rzymska była z kolei najszybciej rozwijającym się państwem na świecie. W ciągu zaledwie kilkudziesięciu lat Rzym opanował całą Italię. Sukcesy zawdzięczał surowemu prawu, doskonałej armii oraz wyjątkowo agresywnej postawie.

Między obydwoma państwami dochodziło do coraz poważniejszych nieporozumień. W 264 roku p.n.e., wskutek konfliktu o sycylijskie miasto Messanę, wybuchła pierwsza wojna, nazwana później punicką. Po dwudziestu dwóch latach i ponad milionie ofiar, walki zakończyły się zwycięstwem Rzymu. Poniżona Kartagina straciła jedną trzecią swojego terytorium i znalazła się na skraju bankructwa.

Punicki generał Hamilkar Barkas wraz z zięciem Hazdrubalem i synem Hannibalem w 237 p.n.e. postanowił ratować ojczyznę. Zebrał armię i ruszył na Hiszpanię, grabiąc wszystko na swojej drodze”. To wprowadzenie do „Nowej Kartaginy”. Jest rok 233 p.n.e. Imperium Kartaginy pali kolejne hiszpańskie miasta. Jednym z niewielu ocalałych jest syn iberyjskiego wodza - Esquin. Chłopiec ma pięć lat, gdy wojna pochłania otaczający go świat i zabiera bliskich. „Przysiągłem duchowi ojca, że za to zapłacą. Zaklinałem się, że zginą w męczarniach i to z mojej ręki. Zamierzałem zniszczyć najpotężniejszy ród świata... Ja, iberyjski sierota... Zamierzałem zabić Hamilkara, jego zięcia Hazdrubala i jego syna, najgorszego z nich wszystkich... Hannibala!” - tak kończy się pierwszy rozdział powieści Marka, który można przeczytać na stronie nowakartagina.pl.

- Mój Esquin to postać fikcyjna - mówi Marek. - Przez całe życie próbuje zemścić się za to, co mu zrobiono w dzieciństwie. Nie chciałem jednak, by była to postać jednowymiarowa, dlatego mój bohater sam musi podjąć decyzję, czy chce żyć normalnie, czy mścić się. Chciałem też, żeby czytelnik w miarę lektury też się zastanawiał, jak bohater powinien postąpić. Pisałem w pierwszej osobie, bo to pozwala na lepsze poznanie bohatera, zrozumienie jego uczuć.

Warsztatu literackiego uczył się od innych autorów. Odkąd sam zaczął pisać, czytając książki bardziej zwraca uwagę na styl, konstrukcję tekstu niż na treść. I stara się wzorować na najlepszych. Bardzo lubi reporterskie kawałki... Bolesława Prusa i Ernesta Hemingwaya. - Jeden się rozpisuje, drugi jest lapidarny. Staram się połączyć oba style - mówi licealista.

- Marka znamy od gimnazjum, wiedzieliśmy o jego historycznej pasji, bo przecież brał udział w konkursach. Jego pisarstwo jednak trochę nas zaskoczyło - mówi Joanna Raźniewska, dyrektor III Liceum Ogólnokształcącego w Opolu. - Ten skromny chłopiec pewnego razu nieśmiało zapytał czy nie zechciałabym przeczytać fragmentu jego książki. Przeczytałam i muszę powiedzieć, że książka robi wrażenie dojrzałością stylistyczną, umiejętnością budowania tekstu, całym oprzyrządowaniem językowym i historycznym. To nie jest bajka w historycznych dekoracjach, ale rzecz mocno osadzona w historii tych czasów, a o źródła nie jest łatwo. Marek musiał mnóstwo czasu poświęcić, by jego książka była wiarygodna historycznie, dlatego moje pierwsze pytanie brzmiało: kiedy ty to piszesz.

Pod ławką na lekcji polskiego

- Na początku pisałem na lekcjach polskiego i historii - wspomina Marek. - Nawet jeśli nauczyciel nagle wyrwał mnie do odpowiedzi byłem przygotowany. Nieraz zostałem przyłapany. Kiedy mówiłem, że piszę powieść historyczno-przygodową nauczyciele śmiali się. A dzisiaj mi gratulują.

Po powrocie ze szkoły do domu, zanim odrobił lekcje, znowu pisał. Przynajmniej dwie godziny dziennie.

- Bardzo lubię starożytność. Życie Rzymian przypomina nasze. Kultura, zachowania społeczne, wolny rynek - są bardzo podobne - przekonuje.

Nim zaczął pisać, pochłaniał książki - np. o życiu codziennym w Pompejach, gromadził ciekawostki. Bardzo przydatna okazała się ufundowana przez rodziców wycieczka do Włoch. Zabrali go we wszystkie miejsca, gdzie można się dowiedzieć czegoś o życiu codziennym starożytnych. Pomocne były też gry historyczne - np. Rome Total War - i internetowe portale dla miłośników starożytności. Przed wyjazdem do Włoch Marek dużo też czytał o układzie miast starożytnych. Potem w Rzymie mapa nie była mu już potrzebna. - Taka wycieczka bardzo pobudza wyobraźnię. Patrzymy na ruiny, ale dobrze można tam poczuć klimat wydarzeń sprzed 2 tysięcy lat.

Książka idzie do druku

Rodzina mocno wspiera Marka. Tata-profesor jest jego menedżerem. Brat zrobił mu stronę internetową. Babcia - Halina Zatwarnicka - która wiele lat temu odkryła w sobie malarską pasję i dziś jest członkiem Związku Polskich Artystów Plastyków Sztuka Użytkowa - postanowiła powieść zilustrować. Inspirowała się szkolnymi podręcznikami, oglądała filmy historyczne i przy okazji bardzo dużo nauczyła się historii. Razem zorganizowali kampanię promocyjną, by zebrać pieniądze na wydanie książki. Wybrali zbiórkę społecznościową w serwisie polakpotrafi.pl. Na wydanie 1000 sztuk razem z profesjonalną redakcją i korektą potrzeba 20 tys. zł.

- Skromnie określiliśmy jednak nasze potrzeby na 15 tysięcy. Nie sądziliśmy, że ludzie okażą się tak pomocni. Jestem za to wszystkim ofiarodawcom bardzo wdzięczny - mówi Marek. Na koncie zbiórki jest już prawie 18 tysięcy zł.

Pod koniec marca książka pójdzie do druku. Na półkach księgarskich pojawi się w połowie czerwca. - Po dwóch latach codziennej pracy książka jest gotowa. Teraz chciałbym, aby trafiła do jak największej liczby odbiorców. Mam nadzieję, że moja powieść umili czas wielu czytelnikom i zarazi ich moją pasją.

Marek czeka na to z niecierpliwością. Zwłaszcza, że końcowa faza przygotowań okazała się dosyć wyczerpująca i trochę odbiła się na jego wynikach w szkole. Odkąd pamięta, miał świadectwo z biało-czerwonym paskiem. Jest laureatem wojewódzkiego konkursu z geografii i finalistą konkursu historycznego. Został też wyróżniony w konkursie na esej organizowanym przez NBP. Razem z bratem bierze też udział w konkursach filmowych - robili np. filmy poklatkowe z ludzikami Lego. Wygrali dwa konkursy opolskie, zajęli III miejsce w Międzynarodowym Festiwalu Filmowym Up to 21 (Dozwolone do lat 21) w Warszawie. Mnogość zainteresowań kwituje prosto: Robię to, co lubię.

Zdolny, ambitny i pracowity, ale liceum to nie gimnazjum. Bywało, że nazajutrz miała być klasówka z matematyki, a tu ekipa telewizyjna czekała na wywiad.

Po rozmowie z nto - umówionej tuż po sprawdzianie z WOS-u - Marek w środku lekcji wraca na zajęcia z polskiego. Kiedy zamykają się za nim drzwi, słychać głośne brawa. To koledzy i koleżanki kwitują narastający szum medialny wokół 16-latka. Marek ostatnio ma ksywkę „Artysta”. Koledzy mocno mu sekundują i - jak mówi - „polajkowali fanpejdża na fejsbuku”. Najważniejsze, że obiecali, że kupią i przeczytają. 420 stron z rysunkami i mapą to nie byle co.

Marek chciałby, żeby jego książka spodobała się wszystkim - pisał ją dla rówieśników i dorosłych, którzy lubią historię i przygody. Marzy o tym, żeby na półki trafiły też dwa kolejne tomy trylogii - „Nowa Kartagina - Morze Ognia” i „Nowa Kartagina - Upadek”, będące kontynuacją części pierwszej.

Ale jeszcze zanim ukaże się „Nowa Kartagina” Marek zamierza napisać kolejną książkę. Będzie znacznie krótsza - jakieś 200 stron, więc powstanie szybko, bo Marek już wie, jak to się robi. Będzie poświęcona tematyce postapokaliptycznej. Katastrofę ekologiczna zainicjuje wybuch Wezuwiusza. Wulkan jest co prawda nieaktywny od 1944 roku, ale w ostatnich latach naukowcy straszą, że w każdej chwili może wybuchnąć. Jak dobrze pójdzie, to książka mogłaby się ukazać na przełomie roku.

Marek nie zamierza jednak poświęcić się pisarstwu na stałe. - Trudno z tego się utrzymać. Pracownikiem się jest, a pisarzem się bywa. To moje hobby i na pewno długo ze mną zostanie, ale zawodowo chciałbym być architektem - mówi uczeń.

To dlatego wybrał naukę w klasie matematyczno-informatycznej. Jabłko nie padło więc jednak zbyt daleko od jabłoni.

Kiedy nie pisze książek, robi na komputerze trójwymiarowe modele budynków.

Iwona Kłopocka-Marcjasz

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.