Krzysztof Ogiolda

Księżna Agnieszka Babenberg, czyli śląska lady Makbet

I na portrecie, i w rzeczywistości Agnieszka była piękną kobietą. Fot. Wikipedia I na portrecie, i w rzeczywistości Agnieszka była piękną kobietą.
Krzysztof Ogiolda

Była nazywana tygrysicą i jędzą. Jak przystało na piękną kobietę, miała wielki wpływ na męża, Władysława II. Trudny charakter miała na pewno. Ale jej negatywny wizerunek jest też efektem antyfeminizmu kronikarza.

Agnieszka była córką margrabiego austriackiego Leopolda III  i Agnieszki, córki cesarza niemieckiego Henryka IV. Pomiędzy 1125 a 1127 zawarła małżeństwo z najstarszym synem Bolesława III Krzywoustego, Władysławem II.

Niewątpliwie była dobrą partią, jako przyrodnia siostra ówczesnego władcy niemieckiego Konrada. Bolesław Krzywousty zadbał o to, by jego pierworodny syn bardzo dobrze się ożenił. W dodatku była prawdopodobnie bardzo piękna, co zwiększało jej wpływ na męża.

- W nazwaniu Agnieszki śląską lady Makbet jest może nieco przesady, ale i trochę prawdy. Przynajmniej taki jej obraz wyłania się z relacji mistrza Wincentego Kadłubka – mówi prof. Anna Pobóg-Lenartowicz z Instytutu Historii UO, badaczka i znawczyni średniowiecza. – To on wystawił jej złe świadectwo, które ciągnie się za nią aż do naszych czasów. Kadłubek miał w pewnym sensie osobisty powód, by Agnieszki nie lubić. Nosił herb Łabędziów, tego samego rodu co Piotr Włostowic, przez Agnieszkę i jej męża Władysława II okaleczony. Zresztą mistrz Wincenty przypisuje Agnieszce także odpowiedzialność za klęskę polityczną Piotra.

Z cnoty księżnej się nie żartuje

Pani profesor przypomina w tym kontekście historię opisaną w tzw. „Kronice o Petrku Właście”. Według niej Piotr Włostowic, który był wujem Władysława II Wygnańca, męża Agnieszki i prawdopodobnie egzekutorem testamentu Bolesława Krzywoustego, wybrał się razem z Władysławem na łowy. Panowie zabłądzili w lesie, noc ich tam zastała, więc siedzieli razem przy ognisku i prowadzili męskie roz­mowy. Książę zażartował, sugerując, co też może robić i z kim się w nocy zabawiać opat jednego z klasztorów, które ufundował Włostowic. A ten odpowiedział żartem jeszcze bardziej śmiałym. Opat to opat, ale z kim też może spędzać noc twoja żona Agnieszka – odciął się wielmoża. Jak się miało okazać – na swoją zgubę.

Książę nie tylko nie wziął żartu za dobrą monetę, ale po powrocie do domu opowiedział żonie całe zdarzenie i starannie wypytał, czy aby na pewno była mu wierna. A może coś było na rzeczy z niemieckim rycerzem, o którym mówił Piotr Włostowic. Łatwo się domyślić, że posądzona o zdradę żona nie tylko się do niczego nie przyznała – mąż poza żartem opowiedzianym przez wuja przy ognisku nie miał przecież żadnych dowodów, ale i zamyśliła w głowie zemstę na żartownisiu.

Biografowie Władysława i jego małżonki podkreślają, że oboje mieli podwójny powód, a przynajmniej pretekst do zemsty. Nie tylko z powodu pomówienia o zdradę. Nie jest tajemnicą, że ambitna aż do bólu Agnieszka namawiała małżonka, by radykalnie rozprawił się z młodszymi braćmi i objął samodzielne rządy nie tylko w dzielnicy senioralnej i na Śląsku, ale w całej Polsce. Z pewnością piękna to była kobieta, ale o twardym charakterze, niezwykle energiczna, dumna ze swojego pochodzenia i bardzo ambitna. Niechętny jej Kadłubek nazywał ją tygrysicą, a nawet jędzą.

- Mistrz Wincenty nie ma wątpliwości, że to żądza władzy Agnieszki doprowadziła do wystąpienia męża przeciw juniorom, czyli swoim braciom – uważa prof. Lenartowicz. - Ale powtórzmy: czuje się związany z Włostowicem. W dodatku Kadłubek generalnie źle się wyrażał w swej kronice o kobietach (z wyjątkiem trzech: Wandy, Rzepichy i Dobrawy). We wszystkich widzi intrygantki. Antyfeminizm u biskupa, którym był, może jest i wskazany, ale u historyka i kronikarza nie bardzo.

Trzeba jednak pamiętać, że Kadłubek był mocno zanurzony w tzw. renesansie z Chartres, który zachłysnął się w XII wieku pismami starożytnych, a zwłaszcza Arystotelesa. A starożytnicy byli zdecydowanymi antyfeministami. Od nich przejął negatywne spojrzenie na kobietę.

Jest niewątpliwie antyfeministą, kiedy pisze: „Książę sam w sobie bardzo ludzki, pod wpływem zawziętości żony wyzbywa się ludzkości. Stłumiwszy w sobie uczucie braterskiej miłości, usposabia się wrogo i z okrutną zaciekłością prześladuje małoletnich jeszcze braciszków”.

A że Agnieszka miała prawdopodobnie trudny charakter, wielkie ambicje i wysokie mniemanie o sobie, to inna sprawa.
„Jego zaś nadęta pychą żona – pisał kronikarz o Władysławie - gardząc towarzystwem i obyczajami polskimi, nawet swoim urzędnikom, stolnikom i podczaszym nie pozwalała zbliżać się do swego stołu, mówiąc, że odczuwa wstręt na ich widok, dlatego że cuchną i nie może patrzeć na ich niedbały strój”.

Długosz przytacza nawet słowa małżeńskiej kłótni, rzeczywiście godne dialogów z tragedii Szekspira. „Oto do jakiej nędzy i poniżenia doprowadziło mnie małżeństwo z tobą. Lepiej, żebym była umarła, niż zawierała tak nędzne małżeństwo, które miało zaćmić świetność mego rodu. Ocknij się” – miała mówić księżna Władysławowi.

I więcej jeszcze: „Żądaj wszystkich księstw zajętych przez braci, jeżeli uważasz się za mężczyznę, nie za kobietę”.
To już pobrzmiewa wyraźnie argumentacją lady Makbet, która namawiała męża, by był mężczyzną i nie cofał się przed zbrodnią by zdobyć królewski tron.

Tymczasem Piotr Włostowic miał nieszczęście wstawić się za uciemiężonymi – w jego opinii – braćmi księcia. I napotkał opór. Władysław domagał się jednoznacznego opowiedzenia się palatyna po którejś ze stron. Żądał tego tym bardziej, im częściej myślał o koncepcji całkowitego usunięcia przyrodnich braci z ich dzielnic i zdobycia całej władzy. Tymczasem Piotr Włostowic stał na straży przestrzegania statutu Krzywoustego i na takie rozwiązanie zgodzić się nie chciał.
Miał zresztą świadomość, że po usunięciu juniorów nic już nie będzie stało na prze­szkodzie, by książę pozbył się również jego. Nie dość, że podważył wierność książęcej małżonki, to jeszcze otarł się o zdradę władcy i jego politycznych ambicji. Konsekwencje nie dały na siebie długo czekać.

– Para książęca została zaproszona na ślub syna Piotra Włostowica – przypomina prof. Pobóg-Lenartowicz. – Goście zamarkowali, że coś im się po drodze przydarzyło, i na uroczystość przybył tylko ktoś ze sług. Kiedy na weselu wszyscy już solidnie popili, sługa sprowadził rycerzy i biesiadnicy zostali pojmani. A Piotr Włostowic za to, że za dużo widział, a w dodatku jeszcze za dużo mówił, zapłacił drogo. Wyłupiono mu oczy i obcięto język.

Porażka i ekskomunika

Nas dzisiaj takie okrucieństwo przeraża i jeśli rzeczywiście jego pomysłodawczynią byłaby Agnieszka Babenberg, to szekspirowska lady Makbet mogłaby co najwyżej nóż za nią nosić.

- Niestety, była to w tamtych czasach często praktykowana kara za zdradę – dodaje Anna Lenartowicz. – Przypomnijmy sobie, że dokładnie w ten sam sposób ukarał Bolesław Krzywousty swego brata Zbigniewa – za wiarołomstwo i bratanie się z wrogami. Tyle tylko, że Zbigniew tej egzekucji nie przeżył, zaś Włostowic miał przeżyć i udać się na Ruś, by wrócić na Śląsk po kilku latach i wkrótce umrzeć we Wrocławiu. Choć jest to jedynie podanie, pewności nie mamy.

- Za namową żony Władysław decyduje się uderzyć na braci , by im przyznane testamentem ojca dzielnice odebrać – relacjonuje prof. Pobóg-Lenartowicz. - Wyrusza na Poznań. Ale nie dość, że poniósł klęskę, to jeszcze go arcybiskup Jakub ze Żnina ekskomunikował na polu walki. Władysław musi uciekać. Staje się Wygnańcem i pod takim przydomkiem przejdzie do historii.

Profesor Lenartowicz, podkreśla, że Władysław, Agnieszka i ich dzieci znajdują schronienie na dworze Konrada (o którym jest mowa na początku tekstu). Dostają dwór w Saksonii.

- Konrad pod wpływem perswazji Agnieszki szykował nawet wyprawę na Polskę – przypomina Anna Pobóg-Lenartowicz. - By mogła ona wraz z Władysławem odzyskać tron. Zamiar ten nie stał się jednak rzeczywistością. Św. Bernard z Clairvaux naciskał jeszcze mocniej, by zorganizował drugą wyprawę krzyżową. Sprawa interwencji w Polsce się odwlekła, Konrad zmarł, a ideę przejął dopiero Fryderyk Barbarossa. Dziesięć lat później wmaszerował do Polski i przyjął hołd od braci Władysława. Ci hołd złożyli, ale wrócić pozwolili dopiero jego synom. Władysławowi nie.

Władysław Wygnaniec zmarł 30 maja 1159, nie zdoławszy odzyskać tronu. Agnieszka Babenberg przeżyła męża. Nie znamy roku jej śmierci. Wiemy tylko, że zmarła 24 lub 25 stycznia. Nie doczekała powrotu synów Bolesława Wysokiego i Mieszka Plątonogiego na Śląsk w 1163 roku. Została pochowana w klasztorze w Schulpforte, niedaleko Altenburga w Saksonii. a ą
Agnieszka miała ponoć trudny charakter i wysokie mniemanie o sobie. A może to kronikarz nie lubił ambitnych kobiet?

Krzysztof Ogiolda

Jestem dziennikarzem i publicystą działu społecznego w "Nowej Trybunie Opolskiej". Pracuję w zawodzie od 22 lat. Piszę m.in. o Kościele i szeroko rozumianej tematyce religijnej, a także o mniejszości niemieckiej i relacjach polsko-niemieckich. Jestem autorem książek: Arcybiskup Nossol. Miałem szczęście w miłości, Opole 2007 (współautor). Arcybiskup Nossol. Radość jednania, Opole 2012 (współautor). Rozmowy na 10-lecie Ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych, Gliwice-Opole 2015. Sławni niemieccy Ślązacy, Opole 2018. Tajemnice opolskiej katedry, Opole 2018.

Pro Media Sp. z o.o. informuje, że wszystkie treści ukazujące się w serwisie podlegają ochronie. Dowiedz się więcej.

Jesteś zainteresowany kupnem treści? Dowiedz się więcej.

© 2000 - 2024 Pro Media Sp. z o.o.